ADAC – Finał sezonu 2019 i powrót Gaby Chętnickiego do TOP 10

Najpierw nielubiane Bielstein, a dwa tygodnie później, w połowie września finał sezonu w Holzgerlingen. Mistrzostwa ADAC MX Masters zakończone, a my wspominamy najciekawsze wydarzenia, przypominając polski udział i co lepszych riderów.

Tegoroczny kalendarz był nieco inny od poprzedniego. Niemieccy organizatorzy rotują miejscami i terminami, ale czynią to tak, by nie było nudy. Raz Gaildorf kończy sezon a raz Holzgerlingen. Bielstein tym razem wylądowało w terminarzu nieco później niż zwykle, bo w sam koniec wakacji.

Kapryśna końcówka lata pokazała swoje gorsze oblicze i nocna ulewa wystawiła na trudną próbę wszystkich uczestników, gdyż tor zrobił się ciężki i śliski. Wróćmy zatem do wydarzeń w Bielstein, zanim powiemy o rundzie finałowej. Niespodzianką był udział aż dwóch gwiazd pierwszej wielkości: Jeffreya Herlingsa i Paulssa Jonassa. Ten pierwszy swój przyjazd zapowiedział sporo wcześniej, bowiem nie było za dużo wyścigów tej klasy w Europie, a Jeffrey potrzebował ścigania, bo bardzo mu tego brakowało po kolejnej przymusowej przerwie. W międzyczasie wystąpił w GP Szwecji, gdzie jednak miał zmienne szczęście i trochę się pogubił z rytmem.

Dla Herlingsa ściganie i rywalizacja jest jednak niczym woda dla ryby, więc wykorzystał niemiecką okazję do startu, i w poszukiwaniu pełnej formy, rytmu jazdy i wyścigowego trybu maksimum, przybył do Bielstein. Jak się okazało, nieco więcej przywiózł Jonass, który zdominował zawody w najwyższej klasie. Łotysz nie od dzisiaj znany jest z dobrej jazdy w ciężkich warunkach, ale sztukę tę opanował jeszcze lepiej od momentu, gdy jego trenerem został Harry Everts. O tym, że Jonass potrafi świetnie rozegrać wyścig w ciężkich, błotnych warunkach przekonaliśmy się najlepiej w Mantovie, gdzie podczas koszmarnie ciężkiego Grand Prix Lombardii wjechał na swoje pierwsze podium w klasie MXGP.

Tym razem również w pełni zasłużenie wjechał na podium, tyle że jako podwójny zwycięzca. Herlings zadowolił się dwukrotnie drugą lokatą, natomiast trzeci na pudle był Tanel Leok. Ale największym zaskoczeniem i dramatem były dwa zera lidera i kandydata na mistrza- Belga Jensa Gettemana! Pierwszy wyścig i… kontuzja na skutek upadku, a drugi bieg rozegrano już bez Jensa. To mogło oznaczać tylko jedno – w klasie Masters wytworzyła się bardzo ciekawa sytuacja, bowiem w miejsce kontuzjowanego faworyta nagle o tytuł mogło walczyć aż trzech riderów.

I jeszcze wszystko mogło być inaczej niż wszelkie rachuby przewidywały. W grze byli: Niemiec Dennis Ullrich, Tanel Leok i… Pascal Rauchenecker z Austrii, który po przerwie przypomniał o sobie w tym sezonie dobrymi występami, oraz dwoma epizodami w MXGP. W Bielstein zajęli oni wysokie miejsca, tuż za dwiema wspomnianymi gwiazdami MŚ, z tym że lepiej od Leoka pojechał Ullrich, a Rauchenecker tracił do trzeciego po Bielstein (w tabeli) Gettemana aż 35pkt.

Między wspomnianą trójką toczyć się więc miała gra o tytuły i końcowe podium, ale jak się okazało, Estończyk Leok nie mógł wziąć udziału w finale, bowiem miał zakontraktowany start ważniejszy, mianowicie w MXGP w Chinach. Warto jeszcze dodać, że debiutujący w najwyższej klasie Masters Słowak Śikyna zajął najlepsze jak dotąd, ósme miejsce w rundzie. W MX2 był tylko jeden jedyny Polak, który przyjechał do Bielstein. Gabriel Chętnicki.

