W AMA SX robi się gorąco…

Słynna mekka wyścigowa na Florydzie – tor International Speedway w Daytona Beach – w miniony weekend stała się areną X rundy AMA Supercross.

Dziesiątki tysięcy widzów zasiadających na niesamowicie długich trybunach było świadkami kilku niespodzianek. Szczególne powody do zadowolenia mieli „Eurofani”, bowiem w swoim debiutanckim sezonie w SX Dylan Ferrandis zdobył pierwsze podium!

Klasa 250- Dywizja Wschodnia

Dla tej grupy było to czwarte starcie sezonu. Finał rozpoczęła znakomicie dwójka na Kawach: Adam Cianciarulo i Joey Savatgy. Pierwszy miał dodatkowy bodziec, bo jechał u siebie, drugi zaś walczył o fotel lidera i mial szansę pozbawić Osborne’a przodownictwa. Obydwaj mogli więc rozegrać wszystko po swojemu, tym bardziej, że Osborne nie wystartował aż tak dobrze i jechał czwarty, przed nim zaś pojawiła się niespodzianka w postaci Lorenzo Locurcio, którego nie oglądaliśmy jeszcze tak wysoko. Scenariusz wyścigu nadal pisali dwaj „zieloni”, był jednak ktoś, kto koniecznie chciał posmakować miejsca na podium.

Co prawda jako debiutantowi na obcej ziemi nie wróżono mu szybkiego sukcesu, ale od czego jest upór, zawziętość oraz nabyte umiejętności? Mowa oczywiście o Dylanie Ferrandisie, świeżaku z Francji, który zostawił MŚ MX2 dla AMA Supercross. Marudzono że za wcześnie, że będzie się plątał gdzieś w okolicy dziesiątego miejsca i płacił „frycowe”. Tymczasem on piął się coraz wyżej, był coraz szybszy, sygnalizując, że może ugryźć pierwszą trójkę (w poprzedniej rundzie znakomicie startował i nawet prowadził). W Daytona rzucił wszystko na szalę i opłaciło się! Przed nim swoje rozgrywali Cianciarulo i Savatgy, z tyłu najpierw starał się być trzecim Osborne, ale na nieszczęście swoimi dwoma glebami „pomógł” najpierw sensacyjnemu Locurcio a potem Dylanowi. W ten sposób najpierw Locurcio był trzeci, a od dwunastego kółka to Muszkieter znalazł się na trzeciej pozycji i już jej nie oddał. Tak więc w tym wyścigu mieliśmy aż cztery niespodzianki: dublet zielonych (zwyciężył jednak Cianciarulo przed Savatgy’m), pierwsze podium dla Ferrandisa (trzeci), znakomity Locurcio oraz wyraźna porażka Osborne’a. Ale wszystko jeszcze w grze i póki co prowadzi w tabeli jednak Zach Osborne, potem jest Savatgy a Ferrandis przesunął się już na piąte miejsce. O ile nie strzeli jakiegoś wariackiego manewru i nie zaliczy kontuzji, to możemy mieć jeszcze ciekawiej w bitwie o podium…

Klasa 450

Finał wieczoru rozpoczął się od kolejnej niespodzianki! Oto jadący „w zastępstwie” Roczena Jeremy Martin odpalił takie turbo, że został liderem wyścigu! Jednakże wciąż głodny zwycięstw Tomac kontrolował sytuację i jechał zaraz za liderem. Za nimi podążali Brayton i Reed (całkiem całkiem jak na weterana). Start nie wyszedł zupełnie Dungeyowi, Musquinowi i Andersonowi, ktorzy tak jakoś dziwnie ruszyli, że Ryan po pierwszym kółku był dopiero… siedemnasty! No ale nic, trzeba jechać twardo swoje i nie poddawać się.

Dungey zabrał się więc solidnie do roboty, tyle że jego kolega z teamu miał dokładnie takie same plany i w efekcie ostrzejszej jazdy Dungeya sam przeszarżował i skończył na ziemi. Na czele stawki długo wiało nudą, dopiero Jason Anderson wniósł nieco świeżości, gdyż dociągnął do piątego miejsca, a gdy jadący na świetnym czwartym Reed upadł (ale szkoda!) zajął jego pozycję. Rozpędzony Anderson nie miał dosyć i „łyknął” jeszcze Braytona, który cały kawał drogi jechał trzeci. Na jedenastym okrążeniu mieliśmy gwóźdź programu – pojedynek o zwycięstwo! Rozstrzygnął go na swoją korzyść Tomac i w ten sposób zaliczył piątą wygraną w sezonie. Jednak jazda Martina, świeżo mianowanego na 450-tce i to jeszcze w zastępstwie za Roczena pokazała, że ten młody facet nie tylko nie boi się walczyć z najlepszymi, ale nawet potrafi być szybszy od nich! Tego oczywiście również nikt się nie spodziewał. Trzeci Anderson i czwarty Dungey jednak jakoś uratowali twarze po bardzo lichym starcie. W klasyfikacji generalnej mamy następującą sytuację: 1.Dungey, 2.Tomac, 3.Seely, 4.Musquin (spadek!). Klaruje się nam więc dwóch zdecydowanych liderów, bo trzeci Seely traci już sporo do Tomaca. Będzie coraz goręcej w walce o tytuł mistrza!

fot. KTM, Monster Energy