No to mamy nowego gracza w polskim motorsporcie. Jakiś czas temu obserwowaliśmy zawody CC na torze Przybyszowy zorganizowane przez Lobo Moto (do tej pory jak głosi reklamowy baner zajmujący się: naprawą i serwisem, tuningiem zawieszeń, szkoleniem mx, motoporadnikami, sprzedażą.
Wydawało nam się, że wspomniane zawody to tylko taki „incydent” w działalności teamu, bardzo zresztą udany (o zawodach cross country piszemy w tym numerze). A tu tymczasem niczym grom z jasnego nieba dociera do nas info, że na wspomnianym torze odbędzie się nie tylko strefa centralna, ale i południowa.
Mega wyzwanie godne Zawiszy Czarnego! Z tym większą ciekawością ruszyliśmy pod Końskie, gdzie w pobliskich lasach miało odbyć się rzeczone ściganie. Wjeżdżając na teren dawnej piaskarni kopary nam opadły. Tor jak spod igły, wypieszczony na każdym metrze. Kilka szybkich prostych, ciekawe skoki a zwłaszcza ten jeden, vis a vis padoku, tak żeby wszyscy mogli podziwiać whipy w wykonaniu najlepszych polskich riderów.
Bo do Przybyszowy przyjechało ich kilku: Chętnicki, Barczewski, Więckowski, Wizgier, topowi jeźdźcy Mistrzostw Polski. Pojawili się także najmłodsi adepci sztuki MX, że wymienimy choćby takich zawodników jak Pryk, Stasiak, Śniady czy Kotowicz. W sumie wystartowało ich 130. Ale wszyscy, dokładnie cała stawka plus obsługa zawodów zasługują na słowa uznania za to, że wytrzymali mega upał.
Oczywiście adrenalina zrobiła swoje i nie wszyscy odczuwali pod kaskiem ponad 30 stopni, jednak szacun dla startujących. Zanim o samych zawodach imponderabilia. Hitem było stoisko Koła Gospodyń Wiejskich Przybyszowy, gdzie za symboliczne pieniądze czekały na skonsumowanie fantastyczne domowe pierogi i domowe ciasta.
Na uznanie zasługuje nagłośnienie, bowiem jak zwykle profesjonalny komentarz Andrzeja Rencza było słychać z każdego miejsca. No i polewanie toru… Było na bogato, żadnego oszczędzania wody, zamontowane zraszacze pracowały na pełnych obrotach, a polewaczki zraszały start kilkukrotnie. Tak więc warunki do jazdy idealne.
Marshale stali wszędzie tam gdzie trzeba, dojazd na tor komfortowy, parkingi dla kibiców przygotowane, więc trudno się dziwić, że fanów motocrossu przybyło sporo. No i wszędzie, na każdym kroku informacje przypominające o zagrożeniu koronawairusem plus dziesiątki butelek z odkażającym płynem. Minister Zdrowia byłby zadowolony.
Zanim zaczęła się jazda, kilka słów o tym, o czym najczęściej dyskutowano w depo. O obniżeniu wysokości nagród na MP MX. Decyzja PZM nie spodobała się zawodnikom, zwłaszcza że nagrody fundują kluby, a nie Związek. Ale PZM bardziej lubi decydować niż dawać, więc żartowano sobie, że w nagrodą będzie teraz pół opony albo jedna rękawiczka. A tak na marginesie…
Może należałoby pomyśleć o dofinansowaniu klubów w okresie pandemii? Jednocześnie nasuwa się i takie pytanie: czy brak finansowania jest powodem, że coraz więcej zawodników ucieka z offroadu do żużla? Zaczęło się od Wiktora Jasińskiego, teraz w jego ślady poszli Kuba Kowalski i Wiktor Rafalski, którzy już trenują w GKM Grudziądz. Wróćmy jednak do ścigania na torze Przybyszowy.
Najliczniej obsadzona była klasa MX2C z czego płynie wniosek, że najwięcej poweru mają amatorzy (26). Smuci z kolei fakt, że najmniej liczne były MX65 i MX85, bo przecież to nasza przyszłość sportów motorowych. O dziewczynach nawet nie wspominamy, bo zjawiły się tylko 3. W klasie Open – też niezbyt licznej – mieliśmy za to trzy brylanty: Gabę Chętnickiego, Kubę Barczewskiego i Maćka Więckowskiego.
