Chemnitz (dawniej Karl-Marx-Stadt) w Saksonii gości właśnie drugą rundę ADAC SX. Supercrossowe zmagania części najlepszych zawodników kontynentu odbędą się równolegle z podobnymi zawodami w Genewie.
Nas dwudniowe wydarzenia w Chemnitz interesują nieco bardziej z uwagi na start Polaka, Gaby Chętnickiego. Po debiucie w Stuttgarcie jest to jego druga supercrossowa impreza w karierze. Przypomnijmy co działo się trzy tygodnie temu w stolicy Badenii Wirtembergii. Tor był dość trudny, wymagający i gęsto „upakowany”. Dodatkową trudnością okazał się… sam start, który został zmieniony wraz z linią jazdy do pierwszego zakrętu. Nie dość, że okazało się to niespodzianką dla zawodników, to na dodatek sporo kłopotów przysporzyła niektórym sama maszyna startowa, na której polegli zupełnie niektórzy najwięksi faworyci!
Greg Aranda i Dominic Thury musieli mieć nieźle zszargane nerwy, gdy akurat ich bramki nie opadły jak należy i… wszyscy im odjechali. Kolejną „kulą u nogi” a raczej u koła okazał się wjazd w pierwszy konkretny zakręt. Jadący po lewej wjeżdżali bowiem (po wewnętrznej) na najazd małej hopy i musieli z niej…zeskakiwać jak ze skarpy, by zachować tor jazdy. Okazało się to sporym utrudnieniem i przekleństwem paru zawodników, bo manewr ten wyhamowywał ich jazdę, gdy w tym czasie inni (zwłaszcza jadący po prawej) już odjeżdżali. Niestety, dwukrotnie ofiarą tej części toru po starcie padł nasz Gaba i to przekreśliło jego szanse na lepszy wynik, który był jak najbardziej możliwy. Ale wyścigi były pikantne!
Do tego wszystkiego doszła jeszcze typowo supercrossowa mieszanka w postaci błędów, gleb i kolizji, oraz utraty płynności na sekcji rytmicznej oraz źle obliczonych skoków. O tym, że tor w Stuttgarcie daje w kość i po łapach przekonali się min. ci najlepsi w klasie SX1: Florent Richier (zwycięzca poprzedniej edycji) czy Tyler Bowers, albo Filip Neugebauer, którzy odpadli w eliminacjach w jednym z finałów. Zupełną katastrofę zanotował Dennis Ullrich, którego zabrakło w obydwu finałach. Za to znakomity kunszt jazdy na tak trudnym torze pokazał Amerykanin Cole Martinez, który został „Królem Stuttgartu”. Znakomicie pojechał też Greg Aranda, który nawet mimo wspomnianej wpadki na starcie jednego z finałów, jednak wyszarpał drugie miejsce w całej imprezie. Trzeci był Francuz Cedric Soubeyras.
W klasie SX2 też było sporo nieoczekiwanych rozstrzygnięć, ale w pamięci widzów zapadły dwa występy: Niemca Toma Kocha (mistrza ADAC MX2 z ub. roku) i Francuza Thomasa Do, który pokazał tak piękną i płynną jazdę, jak mało który z doświadczonych riderów. Ale to jednak pupil miejscowych okazał się najlepszy. Przede wszystkim dzięki stabilnej, bezbłędnej i pewnej, konsekwentnej jeździe. Dla Kocha nie była to jednak przejażdżka po zwycięstwo. Musiał zwłaszcza w piątkowym, pierwszym finale sporo się napocić i natrudzić, aby wygrać. Pomogli mu w tym nieco rywale, których dopadły trudności toru albo.. błędy własne (zwłaszcza w zakrętach). Tak czy siak- Niemiec wygrał klasę SX2 i został „Księciem Stuttgartu”, przed wspomnianym Thomasem Do, oraz kolejnym Francuzem, Calvinem Fonvieille. W klasie SX3 bezkonkurencyjny okazał się Niemiec Carl Ostermann. A jak wypadł nasz jedyny startujący rodak i jednocześnie debiutant Gabiel Chętnicki? Jak na pierwsze w życiu i karierze zawody SX konkretnej rangi i o uznanej renomie – całkiem nieźle. Wprawdzie dwukrotnie zakończył udział w półfinałach i nie wystąpił w głównych wyścigach o punkty, ale biorąc pod uwagę bardzo krótki okres przygotowań (ledwie 2 tygodnie!) i w ogóle nagłość samej kwestii startu, to jest to wynik zadowalający. Pamiętajmy, że Gaba ledwo co został zaangażowany przez nowy team (niemiecka ekipa Stielergruppe.mx Johannes Bikes SUZUKI) i niemal z marszu zdecydowano, że pojedzie we wszystkich rundach ADAC SX. Czasu było więc