Początek Mistrzostwa Świata Enduro zapowiadał się nieźle, polscy riderzy zaliczyli Prolog na dobrych pozycjach. Niestety potem było już gorzej, bowiem dwaj nasi reprezentanci nie ukończyli zawodów…
Aleksander Bracik: Mistrzostwa Świata w Niemczech dla mnie dobiegły końca już w sobotę, motocykl odmówił posłuszeństwa po pierwszym okrążeniu i nie udało mi się dokończyć zawodów. Szkoda, bo szło mi całkiem dobrze. Lekki niedosyt pozostaje, ale jestem dobrej myśli i liczę na dobry wynik w nadchodzących niedługo mistrzostwach Europy. Dziękuje tym którzy pomogli w tym, że znalazłem się tu gdzie jestem.
Dominik Olszowy: Enduro GP Niemiec zakończyłem przedwcześnie po tym jak uderzyłem w drzewo i uszkodziłem kolano. Podniosłem się i próbowałem jechać dalej, ale niestety musiałem się wycofać. Wcześniej podczas FIM SuperEnduro World Championship w Budapeszcie już jedno kolano „popsułem”, teraz drugie, więc teraz leżę w szpitalu z dwiema uszkodzonymi nogami… Dziękuje wszystkim za wsparcie i trzymanie kciuków!
Natomiast powody do zadowolenia może mieć Rafał Bracik: Drugi dzień Enduro GP poszedł mi o wiele lepiej niż pierwszy. Od samego początku jechało mi się bardzo dobrze, znalazłem swój rytm jazdy i popełniłem o wiele mniej błędów niż w sobotę. Walka o podium toczyła się do ostatniej próby. Ostatecznie w klasie Open 2T zająłem drugie miejsce z czego się bardzo cieszę. Dziękuje całemu teamowi, który wspierał na każdej próbie oraz kibicom którzy przyjechali mnie dopingować. To nasz wspólny sukces. Spełniłem swoje marzenie i stanąłem na podium.
Pierwszą rundę Enduro GP wygrał Steve Holcombe.