Trzy pytania do… Oskar Kaczmarczyk, najszybszy Polak w Red Bull 111 Megawatt

2 godziny i 50 minut. Tyle czasu potrzebował Oskar Kaczmarczyk, by przekroczyć linię mety w Red Bull 111 Megawatt 2017 i zostać powitanym głośnym aplauzem ze strony kibiców!

Po zeszłorocznej nieobecności na liście startowej MW spowodowanej poważną kontuzją idący w ślady Tadka Błażusiaka góral z Nowego Targu pokazał, że jest w świetnej kondycji i że naprawdę potrafi trzymać gaz! Oskar Megawatt 2017 ukończył na 12 lokacie. Taki rozwój sytuacji nie mógł nie zakończyć się inaczej, niż trzema pytaniami do najszybszego Polaka w Megawacie 2017!

Oskar! Gratuluję świetnego wyniku na Megawatt 2017! Jakie było Twoje założenie przed startem w tej edycji? Dodajmy, trzeciej w Twojej karierze?

Nie miałem jakiegoś szczególnego założenia, nigdy nie mam. No chyba, że za założenie uznamy danie z siebie wszystkiego. I to właśnie staram się zawsze robić, zarówno na treningach, jak i w trakcie zawodów. Dawać 100%. Do tego wszystkiego chcę się po prostu dobrze bawić i czerpać fun z jazdy. A tego na Megawatt mi nie brakowało!

Oskar&Taddy

Jak względem poprzednich edycji oceniasz tę imprezę i w jakim według Ciebie zmierza ona kierunku?

Zawody Hard Enduro, jakim jest 111 Megawatt rozwijają się moim zdaniem w dobrym kierunku. Widać to zresztą po liście startujących zawodników. Nie brakuje tam zagranicznych nazwisk, w tym topowych riderów w tej dyscyplinie. Trasa zmienia się co roku, co sprawia, że każda edycja jest niepowtarzalna. Są organizowane specjalne sektory dla kibiców, z roku na rok są coraz bardziej przemyślane. Kibice naprawdę mogą być blisko zawodników, a także przyglądać się ogromnej części zawodów z góry. Mam na myśli sekcję endurocross. W dobrym kierunku zmierza także prowadzenie relacji live, dzięki czemu nawet ci, którzy nie mogli w ten weekend być z nami w Kleszczowie, są ze wszystkim na bieżąco.

Jakie to uczucie przekraczać linie mety i być witanym przez kilkudziesięciotysięczny tłum niczym zwycięzca? Gdy wjechałeś na skały na trybunach zrobiło się naprawdę MEGA głośno.

Jakie? No oczywiście, że niesamowite! Rzadko kiedy można poczuć takie coś. Na tych końcowych kamieniach było naprawdę trudno, ale jak pod moim adresem poleciał głośny doping, to dostałem takiego powera, że aż się tego nie da opisać. I po tym wszystkim mogę powiedzieć, że moja ciężka praca podczas treningów została doceniona. Dzięki!

fot. Łukasz Kręcichwost