BHP zawodów MX

Wypadki na zawodach to ryzyko wpisane w motocross. Co innego jednak, gdy wypadek ma zawodnik, co innego gdy dotyczy widzów.

Zbyt często jeszcze niebezpieczne fragmenty toru nie są ogrodzone i a widzowie masowo okupują miejsca wysokiego ryzyka (zeskoki, ostre zakręty, pierwszy zakręt po starcie, łuki na długich prostych). Brakuje także zdecydowanej i stanowczej reakcji obsługi zawodów, która czasami zdaje się nie widzieć intruzów. Jeden głupiec może zepsuć cały wysiłek przygotowań, nie mówiąc już o narażaniu zdrowia i życia. Czy warto więc ryzykować i udawać, że się tego durnia nie widzi? Organizatorzy wiedzą, że widzowie bywają nieostrożni, więc nie ma wyjścia i trzeba nad tym tłumem zapanować. Rękami flagowych i funkcyjnych. Póki nic się nie stało jest ok, jakoś to idzie, ale to może być złudne. Taka złuda zakończy się w momencie pierwszego procesu sądowego o odszkodowanie na rzecz poszkodowanego kibica. Największa plaga to wędrówki przez tor. Czasami są uzasadnione, ale muszą być bezwzględnie bezpieczne. Wyczulony i myślący flagowy czy sędzia wie, kiedy przepuścić ludzi i na co uważać. Powierzanie niebezpiecznych odcinków toru lub newralgicznych „wypadkogennych” miejsc w ręce niedoświadczonych młokosów może skończyć się naprawdę źle. I potem co? Rider winien, bo za szybko jechał? Każdy organizator zna swój tor na tyle, że wie gdzie są miejsca ryzyka. I tam powinno się ustawić tych doświadczonych funkcyjnych – takich, którzy nie boją się natychmiast wskoczyć na tor i zareagować jak należy.

Grzechami głównymi są: brak szybkości reakcji na zdarzenie czy wypadek, brak odwagi i zdecydowania w działaniu, brak sprawnej komunikacji pomiędzy służbami a dyrektorem czy sędzią (tu o dziwo okazuje się, że zwykłe amatorskie zawody potrafią mieć krótkofalówki dla flagowych i to się sprawdza), brak egzekwowania przyjętych zasad bezpieczeństwa (czyli przymykanie oka na to, co się dzieje źle), niedostateczne przeszkolenie funkcyjnych, słaba koordynacja działań, lekceważenie zagrożeń i niedostateczne zabezpieczenie miejsc ryzyka.

A teraz  kilka zdarzeń ku przestrodze.

MIROCIN (21.09.2014, Strefa Zachodnia). Start, długa prosta, publiczność za zwykłą siatką, pierwszy zakręt łagodny, kilku rozpędzonych zawodników z najliczniejszej klasy MX2C nie mieści się i wpada prosto w ludzi. Karetki, helikopter, policja, bez ofiar na szczęście, ale kibice z licznymi ranami i złamaniami. Sprawa ciągnęła się przez rok, ponieważ policja potraktowała to jako wypadek drogowy (przesłuchania, świadkowie itp.). Rok później start w Mirocinie został już zmieniony, zawodnicy jadą w innym kierunku i pierwszy zakręt ma 180 stopni.

OSIELEC (31.08 2014, Strefa Południowa). Podwójny karambol w miejscu lądowania po najdłuższym skoku. Przyczyna? Nikt nie zasygnalizował nadjeżdżającym i skaczącym, że za górką leżą ludzie i motocykle. Riderzy szybko zeszli, ale sprzęty pozostały no i  były kolejne, niebezpieczne upadki.

STRYKÓW (28.05.2016 MP). Wypadek Maćka Więckowskiego na zeskoku. Mówi jeden ze świadków: „Po drugim kółku na trasie zapanował chaos z powodu dużej gleby Maćka, wyglądało to dość groźnie, ale drugą sprawą był brak czerwonej flagi kiedy karetka wjechała na tor i brak odpowiedniej sygnalizacji informującej o akcji służb medycznych. Wyścig wciąż trwał, kiedy ratownicy udzielali pierwszej pomocy! Dopiero po dwóch czy trzech kółkach pojawiła się czerwona flaga”.

CZERWIONKA (kwiecień 2014 Strefa Południowa). Zaraz po starcie klasy 85ccm jeden z zawodników zostaje podcięty, jego moto wyskakuje w górę, koziołkuje i zatrzymuje się tuż pod  nogami kompletnie zdezorientowanych widzów stojących na skarpie vis a vis startu. Na tym samym torze rok wcześniej zniesiono jednego z fotografów, który tak szukał lepszego ujęcia, że wskoczył prosto pod pędzący motocykl.

Na szczęście bezpiecznych obiektów jest coraz więcej. Robi się na nich wszystko, aby ryzyko wypadku zminimalizować. W Obornikach wybudowano trybuny a tor jest tak usytuowany, że praktycznie poruszają się po nim tylko osoby uprawnione. Z kolei we Wschowie, Lidzbarku czy Sobieńczycach kibice mogą skorzystać z tuneli pozwalających na bezpieczne przemieszczanie. Następna kwestia to brak niebieskich flag. Doświadczeni obserwatorzy – znający zagraniczne zawody – wytknęli organizatorom tegorocznych rund MPMX w Strykowie i Głogowie, że dochodziło do niebezpiecznych sytuacji z udziałem dublowanych riderów. Ich nieodpowiedzialne i nieprzemyślane manewry (oglądanie się, skręcanie, zajeżdżanie drogi, nagłe ściganie się z szybszymi) stanowiły zagrożenie dla liderów i mogły spowodować poważną kolizję.

Tak naprawdę każdy może przyczynić się do tego, by zawody były bezpieczne i udane. I sędzia, i dyrektor zawodów, i flagowi, i widzowie i sami riderzy. Czasami lepiej wrzasnąć na niesfornych kibiców i pogonić ich z miejsc zakazanych lub wydać te 100zł więcej na kilkanaście metrów siatki, aby nie mieć kosztownych problemów. Wszystkiego przewidzieć wprawdzie się nie da, jednak zawsze można coś poprawić i zmniejszyć margines ryzyka. Zawody mają bowiem wszystkim dać radość a nie kończyć się w szpitalu czy na sali sądowej.

fot: Alek Skoczek, Ewa Kowalewska

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułTim Gajser
Następny artykułAgnieszka Smolińska