33 000 widzów w Lommel obserwowało walkę motocrossowych gladiatorów

Belgijski tor jest inny niż wszystkie… Położony w industrialnej części (Industriepark Balendijk) niewielkiej miejscowości Lommel jest częścią centrum sportów motocyklowych Stedelijk Motorcrossterrein Lommel.

To tu trenują zawodnicy niemal z całej Europy, aby nabyć umiejętność jazdy w głębokim piachu. Bo Lommel to właśnie piach i wszystko co się z tym wiąże. Dojazd jest bezproblemowy, żadnych korków, taplania się w błocie czy w głębokich koleinach. Infrastruktura gwarantuje czyste buty, pełne żołądki i kilka godzin wspaniałych wrażeń.

Tor w Lommel jest bardzo techniczny, stawia wysokie wymagania, ale bez względu na poziom umiejętności jeźdźca gwarantuje maksimum bezpieczeństwa. Podczas belgijskiej rundy na maszynie startowej pojawili się riderzy ME w klasach 125 i 250, MX2 i MXGP. Najgorętszej batalii spodziewaliśmy się podczas wyścigów o tytuł Mistrza Europy i tak rzeczywiście było.

Pretendentami do tytułu jest kilku zawodników i każdy zdobyty punkt może okazać się na wagę złota. Zacznijmy od „ćwiartek”, wśród których pierwsze skrzypce po Lommel zaczął grać znakomity wirtuoz jazdy po piachu Roan van de Moosdijk (19 lat). Roan długo rozpracowywał liderski tandem Forato/Rubini, by w końcu pokonać obydwu i objąć prowadzenie w klasyfikacji generalnej.

Ale ku zaskoczeniu wszystkich wspomniany wcześniej duet nawet nie stanął na podium, za to uczynili to Kevin Horgmo (2.) i Mikkel Haarup (3.). Gwiazdą tej rundy był jednak niewątpliwie Roan. Jechał bardzo szybko zyskując sporą przewagę nad rywalami, dlatego nawet wywrotka w drugim przejeździe nie miała żadnego znaczenia jeśli chodzi o wynik.

Młodego Holendra (pochodzi z Eindhoven), kilkukrotnego mistrza Europy czeka już tylko runda w Szwecji, dlatego ma ogromne szanse na mistrzowski tytuł. Roan Van De Moosdijk: Do końca wyścigu nie zdawałem sobie sprawy, że prowadzę. Zawsze marzyłem o Red Plate no i jest, mam nadzieję że nikomu go już nie oddam.

Niestety pecha miał tym razem Stephen Rubini (chłopak Mileny Kojder), który w piasku nie czuje się najlepiej, dlatego miał przykazane, że jego zadanie to dojechać szczęśliwie do mety. Wykonał je prawie w stu procentach zajmując ostatecznie 8. miejsce, zaliczając jednak niegroźną glebę. Przy okazji…

Podczas treningów jeden z zawodników z teamu Rubiniego nagle stracił panowanie nad motocyklem. Na szczęście upadek nie był groźny, a jaka była przyczyna? Atak padaczki, o której rzeczony rider nie miał pojęcia! Jak widać badania warto wykonywać jak najczęściej, bo przypadłości mogą nas dopaść nie wiadomo kiedy. Na koniec klasyfikacja producentów…

Prowadzi Kawasaki, przed Husqvarną, Hondą, KTM i Yamahą. Czyżby młodzi woleli Kawę niż „pomarańczkę? „Setkarze” również przygotowali widzom sporą niespodziankę, bowiem ani nie Guadagnini, ani nie Guyon (faworyci wyścigu), ale do tej pory 7. w klasyfikacji generalnej Simon Laengenfelder (15 lat) okazał się najszybszy w swojej klasie (2-1.) obejmując prowadzenie w drugim biegu już na trzecim kółku.

Była to jego pierwsza wygrana w EMX. O Simonie pisze się w Niemczech, że to następca Kena Roczena, nic więc dziwnego, że w tym roku młody bawarczyk jedzie w najlepszym prywatnym teamie WZ Racing KTM.

A jaki motocykl preferują nastoletni riderzy? Na czele jest Husqvarna, za nią KTM i Yamaha. A zatem Europa pojedzie jeszcze tylko raz, natomiast na MX2 i MXGP czekają we Włoszech, Szwecji, Turcji i Chinach. A potem MXoN w Assen. Zanim jednak dowiemy się kto zasiądzie na tronie MXGP i obejmie schedę po Herlingsie, teraz o tym, co działo się w piaskach Lommel podczas belgijskiej rundy Mistrzostw Świata.

W sobotę w dniu kwalifikacji było mokro i ślisko. Wszyscy z niecierpliwością czekali na ogłoszenie list startowych, bowiem pojawiła się pogłoska, że na maszynie może pojawić się Jeffrey H. Niestety tak się nie stało, co jednak nie oznacza, że z toru wiało nudą, o nie!

Postarał się o to przede wszystkim „nietykalny” Jorge Prado odnosząc swoje 13. (jedenaście w układzie 1-1) zwycięstwo. Temu gościowi nic i nikt już chyba nie przeszkodzi w zdobyciu tytułu Mistrza Świata. Natomiast „działo się” za plecami Hiszpana. W zapomnienie poszły nazwiska Jacobiego i Olsena, którzy stanęli w Loket na podium obok Jorge.

Piach w Lommel okazał się szczęśliwy dla Vlaanderena i Watsona i to oni święcili swój triumf. Nic nie było pewne także w MXGP. Teraz, gdy nie ma Jeffrey’a i Tony’ego trudno jest przewidzieć cokolwiek, bo nawet Tim Gajser potrafi zaskoczyć.

A zaskoczył w pierwszym przejeździe, gdyż ustąpił pola Febvre (1-2), który wygrał pierwszy niedzielny bieg. Natomiast ogromnego pecha mieli Anstie i Jasikonis, którzy w pierwszym zakręcie uczestniczyli w „bliskim spotkaniu trzeciego stopnia”. Widzieliśmy wściekłą twarz Litwina zbierającego swój sprzęt, no ale cóż, Lommel bywa okrutne. Zresztą orbitujących jeźdźców było więcej…

Kilkakrotnie witał się z matką-ziemią teamowy kolega Gajsera Brian Bogers, Jonass po upadku walczył ze zdefektowanym moto, wyglebił także Anstie. W takich to okolicznościach przyrody zamieszanie na torze wykorzystał Glen Coldenhoff zajmując trzecie miejsce.

Jak się później okazało nie był to wcale przypadek, bowiem Holender w drugim biegu znowu był trzeci! Tym sposobem po raz pierwszy w tym roku stanął na pudle! A Gajser? A Gajser ponownie dojechał do mety drugi, tyle że tym razem został objechany przez Maxa Anstie. Słoweniec wkroczył jednak na podium najwyżej, bo uzbierał najwięcej punktów.

Piachy Lommel tym razem oszczędziły większość jeźdźców, o sukcesie mniej decydowało szczęście, a zdecydowanie umiejętności. Pozostałe rundy rozegrane zostaną na „twardym”, ciekawe jak zakończy się tegoroczna batalia.

fot. Ewa Jeżak,Krzysztof Hipsz