Uczestnicy Dakaru w piątek rano wystartowali do najdłuższego w tegorocznej edycji odcinka specjalnego.
W ten sposób wyruszyli w drogę powrotną do stolicy kraju, pokonując strefy piasku fesh-fesh i kamieniste dukty wijące się we wspaniałych kanionach, ku uciesze fotografów i operatorów kamer. I nadal brak możliwości korzystania z serwisowego wsparcia. Jeśli jakaś naprawa to tylko we własnym zakresie lub korzystając z pomocy innych riderów. Zawodnicy mają w ten sposób okazje przekonać się, z jakim poświęceniem jadą kierowcy z grupy Original by Motul, którzy zdani na siebie są przez cały czas trwania Rajdu (formuła nawiązująca do tradycji ekstremalnej przygody pierwszych edycji rajdu w Afryce). Jest wśród nich m.in. nasza dobra znajoma Anastasyia Nifontova.

Niestety jej koleżanka z grupy Sara Garcia zrezygnowała z dalszej jazdy. Piątek to przede wszystkim wyścig po plaży, zawodnicy startowali po 10 w jednej linii by zmierzyć się w tych naprawdę ekstremalnych warunkach, a potem dalej przed siebie do mety. Niestety fatalnie zakończył się ten etap dla Paulo Gonçalves’a. Oficjalny jeździec Hondy uległ poważnemu wypadkowi na 155 kilometrze. Portugalczyk doznał urazu głowy i złamał rekę. Pomocy udzielał mu m.in. Sam Sunderland. Decyzją komisji sędziowskiej odjęto mu 10′ 43” dzięki czemu Anglik zwyciężył w piątkowym przejeździe, choć początkowo na pierwszym miejscu znajdował się deSoultrait.
Polacy stabilnie… 24. Maciej Giemza 28. Adam Tomiczek.

Maciek Giemza: Za nami maraton, było ciężko, szczególnie piątkowy etap dał nam w kość. Na szczęście wzięliśmy się w garść po pomyłce z trzeciej odsłony rajdu i dobrze wykonaliśmy nasz plan. Nadrobiliśmy trochę pozycji, udało mi się awansować z 61. miejsca na 24. Teraz dzień przerwy i zbieranie sił niezbędnych na kolejne pięć dni.

Adam Tomiczek: To był kolejny długi i wymagający etap. Bardzo przeszkadzał mi kurz, w którym jechałem praktycznie cały odcinek. Do tego końcówką z dwiema pętlami wśród wydm z trudną nawigacją. Maraton okazał się niezwykle męczący, ale ważne że bez przeszkód dotarliśmy do biwaku i w końcu możemy odpocząć.
Wysiłek młodych motocyklistów docenił sztab szkoleniowy polskiego zespołu.
Jacek Czachor: Maciek i Adam pojechali bardzo dobrze. Nadrobili straty, które pojawiły się na trzecim etapie – jak się okazało, nie z ich winy, bo roadbook był źle napisany. Muszę więc ich „rozgrzeszyć’ i pochwalić za postawę na maratonie, do szóstego etapu przystąpią z dużo lepszych pozycji. Warto przy tym zwrócić uwagę, że Adam miał po czwartkowym odcinku problem z motocyklem – pękła ośka, którą pomógł mu naprawić obecny na biwaku kolega z Francji, który w czasie moich startów był mechanikiem Cyrila Despres. Podjęliśmy decyzję, że motocykl wytrzyma i na szczęście tak było.
Marek Dąbrowski: Nasi motocykliści radzą sobie świetnie, bardzo dobrze czują motocykl i mają dobre tempo. Szkoda pomyłki organizatorów, którzy źle określili waypoint w roadbooku. Jednak są i pozytywy – Maciek i Adam uczą się nadrabiać straty i dzięki temu zyskują cenne doświadczenie. Po takich etapach jak ten można śmiało powiedzieć, że mamy jednych z najlepszych młodych zawodników na świecie w tej dyscyplinie sportu.
W sobotę przed uczestnikami rajdu Dakar długo wyczekiwany dzień przerwy. Motocykliści będą musieli jedynie pokonać część dojazdówki do Camana, skąd w niedzielę ruszą na szósty etap rajdu. Wspólną metę dla wszystkich zawodników zaplanowano w Arequipie.
fot. ORLEN Team, A.S.O., KTM