Finał MMĆR w Opatovie pełen niespodzianek, Wysocki 4. w sezonie

Ostatnia runda Międzynarodowych Mistrzostw Republiki Czeskiej w motocrossie tym razem odbyła się w Opatovie k. Svitav (Morawy północne).

Na tym pięknym torze miało dojść do koronacji mistrzów w 4 klasach, ale najpierw to mistrzostwo trzeba było przypieczętować i potwierdzić ostatnimi punktami. Tymczasem nie tylko sam obiekt lecz i aura postanowiła sprawdzić uczestników i ich umiejętności. Dzięki temu finał, zamiast być formalnym potwierdzeniem mistrzostwa u najlepszych, zmienił się w prawdziwy wór niespodzianek.

Opatov jedzie pełnym gazem!

Zaczęło się od kontuzji w porannych kwalifikacjach… Tor był bardzo nawodniony deszczami i postawił wysoko poprzeczkę wszystkim. Błoto było takie, że maszyny odmawiały posluszeństwa. Nasza Ewa Biskupska niestety uszkodziła kolano i odpadła z udziału w tej rundzie. Potem kolejny zawodnik tego samego teamu (HT Group Racing Team), doświadczony Marek Sukup, też odpadł (urazem ramienia). Był to najgroźniejszy rywal naszego Tomka Wysockiego w drodze po wysokie, czwarte miejsce w sezonie mistrzostw. Ale to Tomek wygrał kwalifikacje. Było to o tyle niespodziewane, że przyjechał z nie do końca wyleczonym urazem dłoni po feralnej kontuzji w Loket, a chodziło o wywiezienie jak najlepszego wyniku i obronę 4. miejsca. Jak się okazało, nawet absencja Sukupa nie ułatwiała Wysockiemu zadania…. Pojawił się też na starcie nasz Gaba Chętnicki, który ponownie wystąpił w barwach przerzedzonej ekipy Orion Racing Team. Tymczasem z kolejnymi godzinami poprawiała się pogoda (taki opatovski standard) o ile kwalifikacje rozegrano w niezłym błocie, to już wyścigom świeciło słońce, a tor zrobił się znacznie bardziej przyczepny. Najpierw w bój ruszyły dziewczyny. Tutaj sprawa od samego początku była jasna, jedna dominatorka z kompletem zwycięstw we wszystkich wyścigach. Jak przystało na kilkukrotną mistrzynię świata, Niemka Steffi Laier jadąc na perfekcyjnie przygotowanym sprzęcie, zaraz po starcie szybko zdystansowała całą konkurencję. W tym roku – podobnie jak w poprzednim, tak naprawdę walka toczyła się o kolejne dwa miejsca podium. I to tu dochodziło do zaciętych pojedynków.

Sulivan Jaulin i Lisa Waldow

Najwięcej atutów i zaciętości w tej walce miała Kristyna Vitkova- mała wojowniczka, która prócz agresywnego stylu jazdy i uporu walki do końca, ma za sobą jeszcze wybitnie dobrego trenera- Jiriego Ćepelaka. I to właśnie ten człowiek był jednym z bohaterów zawodów w Opatovie. Ze słabszej dyspozycji byłej wicemistrzyni Barbory Lankovej, skrzętnie korzystała Tereza Hromkova, koleżanka teamowa naszej Ewy Biskupskiej, która wyrosła na trzecią najlepszą w tym sezonie. I taka też była kolejność na mecie 1. biegu. Drugi wyglądał nieco inaczej, bo do głosu doszła nareszcie Lankova, za to Hromkova nie jechała za dobrze i ostatecznie wygrała Laier, przez najlepszą z Czeszek- Vitkovą, oraz Lankovą, która tym samym zdobyła 3. miejsce w tej rundzie. Mistrzynią kolejny raz została więc Niemka Laier, przed Vitkovą i Hromkovą. Nasza jedynaczka, Ewa Biskupska zajęła 12 miejsce (na 30 sklasyfikowanych zawodniczek). Szkoda ostatniej rundy, bo była realna szansa na 8-9 miejsce w sezonie. Wysokie 7. miejsce zajęła za to młodziutka Rumunka, Stefania Bancila, która musi każdorazowo jechać kawał drogi na czeskie rundy. Później na start wyszli weterani ze złotym medalistą MŚW, Martinem Żeravą, który tylko raz musiał uznać wyższość jednego rywala, Petra Masarika, a tak to kosił zwycięstwo za zwycięstwem. Niespodzianek nie było. Żerava, drugi Masarik, ale trzeci był Austriak Georg Hammerl. Identycznie było w drugim biegu, więc tu działo się spokojnie. Mistrzem po raz kolejny (4-ty z rzędu) został oczywiście Żerava, przed Masarikiem i właśnie Hammerlem.