A gdzie reszta? Nie wiemy czy to efekt traumy po śmiertelnych wypadkach tak pozbawił chęci naszych, czy coś ich zmogło, czy mieli wakacje… Wiemy tylko, że Wysocki zrezygnował z powodu odczuwanej jeszcze kontuzji ręki odniesionej w Loket i postanowił zmobilizować wszystkie siły na nadchodzący udział w MXoN. W takiej sytuacji nasz jedyny reprezentant miał okazję zrehabilitować się po nieudanej dla niego rundzie w Gaildorf, gdzie nie udało mu się zdobyć punktów. Gaba zrobił jednak znacznie więcej. Nie tylko że zdobył punkty, ale szturmem wjechał do najlepszej dziesiątki! To był naprawdę udany powrót do tego, co już wcześniej widywaliśmy w wykonaniu naszego utytułowanego juniora starszego.

Najpierw w I biegu Gaba wywalczył dobre 10. miejsce, a potem w drugim wyścigu dołożył kolejnych 11 pkt za ponownie 10. miejsce, i tym samym zdobył bardzo dobrą w tak mocnej stawce rywali dziewiątą lokatę w rundzie. Serdecznie gratulujemy! A jak wyglądała rywalizacja o podium? Ponownie walka o najwyższe trofea rozgrywała się pomiędzy Austriakiem Hoferem, Niemcem Sydowem i…gościem z nieco wyższej już ligi, choć przebywającym długo na L4, czyli Mikkelem Haarupem z Danii. Haarup uczestniczy w ADAC niejako w zastępstwie za udział w MŚ MX2, gdzie po rokującym nadzieje na udany udział w MŚ występie w Argentynie (do ekipy MX2 wystawiła go sama fabryczna Husqvarna) nadeszły niestety gorsze dni, po dotkliwej kontuzji w Matterley.

Duńczyk musiał odczekać spory kawałek czasu, ale jak już wrócił do rywalizacji, znowu dopadł go pech i uraz się odnowił. Teraz w końcu sprawy wyglądają znacznie lepiej i Mikkel szybko pokazał co umie na torze. W Bielstein zanotował kolejny już świetny występ, deklasując wszystkich i wygrywając obydwa wyścigi. Drugi był Hofer a trzeci Sydow. Podium tamtej rundy wyglądało więc następująco: 1. Haarup, 2. Sydow, 3. Hofer. Warto nadmienić, że do rywalizacji wrócił bardzo solidny i coraz lepszy debiutant w MX2 – Niemiec Florian Lion. A swój debiut w MX2 zaliczył idący po mistrzostwo kraju Simon Laengenfelder, który zdobył 7. miejsce w rundzie i wysokie czwarte w drugim biegu.

Ale w tabeli po Bielstein prowadził jednak Sydow, przed Hoferem, co wobec ich zbliżonej jakości jazdy, zwiastowało niesamowicie emocjonującą końcówkę mistrzostw, bowiem szansę na tytuł miał każdy z nich. Od lata bardzo przycisnął Sydow, zachęcony na dodatek udanym debiutem w MŚ, tyle że jeszcze bardziej udane wejście w MŚ MX2 zanotował… Hofer! Po Imoli, gdzie zdobył w rewelacyjnym stylu pierwszą dziesiątkę rundy, był nakręcony i pewny swych atutów. A więc dwaj wojownicy i faworyci mówiący tym samym językiem mieli stoczyć decydującą bitwę, i już to było magnesem dla kilku tysięcy widzów, jacy zjechali w ostatni weekend wakacji do Bielstein, a później do Holzgerlingen.

„Setki” w Bielstein nie startowały, więc ciekawi byliśmy co zrobią najlepsi w klasie 85cm, gdzie coraz śmielej atakuje czeska dwójka- Mikula i Marek (notabene startujący jeszcze w klasie 65cm!). Główne karty rozgrywał jednak kto inny. Edvards Bidzans! Ten łotewski mistrz Europy i wicemistrz świata w tej klasie ma kolejny świetny sezon i bardzo mocno akcentuje swe umiejętności na torze. Po raz kolejny nie miał sobie równych i zwyciężył w obu wyścigach, biorąc pełną pulę. Mały nadbałtycki kraj wciąż pokazuje, że ma znakomite talenty i umie je oszlifować.

