Classic Enduro/Metzeler Cup 2022 w Bielsku Białej na szóstkę

Klasyki w Bielsku Białej ścigają się już sześć lat. To jedno z niewielu miejsc, gdzie leciwe, ale jakże wypieszczone cezety, bety, javy czy kateemy za sprawą swoich właścicieli pokazują, że jeszcze mogą. I to jak!

Sobota nie zapowiadała się zbyt ciekawie. Szalejące na południu ulewy mogły poważnie namieszać organizatorom Classic Enduro/Metzeler Enduro Cup. Niemal całą drogę z Wawy do Bielska padało, ołowiane chmury nie nastrajały zbyt optymistycznie. Na szczęście na kilkanaście kilometrów przed celem podróży można było wyłączyć wycieraczki.

Wjeżdżając na padok kątem oka zobaczyłem przebijające się promienie słońca. Nie było źle. A w padoku istne muzeum motocykli. Choć wiekowe, wyglądały jak świeżo wypieczone bułeczki wyjęte prosto z pieca. Zawody zlokalizowano na terenie jednostki wojskowej, która udostępniła mega parking i teren dawnego poligonu, na którym wytyczono trasę wyścigu.

Tym razem mniej było ekstremu, zdecydowanie postawiono na jazdę techniczną: bardzo dużo zakrętów, niewiele miejsca do wyprzedzania, kilka niezbyt wymagających hopek i sporo śliskiego błota, bez szybkich prostych. Kto wcześniej nie zadbał o kondycję, mógł łatwo polec.

Pierwszym spotkanym zawodnikiem był Ryszard Augustyn, legenda polskiego enduro – „Lubię przyjeżdżać do Bielska, gdzie 40 lat temu zaczynałem swoją motocyklową karierę, a przygodę z klasykami kilka lat temu. Są tu wspaniałe tereny do ścigania i fantastyczni ludzie. Wystartuję na KTM 250 Twinshock, rok produkcji 1981. Dwa lata był nieruszany, więc zobaczymy jak się spisze. Sprzęt jest w stu procentach oryginalny” (dodajmy rider i jego moto spisali się świetnie zajmując 3. miejsce po dwóch wyścigach w klasie Twinshock).

Kilka metrów dalej zobaczyłem busa na angielskich blachach. Tak jest, z dalekiego Albionu zjechali riderzy zrzeszeni w klubie miłośników starych motocykli, do którego należą także dwaj Polacy. Taka wyprawa to nie tylko dwa tysiące kilometrów w jedną stronę, ale także masa biurokracji związana z wywozem motocykli z kraju spoza Unii Europejskiej (kiedyś było to dużo prostsze). Darek Zbyrowski (6. w klasie Evo2. Od 19 lat mieszkający na Wyspach) – „Należymy do klubu Nord East Vinduro Team z Wooler (hrabstwo Northumberland w północnej Anglii). Wystartuję na Hondzie CR250 z 1989 roku. Przyjechaliśmy do Bielska w osiem osób, w tym jedna dziewczyna. Wszyscy są fanami starych motocykli, organizujemy wiele imprez cieszących się sporym powodzeniem, a jest w klubie prawie półtora tysiąca ludzi. Jeśli ktoś miałby ochotę nas odwiedzić zapraszamy, nawet bez motocykla, bo sprzętu mamy sporo”.

Kilka szybkich rozmówek za mną, czas na mały rekonesans po padoku. Zacząłem od biura zawodów rozlokowanego w mega wiacie. Pod dachem stoły, na których wygodnie można było wypełnić zgłoszenie, odebrać kostkę i… pamiątkowy t-shirt za darmo, w ramach wpisowego, chyba najniższego w Polsce (100, 150 i 200zł). W rogu salki zobaczyłem stos nagród (wiele ufundowanych przez Olek Motocykle, a także komplety opon Metzeler). Na bogato, robiły wrażenie.

Damian Baron (Classic Motorsport) – „Klub powstał kilka lat temu przede wszystkim, aby organizować różne imprezy. Kilka nam chyba wyszło, bo w tym roku lista zgłoszeń była imponująca, niestety pogoda niektórych odstraszyła i ostatecznie w Classic pojechało blisko 49 jeźdźców, a w Metzeler Cup 69. Jak na średnią frekwencje na tegorocznych zawodach, chyba nieźle. Dlaczego „klasyki”? Bo sami je lubimy, poza tym sporo starych motocykli stoi sobie po garażach, więc postanowiliśmy dać im szansę (i ich właścicielom), żeby mogły spróbować się w terenie a nie tylko cieszyć oczy.