Start MX1 – Romanćik atakuje

Ale to dwie wiodące klasy miały wszystkim licznym – jak zawsze w Opatovie – kibicom dostarczyć największych wrażeń. W MX1 miało dojść do kolejnego starcia wschodzącej gwiazdy- węgierskiego diabła Szvobody z czeskim multi mistrzem Michkiem. To właśnie Szvoboda niedawno wygrał w głośnych Mistrzostwach Słowacji w Mniśku nowego Forda Fiestę, pokonując Filipa Neugebauera i…Martina Michka, który zaliczył tam potężna glebę, gdy przeleciał po skoku przez kierownicę. Cudem nic mu się nie stało, ale…. takie gleby potrafią utrudnić psychice zadanie. Zdziwienie było też duże, gdy na maszynę wszedł… Jaromir Romanćik- kolega teamowy Wysockiego, który przecież nie tak dawno nieoczekiwanie postanowił zakończyć karierę w MX. Trapiony licznymi kontuzjami (nawet podczas campu treningowego w USA) i zniechęcony tym, postanowił zostać tylko przy enduro (w którym ma konkretne sukcesy, min. brąz w drużynie na ISDE 2016). Nieco mniejsza niż zwykle elita krajowa w MX1 miała walczyć o ostatnie punkty i o potwierdzenie przewidywanych miejsc na podium.

Neugebauer i Kovar (z prawej)

Wysocki szanse na 3. miejsce sezonu miał tylko matematyczne, ale przykład Sukupa pokazywał, że wszystko może się nagle wydarzyć. I wydarzyło się! Oto start wygrał Szvoboda, ale tuż za nim był… Romanćik! Facet, który w tym roku jeździł może całe 2. miesiące i był tylko na jednej rundzie MMĆR, wystrzelił jak pocisk, zostawiając zdumionych rywali za sobą. Dobrze ruszył też Tomek- na 4. miejscu, za rewelacyjnym w tym roku Kovarem. Ktoś kto chciałby postawić sporą kasę na zwycięzcę tego wyścigu, musiałby jednak albo znać przyszłość, albo… świetnie czytać z kart Tarota. Wszystko zaczęło się bowiem tak komplikować, jak mało kiedy. Ku zdumieniu widzów, na 2. kółku Romanćik wyprzedził Szvobodę (to nie żart, tylko Michkowi się to przecież udawało), za to dość daleko (dopiero siódmy!) jechał Michek. Kovar był trzeci a Tomek dobrą jazdą trzymał 4. miejsce. Doszło tam jednak do nieoczekiwanego, kompletnie zaskakującego scenariusza, bo oto Kovar zaczął popełniać błędy i Tomek znalazł się na 3. miejscu, ale z tyłu zaczął coraz lepiej napierać Neugebauer. Na 6. kółku Szvoboda zaczął urabiać Romanćika, a Neugebauer Wysockiego. Kółko potem urabianie przyniosło im efekty- bo obaj wyprzedzili rywali. Ale każdy, kto myślał, że gdy Szvoboda gna na czele, to sprawa jest już wyjaśniona, dostał od sportowego losu niezłego kopa. W tym wyścigu bowiem nic nie było jeszcze ani wiadome, ani przesądzone! Fantastyczną jazdą popisywał się bowiem stary wyjadacz Neugebauer, który wyprzedził najpierw Romancika a na 12. kółku jechał już jako lider! Najwięcej namieszali więc nie ci, którzy jeździli równo cały sezon, ale okazjonalni „goście”.

Duśan Drdaj kombinuje na starcie

Gdy przed startem spytałem Filipa, czy nie myśli przypadkiem o zakończeniu kariery, odpowiedział: „nieeee, czuję się wciąż młodo”. No i faktycznie, jak młodo i jak dobrze! Zwycięzcą tego nieobliczalnego wyścigu okazał się więc- ku wielkiej uciesze publiki- Filip Neugebauer, który tak samo jak przed rokiem na metę wjechał triumfalnie na tylnim kole. Drugi był Szvoboda, ale trzeci (od 12. kółka) był Michek, któremu zależało by nie tylko potwierdzić prymat i zapewnić sobie kolejny, piąty już z rzędu tytuł, lecz by sezon zamknąć po mistrzowsku, najlepiej zwycięstwem. Tym 3. miejscem miał już tytuł pewny, ale… to nie było jego ostatnie słowo. A gdzie podziała się rewelacja sezonu- Vaclav Kovar? I tu mamy kolejną już niespodziankę dnia. Kovar w końcówce biegu zaliczył niezłego dzwona i spadł na dalekie (19) miejsce. Tego jeszcze nie mieliśmy w tym roku! Przepadł też gdzieś drugi w kwalifikacjach Petr Smitka, kolejny utytułowany wyjadacz. A Tomek? Nasz rider musiał zmagać się nie tylko z bardzo szybkimi, wytrawnymi rywalami, ale i niestety z tą ręką. Widać było, że nie jedzie na 100% swych możliwości i kiedy tylko można, daje odpocząć dłoni. Wyprzedzali go najlepsi tam, gdzie mieli przewagę pełnej sprawności. Do 7. okrążenia było jeszcze dobrze, ale potem kontuzja przemówiła i ostatecznie Tomek zajął 7. miejsce. Był to świetny, pełen zwrotów akcji wyścig. Czy to był koniec największych emocji? Ależ nie…. One miały dopiero nadejść!

