Druga runda niemieckich mistrzostw motocrossowych okazała się znacznie lepsza dla biało czerwonych niż poprzednia w Drehnie. Zapunktowało czterech naszych reprezentantów (w tym trzech zawodników Akademii ORLEN Team), łącznie w finałach wystąpiło ich siedmiu.
Zawodom sprzyjała też pogoda, ale każdy wyścig miał odmienny scenariusz. Była też kara dla najlepszego z najlepszych, czyli…Maxa Nagla. Po raz kolejny aż siedmiu Polaków wzięło udział w wyścigach finałowych. I to mimo braku Szymona Staszkiewicza oraz Kuby Barczewskiego (skutki gleb na MP). Największe nadzieje wiązaliśmy z występem Gabriela Chętnickiego (Akademia ORLEN Team) i Tomka Wysockiego. Obaj Ślązacy wydawali się najpewniejszymi punktami polskiej ekipy w Molln.
Tomek dzięki przerwie w startach trochę odpocząć i zregenerować ciało oraz głowę. Gaba dla odmiany startował non stop, a podczas MP w Obornikach pokazał, że jest w stanie sprawić niespodziankę i nawet rywalizować z samym Łukaszem Lonką. Ciekawie zapowiadał się też rewanż Maćka Więckowskiego i Darka Rapacza (obydwaj Akademia OT) za nieudany (bez punktów, nieukończony wyścig) występ w Drehnie. Najpierw jednak Gaba Chętnicki… Tu było wreszcie tak jak powinno być i rider z Zebrzydowic zajął najpierw 10-te, potem 9- miejsce inkasując niezłe 23 pkt i zajmując ostatecznie 8 miejsce w rundzie, co jest wynikiem naprawdę dobrym.
Natomiast osobną kartę zapisał w historii swych występów na ADAC Damian Kojs. Bo to właśnie zawodnik ze Spytkowic okazał się największą niespodzianką w polskiej ekipie. Nie dość, że wywalczył awans do finału (i to z ostatniego możliwego miejsca w wyścigu ostatniej szansy), to jeszcze w wyścigach o punkty pokazał, że w pełni ten awans mu się należał. Damian zdobył swoje pierwsze punkty w ADAC-u! Właściwie obydwa biegi miał niezłe, ale ten drugi drugi przyniósł mu wywalczone 5 pkt za 16-te miejsce. W pierwszym otarł się o najlepszą dwudziestkę. Damianowi chyba było potrzeba właśnie takiego impulsu, pierwszych punktów. Gratulujemy i liczymy na to, że taka zachęta pomoże również w występach Damiana na EMX250.
Maćkowi w sumie też udał się rewanż za Drehnę. Wprawdzie zamknęli go rywale w drugim starcie i wiele już nie zwojował, ale w pierwszym wyścigu zdobył 4 pkt. Skoro mowa o MX2 to nie możemy pominąć Karola Kruszyńskiego (Akademia ORLEN Team). Tu też widać progres, bo na tle ubiegłorocznych wyników, tym razem podopieczny Łukasza Wysockiego był na wyraźnie lepszych pozycjach. Punktów jeszcze nie przywiózł, ale w pierwszym biegu było całkiem blisko najlepszej 20-tki. Pora na Darka Rapacza. Po cichu liczyliśmy na jakieś punkciki, ale na to jeszcze zaczekajmy. Przede wszystkim były to dla Darka pierwsza dwa ukończone wyścigi na ADAC, więc tak naprawdę dopiero teraz sobie pojeździł w finałach. Ale nie była to żadna przejażdżka, lecz dwie, naprawdę mocne pogonie. Na koniec klasa Masters i nasza najsilniejsza dwójka: Lonka i Wysocki.
W zapowiedzi tej imprezy wyraziliśmy opinię, że Lonka jest obecnie dobrze wyjeżdżony a Tomek dla odmiany nie jeździł ostatnio, na skutek urazu głowy w Kegums. Jak się to przełożyło na jazdę w ADAC? Zupełnie odwrotnie… Tomek zanotował całkiem dobry występ, trafiając w pierwszym biegu do TOP TEN (9 wynik), a w drugim też źle nie było (12 miejsce). Ostatecznie dało mu to 11-te miejsce w rundzie i 21 pkt. A zatem występ Tomka udany, choć jak sam mówi mogło być o kilka miejsc wyżej. Niestety, dobrze występu w Molln nie będzie wspominał Łukasz. Lonia miał dwa słabe starty, rywale szybko go zostawili i Polakowi pozostała jedynie gonitwa w walce o lepsze miejsca. Pierwszy bieg to szarża Loni z szarego końca, pokonanie 12 rywali i w efekcie miejsce nie 39-te, lecz 27-me. W drugim biegu było nieco lepiej, ale Łukasz wrócił z zerowym dorobkiem i na pewno nie jest to wynik, jakiego byśmy oczekiwali po najlepszym obecnie w MP zawodniku. Cóż, bywają i takie występy.