Dennis Ullrich

My możemy tylko się przyglądać, gdyż wobec permanentnej nieobecności Polaków w tej klasie nic innego nam nie pozostało. Liderem tabeli był oczywiście Bidzans, ale za nim trwała zacięta rywalizacja o kolejne miejsca końcowego podium. Szansę miało trzech, a miejsca były jeszcze tylko dwa. Co powiedział nam Gaba po przedostatniej rundzie? Po nieudanym dla mnie Gaildorf musieliśmy zrobić pewien reset. Trzeba było trochę inaczej podejść i wyczyścić głowę, zapomnieć o tym co się nie udało. Pomogła mi przerwa i pomógł w tym resecie tata. Do Bielstein przyjechałem z dobrym nastawieniem, ale bez ciśnienia. Wynik okazał się lepszy niż się spodziewaliśmy, więc to dla nas bardzo dobrze i pozwala to lepiej zakończyć sezon, który nie był dla mnie ani łatwy, ani przyjemny po wypadku, który zepsuł mi początek sezonu. Teraz jest już dużo lepiej i czuję się tym podbudowany. Fajnie jest znowu być w TOP 10.

Edvards Bidzans

FINAŁ W HOLZGERLINGEN

Ta niewielka gmina w okolicach Stuttgartu ponownie gościła liczną rzeszę motocrossowych jeźdźców z ponad połowy Europy. Zbliżające się MXoN spowodowało przyjazd paru kadrowiczów, ale byli to głównie ci z drugiej ligi europejskiej. Z ligi polskiej przybył niestety znowu tylko jeden, jedyny zawodnik.

I ponownie był to Gaba Chętnicki. Wysocki musiał zostać w domu, złożony niespodziewanymi problemami zdrowotnymi (na szczęście krótkotrwałymi), zaś o innych Polakach na ADAC jak na razie słuch zaginął… Finał oznaczał piękne święto, gdyż zjawiły się wszystkie klasy i co najważniejsze – dopisywała pogoda, a więc wręczanie pucharów i nagród od licznych sponsorów, oraz wysokich premii finansowych za cały sezon odbywało się w dobrych warunkach. My czekaliśmy i liczyliśmy na kolejne punkty Chętnickiego i… nie zawiedliśmy się!

Nasz rider ponownie pokazał charakter oraz wolę walki, i sięgnął po kolejne niezłe miejsca. Najpierw przyjechał 16-ty, ale w drugim wyścigu wszystko ułożyło się znacznie lepiej i Polak ponownie wbił do czołowej dziesiątki, zdobywając 8. miejsce. Łącznie zdobył 18 pkt i 12. miejsce i udanie zakończył ten trudny, naprawdę wyboisty dla niego sezon. Najważniejsze jest jednak to, że po poważnej kontuzji (skutkującej min. urazem miednicy) i szybszym niż się spodziewano powrocie do ścigania, nasz rider w końcówce sezonu pokazał jakość i zmobilizował się najlepiej jak mógł. To zasługuje na szacunek i na tle bladego polskiego uczestnictwa w zagranicznych ligach wyścigowych jest póki co najlepszym wynikiem.

Tym bardziej, że nie było to łatwe i wymagało sporego wysiłku mentalnego oraz siły woli. Nadeszła pora na rozwiązanie dwóch największych zagadek. Tytułów mistrza Niemiec w klasach MX2 i MX1. I właśnie tu doszło do dwóch największych, totalnie zaskakujących niespodzianek. Mistrzami zostali bowiem nie faworyci i liderzy, ale ci z drugich czy trzecich miejsc! Któż by się spodziewał, że nagle zabraknie w rywalizacji Jensa Gettemana, lidera, który kosił wygrane wyścigi, gdy tylko nie było Seewera, czy Jonassa? I któż by przewidział, że nagła awaria Sydowa pozbawi go tytułu mistrza w swoim kraju na rzecz Hofera?

