Dzień Niepodległości w Lemierzycach. Zawody na miarę Święta.

„Na torze w Lemierzycach jest tyle przestrzeni, że spokojnie można tu rozgrywać Mistrzostwa Świata MX. Jestem też pewien, iż organizacyjnie SKM Słońsk również dałby radę. To nasze polskie Lommel”. Tak trzema zdaniami swój pobyt na Grand Prix Niepodległości MX skwitował obecny na imprezie Karol Knap.

Wczesny czwartkowy poranek. Gęsta mgła skrywała praktycznie wszystko: padok, samochody i nitkę toru. Słychać było jedynie warkot motocykli, bowiem od wczesnych godzin trwała rozgrzewka przybyłych riderów. I nagle, jak w teatrze, mgła się podniosła, a naszym oczom ukazał się widok wyjątkowy.

Na olbrzymim terenie, gdzie poza torem mx jest jeszcze tor do autocrossu, było wszystko o czym można zamarzyć: biuro zawodów, przy którym nie stały kolejki, stoisko koła gospodyń wiejskich z pachnącym jadłem, dwie imponujące przeszklone kabiny dla komentatora zawodów i chronometrażu, olbrzymia scena na długiej lawecie, kilkunastu marshali (niektórzy w kasach), dwa nowoczesne wozy strażackie OSP zabezpieczające trasę i nagłośnienie najwyższej jakości.

Każde słowo wypowiadane przez Andrzeja Rencza słyszalne było wszędzie. Poziom co najmniej europejski. Wszystko to pod dowództwem prezesa Leszka Kardasza – wspieranego przez doświadczony zespół – grało jak w najlepszej orkiestrze. A przecież SKM Słońsk ma za sobą ledwie kilka lat działalności, tym bardziej należą im się słowa pochwały.

Tak to jest, gdy są chęci, pomysł plus wsparcie władz samorządowych na czele z wójtem Januszem Krzyśków. Ten, choć mieliśmy Dzień Niepodległości i uroczystości tego dnia było wiele, znalazł czas, by wraz ze swoimi współpracownikami wręczyć nagrody startującym zawodnikom.

Formuła zawodów okazała się dość zaskakująca, bowiem podział na klasy był następujący: tak jak zwykle MX65, MX85, MX Masters, Amator, Quad, ale także MX do 250ccm i MX do 450ccm (takie nasze MX2 i MXGP). Zawodnicy jechali trzy okrążenia w czterech przejazdach, tak więc cały czas na torze coś się działo.

A teraz uwaga! Każda z klas miała swoich sponsorów fundujących gifty (kasa i nagrody rzeczowe) nie tylko za pierwsze trzy miejsca, ale także za każdego holeshota w każdym przejeździe. Prawdziwy róg obfitości. Czegoś takiego jeszcze nie widzieliśmy. Przy okazji… W Lemierzycach nie tylko zawodników obdarowywano, ale licznie zgromadzeni kibice mieli okazję wziąć udział w licytacji, z której dochód przeznaczono na leczenie chorej na SMA małej Igi.

Również serwująca swoje specjały „gastronomia” cały swój dochód przeznaczyła na ten jakże zacny cel. A same zawody? Mega! Przyjęta formuła sprawiła, że non stop na torze trwała walka. Żadnych przerw, żadnego oczekiwania na kolejny bieg. Perfekcyjna logistyka, a i dyscyplinujący wszystkich komentator sprawiły, że oglądaliśmy niezwykłe widowisko.

Wszystko zaplanowano, nawet częste wyrównywanie toru, który, jak już wspomnieliśmy, swoim podłożem przypomina słynne piaski w Lommel. I co prawda nie mieliśmy „kurzenia” na zakrętach, co szczególnie lubią fotoreporterzy, ale i tak emocji zagwarantowano co niemiara. Na pierwszy ogień poszli najmłodsi (MX65), a wśród nich „rodzynek” Lena Skrzypczak (OTS Motoklub Oborniki), która zaliczyła wszystkie trzy przejazdy.

Absolutnym dominatorem okazał się Filip Wolsztyński (WKM Wschowa), który wziął wszystko co było do wzięcia. W klasie MX85 najszybszy okazał się Oskar Zwolanowski (SKM Słońsk). Razem z chłopakami pojechała Ania Oleśniewicz (Klub Leszno, jedyna zawodniczka klasy Kobiet), wygrała holeshota, ale niestety z powodu upadku i urazu barku musiała zrezygnować z dalszej jazdy.

A zapowiadało się wręcz sensacyjnie. Na maszynie pojawili się także bracia Chamscy (SKM Krzeniów), podopieczni Mateusza Bembenika, których poznaliśmy, gdy próbowali swoich sił w enduro na zawodach w Nowym Kościele. W klasie Masters na najwyższym stopniu pudła stanął Janusz Piotrowski (WKM Wschowa) znany ze startów w Mistrzostwach Polski MX.

Bardzo emocjonująca okazała się walka o podium w klasie Amator. Tu do samego końca cięło się trzech riderów: zwycięzca Błażej Woźniak, Paweł Polok (2.) i Jeremiasz Urbanowicz (3.). Najliczniej reprezentowana była klasa do 250ccm. Gdy na maszynie staje ponad dwudziestu zawodników, to zaczyna robić się ciekawie. Trzy wyścigi i trzy zwycięstwa Karola Pawlaka z MKS Nekla. Drugi był gość z Niemiec Paul Rolletschek (DMSB), a trzeci Paweł Zarzecki (CAMK Człuchów), co ze szczególną radością przyjął obecny w Lemierzycach prezes CAMK Zbigniew Zakrzewski.

Super, że są tacy szefowie, którzy lubią wiedzieć co robi konkurencja. Na koniec pozostawiliśmy klasę do 450ccm, bo tu pojawiły się nazwiska znane z MP i PP MX. Faworytów miało być dwóch: Krzysztof Kudłaty (MKS Nekla) i Dawid Słaby (LSM BRY-TECH RACING Lubin). Ale wcześniej w depo spotkaliśmy Bartosza Dorosza (WKM Wschowa).

Bartek przez długi czas ścigał się w zawodach najwyższej rangi, by dwa lata temu zrezygnować ze startów. I oto nieoczekiwanie pojawił się na torze w Lemierzycach i… mimo przerwy zajął trzecie miejsce. Jak stwierdził, miłość do motocrossu pozostaje do końca życia, a że od czasu czasu wsiada na moto, więc pokazał co jeszcze potrafi. Przed nim byli Słaby (2.) i Kudłaty (1.)

Niestety przyszedł moment, kiedy umilkł warkot motocykli, nagrody zostały rozdane, a znad okolicznych pól ponownie zaczęła podnosić się mgła. Jaka szkoda, że sezon w Polsce trwa tak krótko. No ale cóż, taki mamy klimat.

fot. Krzysztof Hipsz