Błażusiak kontra Haaker, Webb i Gomez. Riesa gotowe na drugą rundę SuperEnduro!

Początek sezonu SE znakomity po ekscytującej pierwszej rundzie w Krakowie, w której triumfował Tadek Błażusiak (PL – KTM).

Teraz, piątego dnia nowego roku elita World SuperEnduro spotka się ponownie, by walczyć 5 stycznia w SachsenArena (6000 miejsc) w Riesa. Riesa znajduje się w Saksonii, liczy ok. 34 000 mieszkańców. Ze Zgorzelca na SachsenArena jest tylko 156 km. A więc wcale nie tak daleko! Warto się tam wybrać, tym bardziej że wśród zawodników będą i nasi jeźdźcy.

Riesa 2018

Przede wszystkim Tadek Błażusiak, zwycięzca rundy krakowskiej. Sześciokrotny Mistrz Świata przybędzie do Riesa jako aktualny posiadacz czerwonej tablicy lidera. Zważywszy jednak na fakt, że to dopiero początek rozgrywek a konkurenci prezentują znakomitą formę, będziemy zapewne świadkami fantastycznych pojedynków. Polak ma tylko 2 punkty przewagi nad aktualnym mistrzem świata Cody Webb’em (USA – KTM).

Cody Webb

Dominujący w zeszłym roku w Niemczech Kalifornijczyk będzie zapewne próbował przejąć kontrolę i pokrzyżować plany swojego partnera z zespołu KTM Factory. Colton Haaker (USA – Husqvarna) również będzie chciał awansować o kilka miejsc. Mistrz AMA Endurocross z roku 2018 jest w coraz lepszej formie. Nie zapominajmy także o jego koledze z drużyny Alfredo Gomezie (E-Husqvarna)… Hiszpan był jedynym, który miesiąc temu wygrał wyścig z Błażusiakiem w Krakowie. Przed własną publicznością zapewne zechce zabłysnąć także Kevin Gallas (D-Husqvarna) i dołączyć do walki o podium. Z niecierpliwością czekamy również na to, czy „niespodzianki” pierwszej rundy: Diogo Vieira (P – Yamaha) i David Leonov (RUS – Husqvarna) znowu dostaną się do pierwszej dziesiątki.

Na pewno swoje trzy grosze wtrącą Xavi Leon Sole (E-Husqvarna) i Jose Maria Juan Bernebaeu, nie wiadomo natomiast w jakiej formie jest nieobecny w Tauron Arenie Cristobal Guerrero (E – Yamaha). Na koniec liczymy na powtórkę fantastycznego przejazdu Dominika Olszowego (Junior), którego wszyscy zagraniczni dziennikarze uznali za „odkrycie roku”. No i Emil Juszczak, wielki pechowiec z Krakowa miejmy nadzieję odrodzi się jak Feniks z popiołów.

fot. KTM