Tak pięknie nieprzewidywalny, a jednocześnie brutalny i odbierający niemal pewny już triumf bywa motocross. Tak jednak się stało i oto dzięki feralnemu dla Sydowa wyścigowi pierwszemu, Hofer odzyskał przewagę punktową, i nawet zwycięstwo w ostatnim biegu sezonu nie pomogło Niemcowi ukoronować pięknego sezonu mistrzostwem w swoim kraju. Hofer był wprawdzie jednym z faworytów, ale nie miał tak perfekcyjnej drugiej części sezonu. Dramat Niemca wywindował więc Austriaka na mistrza Niemiec, ale Hofer już rok temu szedł po ten tytuł wraz ze swym rodakiem Edelbacherem, lecz złamanie nogi w Tensfeld pokrzyżowało wszystkie plany.

Tak więc w końcu upragniony triumf stał się faktem, i Hofer zdobył swój pierwszy tytuł poza krajem w klasie MX2. Sydowa trzeba pochwalić za pełną mobilizację do samego końca w drugim wyścigu. Liczył być może na „sprawiedliwość losu” i pecha Hofera, ale nic takiego się nie wydarzyło. Podium rundy to Hofer przed swym rodakiem Sandnerem, który dawno nie stał na pudle. Tak więc austriackie duo bardzo udanie finiszowało, przypominając ubiegły rok, gdy to Austriacy zdominowali MX2. Gratulacje! Trzeci na pudle rundy był Niemiec Florian Lion, który pięknie powrócił po kontuzji w EMX. Piąty był kolejny Austriak- Marcel Stauffer.

A więc „kraina KTM” znowu wróciła na szczyt! Mistrzem został więc Hofer, przed Sydowem i Duńczykiem Bastanem Bogh Dammem. Dalej Cyril Genot z Belgii i kolejny Austriak- Michael Sandner. Jednak najwięcej wygranych wyścigów zanotował rzadki gość (a szkoda), Duńczyk Haarup. Tylko 3 rundy i aż 5 wygranych biegów! Tyle samo wygranych miał Sydow, cztery zaś Hofer. Ależ to był sezon! Natomiast w MX1 totalne zaskoczenie, bo oto doszło tam do kolejnego austriackiego triumfu. Pascal Rauchenecker perfekcyjnie wykorzystał okazję od losu i zwyciężył w silnej obsadzie, pozbawionej jednak słynnych gości z MXGP – a przede wszystkim Leoka, który wobec braku Gettemana, został kandyatem na wicemistrza.”

Austriak wiedział, że musi stanąć na rzęsach jeśli chce wejść na podium i zdobyć przynajmniej 36pkt. Już w pierwszym biegu zdobył ich 22, stając na podium za Ullrichem. Za nim Szwajcar Guillod i…dwaj bracia Koch (Niemcy). Ale drugi wyścig był już popisem nakręconego na końcowy sukces Raucheneckera! Pascal poczuł „krew” i rzucił się jak drapieżnik na widoczną w zasięgu wzroku zdobycz. Atak zakończył się pełnym powodzeniem, bo Austriak prowadził przez cały bieg i nie dał sobie wydrzeć triumfu. Wygrał rundę i tym samym wjechał na 3. miejsce sezonu, zdobywając tytuł II wicemistrza Niemiec! Ullrich finiszował w rundzie jako drugi, trzeci zaś był Tom Koch.

A czwarty… kolejny Austriak, Neurauter. I niech ktoś powie, że Austriacy nie są już poważną siłą? Tytuł mistrza zdobył jednak Ullrich (ma ich już pięć i jest to rekordowa ilość w historii ADAC MX Masters!), przed Leokiem i właśnie podobnie jak Glenn Coldenhoff wspaniale finiszującym w końcówce sezonu Raucheneckerem. Co znaczy motywacja i pełna mobilizacja gdy pojawia się nagle szansa na podium! Szkoda że nasz Tomek Wysocki nie miał okazji pokazać więcej z tego co potrafi. Pechowe Moggers (silne zatrucie) a teraz nieobecność na ostatnich rundach sprawiły, że dorobek Polaków jest jeszcze mniejszy, i tylko Chętnicki zdobył względnie sporo punktów.