Raduje nas obecność Anglików, Czechów i Słowaków, mieli być Holendrzy, ale być może wystraszyły ich komunikaty pogodowe. W przyszłości planujemy sami ruszyć poza granice Polski, aby wjechać do międzynarodowej rodziny klasyków. Rozważamy także rozszerzenie formuły organizowanych imprez, dlatego być może w przyszłym roku przymierzymy się do sprint enduro. Mam nadzieję, że przełamiemy hegemonię rowerzystów, których w górach jest zatrzęsienie, i że Sebastian Krywult ponownie wsiądzie na endurówkę, ale motocyklową (śmiech)”.

I nadszedł czas igrzysk. Start klasami Classic na dość płaskim zboczu, potem bardzo wąski zakręt w prawo pod kątem 90 stopni i wjazd na quasi próbę motocross, krętą i śliską. Niemal na całej trasie kibice, choć dotrzeć w niektóre miejsca było dość trudno. Jedni szybciej, drudzy wolniej, ale w większości docierali do mety w jednym i drugim wyścigu.

Część druga bielskiego eventu to Metzeler Enduro Cup, czyli enduro A.D. 2022, wcześniej jednak na skróconej trasie pojechała dwudziestka (Kids) najmłodszych uczestników zawodów. Ich starsi koledzy ścigali się w klasach Junior, Master i Senior ( komplet wyników znajdziecie na www.wynikizawodow.pl).

Ale był ktoś, kto zwrócił moją uwagę szczególnie. Gdy usłyszałem charakterystyczny dźwięk wydawany przez obracający się łańcuch wiedziałem, że obok mnie przejechał „elektryk”. Po chwili okazało się, że jest to samoróbka Krzyśka Skoczylasa – „Skonstruowałem go sam, jest to konwersja motocykla spalinowego Husqvarna T250 na elektryka (550 Nm na tylnym kole, ok 35KM). Zastosowałem w nim baterię z porszaka taycana (ładuje się do 2 godzin), mogę przejechać 3,5 godziny w terenie. Po dzisiejszym wyścigu trwającym 80 minut zostało 32% baterii. Zawiodły jedynie umiejętności ridera (śmiech). Tygodniowa praca na hamowni przyniosła efekt, motocykl oddawał moc płynnie, nie szarpał I to się udało. Sprzęt nie ma biegów, rozpędza się bez żadnych strat od zera do 110km/h. Moto gotowe do jazdy waży 97kg. Sprzęt traktuję przede wszystkim rekreacyjnie, nikt mnie z lasu nie wypędzi i jak miło jest podczas jazdy posłuchać śpiewu ptaków czy szumu strumienia”.

Wyjeżdżałem z padoku z uśmiechem na twarzy. Fantastyczna atmosfera, o którą coraz trudniej na zawodach profi, dobra organizacja, powszechna serdeczność, nowe znajomości i przekonanie, że choć czasy mamy trudne można jednak zrobić coś, co pozostanie pamięci wielu ludzi.

tekst i foto. Krzysztof Hipsz

Klasa GP ’75
Klasa motocykli wyprodukowanych do 1975r: hamulec przód i tył bębnowe, silniki chłodzone powietrzem, dwa tylne amortyzatory, skok tylnego koła max=130mm, przedni widelec klasyczny, przednie zawieszenie skok max= 200mm, średnica cylindra przednich lag max= 35mm.

Klasa TWINSHOCK
Klasa motocykli wyprodukowanych do 1990r. spełniających wszystkie następujące warunki techniczne: silnik chłodzony powietrzem, bębnowe hamulce przód i tył, przód klasyczny widelec (nie upsidedown), dwa amortyzatory z tyłu + wyjątkowo dopuszczony pojedynczy system amortyzatora – tylko dla Yamaha -YZ-IT-DT 1975-1981 – typu Cantilever tj wahacz trójkątny-stały, system bezdźwigniowy i pojedynczy amortyzator montowany pod zbiornikiem paliwa.
Odstępstwo choć w jednym elemencie automatycznie przenosi moto do klasy EVO-1.

Klasa EVO-1
Klasa motocykli enduro-mx produkowanych do 1990r.
Wymagania konstrukcyjne: przedni widelec typu klasycznego (niedozwolony upsidedown), przynajmniej 1 hamulec typu bębnowego lub 2 hamulce bębnowe (niedopuszczone 2 hamulce tarczowe), dopuszczony silnik chłodzony cieczą lub powietrzem, dopuszczony tylny amortyzator pojedynczy lub twinshock.

Klasa EVO-2
Klasa motocykli enduro-mx produkowanych do 1992r. o rozwiązaniach konstrukcyjnych nowocześniejszych od klasy EVO-1 (niespełniających wymagań regulaminowych klasy EVO-1), Dopuszczony przedni widelec upsidedown, dwa hamulce (przedni i tylni) typu tarczowego, silnik chłodzony cieczą lub powietrzem, tylny amortyzator pojedynczy lub twinshock.

Motocykle we wszystkich klasach muszą być przygotowane zgodnie z rozwiązaniami technicznymi z lat ich produkcji. Musi być także zachowana spójność modelowa ramy z silnikiem.