Mrągowo dało czadu

Miejsce na zawody wyjątkowe… trochę lasu, trochę wolnych przestrzeni. Dojazd do biura asfaltem, policyjne bramki tworzące szykany „dla porządku”, kuchnia polowa, oświetlony park maszyn, strażacy z OSP, zaprzyjaźnieni medycy spod Warszawy i… czołg. Dla fanu!

Podium z prawdziwego zdarzenia, a nie jakieś beczki po oleju, duża ścianka z logami partnerów, bardzo dobre nagłośnienie, flagowi w maseczkach przeciwpyłowych i z walkie talkie, cała masa nagród ufundowanych przez Penrite, 24MX, GoPro, Wurth, SM Stickers, dobresklepymotocyklowe.pl, wydrukowany harmonogram, zroszony tor, dziesiątki metrów zabezpieczającej siatki. I jeszcze ponad setka rajderów. Oczywiście były też małe potknięcia, ale te ginęły w całej masie pozytywów.

Dyrygentem tego wspaniałego koncertu był Tomek Piórkowski. To świetny organizator, konsekwentny, z inteligentną wyobraźnią. Ale w pewnym momencie zaskoczył nas jeszcze znakomicie poprowadzoną konferansjerką, taką na jaką czeka publiczność. Bez afektacji, bez knajpianych dowcipów, rzetelna, fachowa, skierowana do tych, którzy niekoniecznie odróżniają 2T od 4T lub T24. Mieliśmy także konkursy z atrakcyjnymi nagrodami i muzę adekwatną do miejsca. Ale rzeczą najważniejszą były same zawody… Na pierwszy ogień poszły sześćdziesiątki. Jedenastu małych riderów po raz kolejny udowodniło, że czas pojeżdżawek w najmniejszej z klas się skończył. Że czołówka to jeźdźcy z krwi i kości skaczący wszystkie hopy, rozwijający maksymalne prędkości na prostych i wchodzący w zakręty niemal na pełnym gazie.

W porównaniu w poprzednimi latami postęp ogromny, ale jednocześnie budzący pewien niepokój. Na przykład Dariusza Szafrańskiego (Fundacja Motocyklowe Nadzieje). Kilka dni temu zorganizował dla swoich podopiecznych trening na torze, gdzie cyklicznie odbywają się Mistrzostwa Polski. I co się okazało? Było bardzo niebezpiecznie, bo z ziemi wystawały betonowe płyty. Druga kwestia to odległości pomiędzy nitkami torów, czasami kurczących się do półtora metra. Czym to grozi, gdy ściga się 40 jeźdźców? Lepiej nie myśleć. Wracamy do 65-tek… Klasa tym razem niezbyt licznie obsadzona, ale i tak emocji nie zabrakło.

Znakomitą walkę zaprezentowali zwłaszcza zawodnicy z czuba: zwycięzca obydwu wyścigów Wiktor Rafalski (Akademia Orlen Team, WKM Więcbork), Maciej Chlewiński (MotoKlub Lidzbark Warm.), Piotr Kajrys (Gdański AutoMotoKlub), czy Mieszko Polnar (Gdański AutoMotoKlub). Z kolei w klasie MX85 żadnych szans rywalom nie dał Olaf Włodarczak (WKM Więcbork), pozostawiając w tyle zdobywcę drugiego miejsca Damiana Zdunka (CAMK Poltarex) i trzeciego Paskala Myhana (MotoKlub Lidzbark Warm.). Z osiemdziesiątkami pojechały także dziewczyny. Było ich co prawda tylko pięć, ale tyle wystarczyło, aby ciąć się od startu do mety. I tu również mieliśmy dominatorkę Weronikę Obiała (WKM Więcbork), zwyciężczynię dwóch wyścigów i zdobywczynię nagrody ufundowanej przez Penrite.

Bardzo dobrze poczynała sobie Julka Jarmołkowicz (CAMK Poltarex), tegoroczna debiutantka w MX, która zajęła trzecie miejsce (druga była Angela Stępnicka z KM MX Banda). Poziom adrenaliny zarówno u zawodników jak i kibiców zdecydowanie się podniósł, gdy na maszynie startowej stanęli Juniorzy. Tu pretendentów do zwycięstwa było trzech: Patryk Zdunek (CAMK Poltarex) , Lewko (Akademia Orlen Team, MotoKlub Olsztyn) i Bukowicz (Gdański AutoMotoKlub). W pierwszym wyścigu Czarek zaliczył glebę, jednak mimo to zajął bardzo dobre drugie miejsce przed Zdunkiem. Ale że to zawodnik zdeterminowany i żądny zwycięstwa, w drugim przejeździe zapowiadała się walka na śmierć i życie. I tak było rzeczywiście, bo zawodnicy momentami jechali szprycha w szprychę.

Ale w pewnym momencie Czarek wykonał znakomity manewr, wyprzedził w pięknym stylu prowadzącego przed nim rywala i stanął na najwyższym stopniu pudła. To była popisowa jazda tego zawodnika, który niewątpliwie może w tym roku sięgnąć po tytuł Mistrza Polski. Wyścigi klas MX1C i MX2C przebiegły pod dyktando dwóch riderów: pierwszy zdominował Tomasz Lango (Motoklub Orneta), drugi Vladislav Krushchev z Rosji, natomiast w Mastersach w pojedynku Dziadko (AMK Drwęca Ostróda) vs. Morawski (KM Giżycko) zwyciężył ten pierwszy. Oczywiście najwięcej emocji dostarczyli zawodnicy z klasy MXOpen. Tu już jeździ się na maxa i nie ma miejsca na błędy. Zwycięzcą był Karol Kędzierski (KMCross Lublin), któremu miejsca na podium nikt nie był w stanie odebrać. Znakomita jazda aktualnego Mistrza Polski robiła wrażenie, a zwłaszcza dystans, jaki dzielił go od pozostałych kierowców. Nikomu nie udało się nawiązać bliskiego kontaktu z Carlosem.

Drugi był Kuba Barczewski (Akademia Orlen Team, CAMK Poltarex/Duust) i trzeci Maciek Więckowski (KMCross Lublin). Gdy zbliżał się koniec zawodów doszło niestety do jedynego w ciągu całego dnia wypadku. Podczas walki o podium dwóch riderów starło się tak gwałtownie, że jeden z nich z licznymi złamaniami został odwieziony do szpitala. Niektórzy twierdzą, jakoby rywali za bardzo poniosły emocje a jeden z nich zdecydowanie zajechał drugiemu drogę, no ale cóż, nie nam ferować wyroki, bo ilu świadków, tyle opinii. Taki jest motocross, wypadki się zdarzają, dlatego trzeba robić wszystko, aby było ich jak najmniej.

fot. Krzysztof Hipsz