Dąbrowa pełna niespodzianek

IV Runda Mistrzostw Strefy Polski Południowej w Dąbrowie Górniczej stała pod znakiem licznych niespodzianek oraz sporej liczby gości, jacy pojawili się na torze w Zakawiu. Stała też pod znakiem wyraźnej poprawy w zakresie przygotowania i nawodnienia toru. Nowy system zraszania sprawdził się niewątpliwie.

Jak widać, można iść z duchem czasu i poprawić wcześniejsze niedociągnięcia. Zawody zdecydowanie na plus. Jedynie frekwencja riderów i kibiców mogła by być większa…. Jak zapowiadaliśmy przed weekendem, impreza stała pod znakiem dwóch gości specjalnych.

Flagowy rider Stowarzyszenia MotoDąbrowa- czyli Tomek Wysocki, wraz z braćmi i ojcem Henrykiem dzielili się spostrzeżeniami, doświadczeniem i cennymi radami z innymi. Z kolei przebywający na południu Polski z wizytą prywatną Tristan Charboneau korzystając z „wolnego” od startów w ME EMX 250, pojawił się w roli obserwatora. Ale to nie wszystko. Na Południe przyjechali nasi zawsze mile widziani goście ze Strefy Zachodniej, którzy w Dąbrowie są co roku. Nie tylko przyjechali, ale i dali popis dobrej jazdy, co zaowocowało miejscami na podium. Justyna Melech i Dawid Słaby pozamiatali w swoich klasach, a napisy BRY-TECH Racing wszystkim rzucały się w oczy. W dodatku prosto z Czech, z mistrzostw juniorskich, przyjechali dwaj doskonale znani w kraju zawodnicy: Karol Kruszyński i Maciek Więckowski, którzy wyraźnie wzmocnili stawkę w wyścigach klas MX2 i MX1. Ale i to jeszcze nie koniec…. Otóż mieliśmy w Dąbrowie dwie bardzo miłe niespodzianki. Pierwszą był powrót (naprawdę niespodziewany!) świetnie jeżdżącego, ale ostatnio długo niewidzianego Dominika Olszowego, który dzień rozpoczął od awarii motocykla, a zakończył wygraną w klasie MX2.

Druga to udział w wyścigach Anglika Karla Schulze, który akurat przebywając w pobliżu, zdecydował się na udział w zawodach, pożyczył motocykl i…. zajął trzecie miejsce w klasie MX2! Ostatnimi z ciekawszych gości była telewizja, a konkretnie mini ekipa TVP 3. Uff, liczny i zacny poczet! Nie zawiodła też aura i w sobotę zapewniła dodatkowe nawodnienie, a w niedzielę warunki do opalania lub… udaru (w zależności od naszej odporności i posiadanych nakryć głowy). A same wyścigi? Niecała setka zawodników i zawodniczek, coraz trudniejszy w miarę upływu czasu tor, liczne gleby i loty przez kierownicę (głównie na miękkie ale nie zawsze). No i walka z kopnym, żółto-burym piachem. Niezły dym pokazali najmłodsi w klasie 65cm. Mieliśmy tam i szybkość, i odwagę, i nawet ostre lądowanie „po skarpie” na mecie, które zaskoczyło kompletnie wszystkich, flagowego też. Filip Seniuk pokazał, że ma charakter i szybkość. Ponownie też z jak najlepszej strony zaprezentował się Marcin Wesołowski (MX1C). Dziura pokoleniowa w klasie 85cm panuje obecnie wszędzie, więc nie dziwi udział zaledwie trzech maszyn w tej grupie. Za to autorem największej niespodzianki w wyścigach został nie kto inny, jak sam Tomek Wysocki, No bo któż by w ogóle zakładał, że wyglebi już na dzień dobry w pierwszym zakręcie ??? No nikt! To jednak był tylko drobny wypadek przy pracy, dalej potoczyło się wszystko jak trzeba i można było tylko odliczać kolejne sekundy przewagi naszego najlepszego ridera.

Ale pozostali, zwłaszcza Kruszyński (nie w pełni sił, bo z urazem kostki po sobocie w Czechach) i Więckowski raczej nie spodziewali się koncertu jazdy w piachu jaki dał Dominik Olszowy. Solidna szkoła jazdy i zaprawa u naszych południowych sąsiadów szybko dała znać o sobie. Dominik frunął po piachu, bez kłopotów i na „czysto” przejechał oba biegi, by zgarnąć zasłużenie puchar za pierwsze miejsce w MX2. Ściągnięte na szybko drugie moto nie zawiodło, ale przede wszystkim sam jego szofer wykazał prawdziwy kunszt jeździecki. Takich riderów nam trzeba! Z kolei Wysocki, który wystartował treningowo, nie miał żadnych problemów z wygraną. Równie ciekawa jak jego jazda, była obecność licznej ekipy kibiców z Chorzowa, którzy przybyli by go wspierać. Widok całej grupy otaczającej Tomka, jego najbliższych i stanowisko zawodnika, robiącej sobie z nim zdjęcia, zbierającej autografy były dowodem autentycznej sympatii, jaką zasłużenie cieszy się skromny chorzowianin.

Takiego „odbioru” nie miał nasz amerykański gość, ale to bardziej kwestia słabej (na razie) popularności Tristana na Śląsku, bo przecież Tomka zna tu na paddocku każdy. Wyjeżdżając z tych zawodów miało się przekonanie, że było się na dobrej, udanej imprezie. Szerzej o przebiegu wyścigów w naszej relacji w kolejnym wydaniu magazynu X-cross.

WYNIKI

fot. Alek Skoczek