Był to jednak prawdę mówiąc sezon raczej nieobecnych Polaków na ADAC i kiepsko wyglądają rokowania na kolejny sezon. No chyba że coś się odmieni i przyjdą młodsi….? Oby do tego doszło, bo jeśli nie to będziemy mieli stagnację i zjazd w dół a nie żaden rozwój.  W klasie 125cm doszło do tak długo wyczekiwanej, decydującej o tytule konfrontacji pomiędzy faworytem Niemców, Simonem Laengenfelderem dosiadającym Husqvarny i mającym również sezon życia a pozostałymi rywalami, a zwłaszcza młodym Evertsem. Jego imponujący progres sprawił, że nie tylko stał się faworytem w ADAC, ale wobec nieobecności kontuzjowanego Szwajcara Gwerdera również liderem i kandydatem do końcowego triumfu.

Simon popisowo rozegrał ostatnią rundę i nie pozostawił złudzeń rywalom. Zwyciężył w dwóch wyścigach, wziął całą rundę i został mistrzem kraju! Mało tego, niespodziewanie awansował do kadry niemieckiej na MXoN! I to w miejsce kontuzjowanego Jacobiego. I proszę jaki błyskawiczny skok w górę i piękne zwieńczenie najlepszego sezonu. Simon nieco z boku największych gwiazd EMX125 po cichu robił swoje, ale niesamowita konsekwencja i rozważna jazda w połączeniu z mądrym prowadzeniem zaprowadziły go do mistrzostwa kraju i nagrody jaką jest niewątpliwie reprezentacja kraju.

To jeden z najmłodszych uczestników MXoN i ciekawe jak zaprezentuje się dalej na motocyklu 250cm, którego dosiada już równolegle, przygotowując się do przejścia w MX2. Liam Everts z kolei dwukrotnie zajął 2. miejsce, co dało mu również drugie na podium rundy. Trzeci był Niemiec Nico Greutmann. Natomiast spora niespodzianka na miejscu czwartym. Oto po raz pierwszy tak wysoko w ADAC znalazł się coraz szybszy uczestnik EMX125 i mistrz Czech – Jan Wagenknecht. To najlepszy dowód jak szybko rozwija się czeska kadra juniorska. Oni mają wyniki, my wciąż tylko nadzieje. Widzicie różnicę??? Podium sezonu to: Laengenfelder (aż 10 wygranych wyścigów!), 2. Mike Gwerder (mimo nieobecności na rundzie finałowej, a trzeci gość z dalekiej RPA, debiutant w 125cm Camden Mc Lellan, dla którego jest to kolejne trofeum w ADAC.

Młody Everts tuż za podium. A kto został mistrzem w klasie 85cm? Oczywiście Edvards Bidzans. Tu przynajmniej nie było wątpliwości, ani żadnych komplikacji czy awarii i w ten oto sposób Łotysz zapisał kolejny sukces w tym przepięknym sezonie, gdzie zdobył już 2 medale największych imprez! Podobnie jak Laengenfelder zdominował sezon, wygrywając aż 9. wyścigów i budując wyraźną przewagę. W Holzgerlingen zdobył piękny dublet, wygrywając rundę przed Valentinem Keesem z Niemiec i…znowu Czechem, popularnym Julkiem Mikulą, dla którego też jest to piękny sukces. Wicemistrzem sezonu został Duńczyk Tobias Caprani, a na trzecie miejsce wjechał solidny Belg, jeden ze znanych braci Coenen (Sacha). Sezon ADAC 2019 przeszedł do historii.

Niemieckie tory i austriackie Moggers gościły tych największych, najlepszych, stając się arenami wspaniałej jazdy mistrzów, czy wicemistrzów świata. To z pewnością przyciągało dodatkowo i tak liczną widownię. Największą frekwencję kibiców zanotował znowu Gaildorf (14500), ale w Holzgerlingen cieszyło się z dwóch tytułów mistrzowskich prawie 11.000 kibiców – oczywiście głównie niemieckich. Coraz częściej przybywają tam Austriacy, mający swoją elitę walczącą o najwyższe miejsca.

Są widzowie, są konkretne media (obecne a nie tylko udające patronat jak u nas!), jest relacja telewizyjna i są liczni sponsorzy. ADAC żyje własnym życiem, ale jest to życie przemyślane, bogate, udane i idące naprzód. Z duchem czasu i z duchem rzeczywistego rozwoju tej dyscypliny. Podsumowanie i analiza sezonu, wypowiedzi bohaterów, oraz informacja o nagrodach dla najlepszych riderów w kolejnym wydaniu X-cross (listopad).

Fot: Alek Skoczek, ADAC MX Masters