ADAC to nie nasze krajowe mistrzostwa i tam schody są naprawdę strome. Bywa, że potknięcia na nich przydarzają się i tym najlepszym. Dobrym tego przykładem jest Rene Hofer czy Henry Jacobi. Obaj w swoich klasach mieli niezbyt udane starty w drugich wyścigach i musieli atakować z odległych miejsc. Henry z dopiero 33 miejsca dotarł ostatecznie na 13 pozycję, ale podium końcowe mu się wywinęło o włos, jako że wygrawszy po błędzie Nagla pierwszy wyścig, jeszcze zdołał zająć łącznie 4-te miejsce (wyprzedził go, mając tyle samo pkt. Nathan Renkens, niespodzianka dnia w klasie Masters). Hofer miał więcej szczęścia i szalonym pościgiem wypracował 10-te miejsce (z aż 28-ego!), co jednak wobec rozmaitych przygód rywali, a przede wszystkim zwycięzcy pierwszego biegu Jetta Lawrence, dało mu punkt więcej i trzecie miejsce na pudle rundy. W obydwu najwyższych klasach zresztą sporo się działo niespodziewanych rzeczy. Wygrywający jeden bieg, mieli kłopoty w drugim.
Chyba największą huśtawkę mieliśmy właśnie w klasie MX2, gdzie panował istny kalejdoskop różności wynikowych. Ale największe zdziwienie w pierwszej serii wyścigów wywołał sam niemiecki Numer 1 Max Nagl. W pierwszy wyścigu stoczył on znakomitą walkę ze swym dobrym kolegą z kadry Jacobim. Henry w końcu dopadł Maxa i zdołał go wyprzedzić, ale Nagl mu się na ostatnim kółku „odciął”, tyle że po zewnętrznej i….wyjechał poza tor omijając skok! Jacobi zdziwiony sygnalizował sędziom to naruszenie zasad i w efekcie, choć to Nagl minął metę jako pierwszy, został ukarany przesunięciem na 2-ie miejsce. W drugim biegu odbił to sobie z nawiązką, prowadząc od początku aż do mety i zostając po raz kolejny zwycięzcą rundy ADAC w królewskiej klasie Masters. W klasie MX2 niespodziewanym triumfatorem rundy został Austriak Roland Edelbacher, który nie od dzisiaj jest jednym z lepszych riderów. Drugi był teamowy kolega Tomka Wysockiego Słowak Śikyna, a więc powraca on do rywalizacji o podium tej klasy.
Trzeci był Hofer, a więc Austriacy są coraz mocniejsi i coraz bardziej widoczni na szczycie tabeli wyników. W setkach najlepszy okazał się Filip Olsson i nie jest to niespodzianka. Niespodzianką była dalsza lokata Raivo Dankersa, który zanotował wpadkę w pierwszym biegu i zainkasował zero. Drugi był już „w porządku” i tam wygrał. Ale wobec takiego obrotu spraw zajął w generalce dopiero 8. miejsce. Podium uzupełnili Raf Meuwissen i Emil Weckman, i tu nie ma zaskoczenia. Nasz Darek Rapacz zajmował 25 miejsce. Na koniec klasa 85ccm, gdzie nadal nie ma Polaków. Jak zapowiadaliśmy, Liam Everts mógł porządzić pod warunkiem, że mu na to pozwolą rywale. No i właśnie dwaj tacy szybcy konkurenci mu jednak nie pozwolili! O ile Camden McLellan (RPA) już pokazał, że może też wygrywać, to Niemcy pewnie nie spodziewali się, że to ich zawodnik Constantin Piller stanie na najwyższym stopniu podium. Everts musiał zadowolić się 3. miejscem, ale nadal jest drugi w tabeli i tu jeszcze wszystko jest możliwe.
Po zawodach powiedzieli:
Tomek Wysocki: Pierwszy wyścig i udany start, ale później przytrafiły się drobne błędy i parę miejsc straciłem, jednak to był całkiem dobry przejazd. Drugi był mniej udany, bo przede wszystkim start miałem gorszy i trzeba było nadrabiać, ale objechałem paru chłopaków i utrzymałem tempo. Próbowali mnie wyprzedzić, jednak nie pozwoliłem im na to, Jacobiemu również. Ogólnie mogło być lepiej i ciągle ta pierwsza dziesiątka się kręci koło mnie, ale już ją ugryzłem i myślę, że dalej będzie dobrze.
Darek Rapacz: Zawody ukończyłem z małymi przygodami. W pierwszym wyścigu sczepiłem się z kilkoma zawodnikami w wyniku czego przewróciłem się i musiałem gonić z ostatniego miejsca na 25-te. Drugi wyścig to lepszy start, ale po kilku zakrętach, przy wyprzedzaniu przewróciłem się i znowu musiałem gonić z ostatniego miejsca. Wróciłem do swojego tempa i przebijałem się do przodu, lecz pod koniec wyścigu odleciała mi dźwignia zmiany biegów. Ogólnie zawody ukończyłem na 28. miejscu z czego nie jestem zbyt zadowolony. Jak dla mnie trudny tor, ciężko się wyprzedzało. Na następnej rundzie postaram się pojechać lepiej.
fot: Jana Śveigerova Teresakova