Za tydzień kolejna runda MP MX, tym razem w Więcborku. Przypomnijmy sobie, czym poza emocjami sportowymi żyli wtedy zawodnicy, kibice i organizatorzy.
Zaczęło się od złamanej kości strzałkowej Karola Kruszyńskiego, ale potem… sensacja podczas pierwszego wyścigu w klasie 125ccm. Za zgodą lekarza Karol zdecydował się pojechać, aby walczyć o tytuł Mistrza Polski.
Mimo ogromnego bólu Kruszyński w MX2 najpierw był 7., potem 6., natomiast w MX2 Junior odpowiednio 4. i 3. Dał radę! Sporo zamieszania wywołała dyskwalifikacja Maksa Chwalika (AOT). To, że rodzice (czy trenerzy) permanentnie łamią przepisy i wbiegają na tor aby pomóc po wywrotce, to obrazek nagminny.
Niezgodny z regulaminem, ale dość często tolerowany. Tym razem jednak sędzia główny zagiął parol i nie popuścił. Krótko… Tata Maksa widząc, że syn leży pod motocyklem „wtargnął na tor”, a to zdaniem sędziego wystarczyło, aby zdyskwalifikować Chwalika juniora.
Mieliśmy jeszcze emocje poza torem. Na kilka dni przed zawodami organizator Mistrzostw – Więcborski Klub Motorowy – przypadkowo dowiedział się, że mimo gwarantowanej w umowie z PZM ośmioosobowej obsady marshali, muszą liczyć przede wszystkim na siebie. No cóż, można i tak, w końcu to nie Związek organizuje zawody, ale krwi napsuć może. Klub się spiął, marshali załatwił, ale ile kosztowało ich to nerwów, można się tylko domyślać. Mimo to zawody oceniamy na „szóstkę”. Więcbork to absolutnie Top 3!
fot. Krzysztof Hipsz