Tych trzech muszkieterów pokazało, że są w znakomitej formie, a ich whipy wzbudzały zachwyt licznie zgromadzonych kibiców. Było na co popatrzeć. Ale nie tylko oni dostarczyli widzom emocji. Klasa 65 zawsze wzbudza ogromne zainteresowanie. I tak też było i tym razem, bo maluchy pomykające na swoich maszynach wyglądały wspaniale. Jeszcze kilka lat temu jechali nieporadnie, bardziej bawiąc się niż rywalizując.
Teraz to inna rozmowa, na skoki i w zakręty wjeżdżają niczym profi, widać że wola zwycięstwa jest w nich niezwykle silna. W 65-tkach zadebiutował podopieczny Łukasza Kurowskiego Marcin Kaczorowski, którego poznaliśmy na ONEeleven Moto Camp, gdzie zachwycił nas swoją szybkością i dynamiczną jazdą.
No i proszę, w konfrontacji z rywalami, gdzie dochodzi jeszcze dodatkowo stres, Marcin dał sobie świetnie radę zajmując piąte miejsce. Zwróćcie uwagę na tego Speedy Gonzalesa z numerem 8. W klasie 85 pojechał m.in. Mikołaj Stasiak. W ubiegłym sezonie 6. w generalce, w tym roku, jeśli dalej będzie prezentował tak wysoką formę ma szansę na pudło (wygrał Bartosz Jaworski). A kto wie, może i w zbliżającym się Pucharze Polski, który już w najbliższy weekend w Obornikach?
W klasie Junior bez niespodzianek: 1.Pryk, 2.Śniady, 3.Kotowicz. Kolejność mogłaby być inna, ale ta trójka była raczej gwarantowana. Podobnie w klasie Masters. Jeśli na maszynie pojawia się Paweł Wizgier to wiadomo, że będzie grubo. Tak było i tym razem, maksymalna liczba punktów i pierwsze miejsce.
A na koniec królewska klasa Open, w której niepodzielnie panowali wspomniani wcześniej Gaba, Kuba i Maciek. Obydwa wyścigi wygrał Chętnicki, natomiast Barczewski i Więckowski pozamieniali się miejscami. Ich jazda to była poezja, zwłaszcza Gaby, który wręcz płynął po torze. To była ogromna przyjemność patrzeć na tę trójkę. Ciekawi jesteśmy jak potoczą się ich losy podczas Mistrzostw Polski, które ruszają pod koniec sierpnia w Człuchowie.
Podsumowując… Lobo Moto spisało się na piątkę i czekamy na kolejne zawody na torze Przybyszowy. Warto tam być.
Gabriel Chętnicki: Zawody były bardzo dobre, ciekawa nitka toru, podobały mi się te techniczne zakrety, proste z długimi falami męczące, ale efektowne! Tor na pewno do łatwych nie należy. Jeśli chodzi o połączenie stref wydaje mi się, że to dobrze, iż udało się jednak jakoś „wpiąć” strefę południową, bo wiele osób ostro się na nią przygotowywało i byliby zawiedzeni, gdyby jednak nic się nie odbyło. Moje plany na sezon ciągle te same: ADAC, jednak wiadomo że trwająca afera z koronawirusem jest aktualna i ciężko cokolwiek zaplanować na dłuższą metę. Aktualnie startuję w teamie STIELER-GRUPPE MX JOHANNES BIKES SUZUKI, a moje moto to Suzuki 250 RMZ.
Maciek Więckowski: Tor świetny, organizator zrobił dobrą robotę. Mimo słońca i totalnej suszy tor był w świetnej kondycji, a przecież poza motocyklami rozegrano na nim także Mistrzostwa Polski Quadów. Dlatego nie przeszkadzało mi lekkie opóźnienie, polewanie trochę czasu zajmuje. Była super walka między mną a Kubą, mocno gaz trzyma także Gaba, liczę więc na mega pojedynki w Człuchowie na Mistrzostwach Polski.
fot. Krzysztof Hipsz