naprawdę mało a przecież Supercross wymaga odrębnego treningu i to na odpowiednich torach. Zobaczcie zresztą jak to wszystko skomentował sam po swym debiucie mieszkaniec Śląska. Gaba Chętnicki: Tor strasznie ciężki, naprawdę trudny. O wiele trudniejszy niż te, na których trenowałem przed tą imprezą. Ten supercross to jest naprawdę inna bajka niż MX. Bardzo nieprzewidywalny i wymagający nieustannej uwagi. Jak oceniam swój debiut? Myślę, że jak na pierwszy raz to nie najgorzej. Naprawdę to się cieszę, bo udało się dwa razy dojść do półfinałów i choć nie zakwalifikowałem się do finałów, to jednak ten plan minimum osiągnąłem z nawiązką. Dojście do półfinałów było miłym zaskoczeniem, ponieważ trudność trasy postawiła wysoko poprzeczkę. A przecież mogło być o wiele gorzej. O tym, że naprawdę było trudno dla wszystkich, świadczy to, co działo się już na treningach przed wyścigami. Paru chłopaków odwiozła karetka… Także cieszę się, że jestem cały, nie było żadnego większego pecha czy awarii oraz kontuzji. Co do tego startu, to zmienili nam kierunek po zjechaniu z linii, gdzie stała maszyna. Mieliśmy po starcie jechać 180 stopni w prawo, ale potem (podobno w trosce o szybkość jazdy) okazało się, że pojedziemy w lewo i tam trzeba było albo mieć dużo szczęścia, albo najszybciej wystartować, bo inaczej wjeżdżało się na tę skarpę. Moja nowa ekipa i moje SUZUKI świetnie się spisały, także wyjechałem naprawdę zadowolony z tego co udało się zrobić. Niestety, starszego i doświadczonego kolegi Borisa Maillarda na starcie nie było, ponieważ jest kontuzjowany. Po niedzielnym finale powiem tak: miał to być najłatwiejszy SX z tych trzech, ale widzę, że był na poziomie trudności Dortmundu. Uwierzcie mi, ale supercross to naprawdę całkiem inna rzecz. A z tą maszyną to było tak, że tam była przed nią taka rurka i ona się najpierw ruszała a potem opadały bramki. Raz opadały szybciej a raz wolniej i różne były tego rezultaty jak wiemy. Planuję pojechać wszystkie rundy SX a potem zobaczymy co dalej.
Nadszedł więc czas na drugie rozdanie i drugi egzamin dla naszego jedynego zawodnika w tym cyklu. Na torze w Chemnitz, usypanym z ziemi przywiezionej ciężarówkami (130 wywrotek) zobaczymy w miarę podobny skład jak w Stuttgarcie. Licznie pojawią się więc w SX1 i Francuzi i Amerykanie (zgłoszonych jest aż 10-ciu). Niektórzy z nich trenują przed styczniowym otwarciem sezonu AMA SX, ale jest to jednak tzw. drugi garnitur zawodników. Część czołówki pojawi się bowiem w Genewie a część woli trenować u siebie. Greg Aranda wybrał jednak start w Szwajcarii, i w Chemnitz go nie zobaczymy. Ale reszta, z Martinezem, LeFrancoisem, Richierem, Thurym i Maillardem stawi się na maszynie!
Z kolei w SX2 pojawi się również podobna ekipa jak poprzednio, ale pojawi się też paru Hiszpanów. Jakie są pierwsze wrażenia Gaby z saksońskiego toru? Wygląda na łatwiejszy. Whoopsy są dość duże i długie. Tak ogólnie tor wygląda na fajny, przejezdny. Jest przyczepny i widowiskowy. Start mamy taki jak zapowiadano, bez zmian tym razem. Z pierwszych ujęć kamer widać, że hala Messe Chemnitz jest wypełniona kibicami, którzy w piątkowy, dzisiejszy wieczór będą mieli kilka godzin niezłej dawki emocji. Impreza potrwa bowiem prawie do północy! Bardzo ciasno i gęsto zapowiada się też odcinek tuż po starcie. Przypomina on mocno zagięty wąż i tam pewnie dojdzie do niejednego „incydentu”. Ciekawostką jest odcinek toru prowadzący w tunelu, z prostą niewidoczną dla publiczności. Pojadą też klasy SX3, SX4 a nawet SX5, w której wystąpią najmłodsi uczestnicy, dopiero rozpoczynający przygodę z motocyklami w hali. LIVE, LIVE Timing
Sobotnia część zawodów będzie dla odmiany transmitowana w internecie (Youtube). Zapraszamy do śledzenia i trzymania kciuków za Gabę Chętnickiego!
fot.: Stielergruppe.mx Johannes Bikes SUZUKI, ADAC SX.