Człuchów to marka ze znakiem jakości Q. Tak było, gdy rządy sprawował Tadeusz Szwemin.

Tadzia już nie ma między nami, dlatego wszyscy byli ciekawi, czy jego „spadkobiercy” udźwigną ciężar legendy tego miejsca. Udźwignęli…

Przynajmniej pierwszego dnia V rundy ORLEN MXMP, bo drugi dzień dopiero przed nami, a nie należy chwalić go przed zachodem słońca. Gdy wjechaliśmy na padok szok, ten to tor czy nie ten. Niby ten, ale jednak inny. Jakby bardziej zwarty, bardziej kompaktowy. I rzeczywiście, zniknęła na zawsze część nitki niewidoczna dla widzów, teraz wszystko dzieje się jak na dłoni.

Mało tego, wzdłuż toru pojawiły się hydranty, czyli matka natura może teraz kaprysić, a i tak wszystko zostanie nawodnione jak należy (chwała władzom miasta, bo to z miejskiej kasy poszły pieniądze). Sobota należała do czterech klas: setkarzy, MX65, Kobiet i klasy Open. Niestety, nie wszędzie frekwencja mogła zadowalać. I jest to tym bardziej przykre, że ludzie z CzAMK-u bardzo się postarali.

Darek Rapacz

I tak… w klasie MX125 pojechało ledwie 17 zawodników. Żal, bo to klasa rozwojowa i na jej podstawie można dywagować, jakie perspektywy roztaczają się przed polskim motocrossem. Ale przy tej liczbie startujących trudno cokolwiek wnioskować. Jak zwykle w obsadzie znaleźli się dwaj rywale, co prawda z jednej akademii (ORLEN Team), to jednak gdy pojawiają się na maszynie startowej są dla siebie niczym wilcy walczący o przywództwo w stadzie. Mowa rzecz jasna o Darku Rapaczu (1-3) i Czarku Lewko (3-3).

Tym razem lepszą formę zaprezentował Darek, choć i tak nie udało mu się wejść na najwyższy stopień podium, który zaanektował Artsiom Sazanovets (2-1) z Białorusi. Nasi zawodnicy powinni być szczególnie czujni przed kolejnymi rundami, bowiem co prawda Artsiom nie zagraża ich pozycji, ale czwarty w generalce jest znakomicie jadący Daniel Volovich (także Białoruś), który również ma chrapkę na medalową pozycję. Tak więc zapowiada się ostra jazda. Nieco bardziej stabilna sytuacja jest u Pań. Tu absolutną dominatorką okazała się Anna Stecjuka.

Wiktoria Jasińska

Ta bardzo szybka Łotyszka przypomina stylem jazdy naszą Joannę Miller, jest nie do objechania i wszystko wskazuje na to, że będziemy mieli Mistrzynię Polski z zagranicy. W pewnej odległości podąża za nią konsekwentnie Karolina Jasińska (2-2), która ma ogromny apetyt na tytuł vice mistrzyni. Trzecia w Człuchowie była Alina Łaszcz, riderka po kontuzji i przerwie w startach goni rywalki, jednak czy uda się jej wyprzedzić Wanessę Rapacz (4-5)? Hmmm, to chyba będzie niemożliwe.

MX Kobiet

Niestety o pechu może mówić Julka Jarmołkowicz, druga w klasyfikacjach. Dwie gleby plus niestety kontrolowany block pass jednej z rywalek pozbawił ją szans na dobrą pozycję. Ale Julka to bardzo młoda zawodniczka, na triumfy w MP ma jeszcze czas, a że prowadzi w strefie północnej, życzymy jej utrzymania tej znakomitej pozycji. Dziewczyn wystartowało niestety również niewiele, bo tylko dziewięć (gdzie te kobiety!). Za to motocrossowy narybek w ilości 26 młodych jeźdźców z MX65 uradował nasze serca. Jak widać zaplecze mamy solidne, i zdolne, bo przypomnijmy dwóch naszych reprezentantów wystartuje już za tydzień w ME w Loket. Dlatego faworyt wyścigu Miko Stasiak miał przykazane: bez szaleństw, żadnych skoków, gdyż Czechy czekają.

Dawid Zaremba

I rzeczywiście ich nie było, a mimo to Stasiak dwukrotnie wygrał w swojej klasie. Takich zdolnych adeptów ma Akademia ORLEN Team. Akademickich barw skutecznie bronił także Dawid Zaremba (3-2), trzeci do mety dojechał Mieszko Polnar (2-3). Jeszcze klarowniej było w klasie Open (dlaczego rozegranej w sobotę, a nie w niedzielę kiedy jest znacznie więcej kibiców?). Na pudle stanęli: Łukasz Lonka (1-1) i akademicy Karol Kruszyński (2-2) oraz Szymon Staszkiewicz (3-3).

Łukasz Lonka

Jednak zwycięstwo Łukaszowi nie przyszło tym razem łatwo: Kruszyński kąsał go od startu do mety obejmując czasami nawet prowadzenie. Lonia zaliczył nieudany skok po sczepieniu się z Nojusem Gasiunasem z Litwy, jednym słowem victoria okupiona ciężką pracą. Było też sporo pechowców: dwa razy nie ukończył wyścigu Wiktor Jasiński, po grzbiecie ktoś przejechał Sebastianowi Witkowskiemu, efektowne gleby zaliczyli Barczewski i Mańk.

Arek Mańk

Jednym słowem Open dostarczyło sporo emocji, dlatego szkoda, że przeżywała je ledwie garstka widzów.

fot. X-cross