Start MX2- młodzież w natarciu

W MX2 też wydawało się, że karty są rozdane, a o tytuł walczy tylko doborowa dwójka z teamu BUKSA- Martin Krć i Francuz Sulivan Jaulin. Za nimi jednak wjechali na maszynę startową nieoczekiwanie Simon Jośt (Słowacja) i Duśan Drdaj (Czechy). Drdaj długo kombinował przed startem, szykując sobie pole na maszynie, coś tam dłubał, grzebał i wymyślał w głowie, skupiony i pochylony, podczas gdy inni już czekali na wjazd, siedząc na swych motocyklach. A w tej poczekalni znaleźli się też wszyscy najlepsi juniorzy, którzy już zaprawiają się do wyższych klas. Byli nawet dwaj najlepsi z klasy 85cm. Gdy opadły bramki, rozpoczął się kolejny wspaniały koncert bohatera drugoplanowego. Wprawdzie najlepiej wystartował jednak szybki Krć (a i młody Dvoraćek, który ma coraz lepsze starty), ale za chwilę doszło do nieoczekiwanej zmiany miejsc na czele, bo oto Drdaj wyprzedził Krća. Drugi z faworytów (Jaulin) gdzieś się po starcie pogubił i był dopiero siódmy!

Duśan Drdaj w akcji

Aż do piątego kółka prowadził Drdaj, by wreszcie zostać wygryzionym, i to przez Krća właśnie. A więc wszystko „wróciło do normy”. Przynajmniej na razie, ale od 12. kółka drugi jechał wreszcie Jaulin, który też zdołał wyprzedzić Drdaja. Do końca nie zmieniło się na czele nic i zwyciężył Krć, przed Jaulinem a trzeci był Drdaj. Na mecie czekał już na niego szczęśliwy trener i manager teamu, który wiedział, że jego podopieczny może mieć swój dzień. Dotychczas rzadko kiedy zajmował bowiem tak wysokie miejsca. Ósmy przyjechał Gaba Chętnicki, ale widać było, że nie jest to jego dzień, bo start był kiepski i szybkość nie ta.

Jara Romanćik wrócił…

Jednak co się odwlecze, to nie uciecze. Drdaj poczuł krew, gdy prowadził wyścig i najwyraźniej spodobało mu się jechać na pierwszym miejscu. A że ma znakomitego, pełnego pasji i poświęcenia trenera- a jest nim nie kto inny, jak szef kadry seniorskiej- Jiri Ćepelak, więc przygotowany do walki o podium był świetnie, również mentalnie. Jest to o tyle ważne, że wszyscy wiedzą, że najlepszym sprzętem dysponują jeźdźcy ekipy BUKSA i ciężko jest im dorównać sprzętowo. Pozostaje więc lepsza jazda i mniejsza ilość błędów oraz…solidniejsza głowa i jeszcze większy głód zwycięstwa. Z tymi wszystkimi cechami najwidoczniej stanął na starcie drugiego wyścigu Duśan Drdaj. I choć ponownie najlepsi po starcie byli inni (tym razem Jaulin ale i ponownie Dvoraćek, plus mały Vetrovsky na setce!) to jednak właśnie w tym ostatnim wyścigu indywidualnym klasy MX2 w sezonie, zobaczyliśmy prawdziwy koncert w wykonaniu nie tego aktora, którego się spodziewano. Długo prowadzili wyścig liderzy tabeli, Jaulin z Krćem, ale oto na 13-tym okrążeniu Drdaj wyprzedził drugiego Jaulina, który na skutek błędu spadł na 4. miejsce. Kółko dalej sensacja! Drdaj wyprzedził Krća i objął prowadzenie! Przy pit lane dosłownie skakał i szalał z radości jego trener, wietrząc przełomowy sukces. Drdaj jechał po prostu rewelacyjnie, odwrotnie niż Jaulin, który nie umiał odnaleźć rytmu.

Podium sezonu u pań

Ostatnie zachęty trenera Ćepelaka, jego szybka wsiadka na pit bike i do mety! Napięcie było u trenera ogromne, widać było jak przeżywa jazdę swego zawodnika i że chce dla niego jak najlepiej. Cóż się dziwić, ten człowiek życie oddał motocrossowi i chce podobną pasję jazdy utrwalić u swoich podopiecznych. Ostatnie zakręty, spiker krzyczy o nadjeżdżającym Drdaju i oto największa niespodzianka- przełom, stała się faktem! Duśan Drdaj zwycięża w wyścigu, powodując prawdziwy wybuch radość trenera i zasłużone owacje kibiców, którzy również przeżywali ten wyścig i rozumieli co się święci. Tym zwycięstwem Drdaj zapewnił sobie 2. miejsce w tej finałowej rundzie. Wygrał ją Krć, zdobywając jednocześnie wicemistrzostwo Czech, a trzeci rzutem na taśmę był Jaulin, który jednak dzięki znakomitej pierwszej części sezonu został po raz kolejny mistrzem Czech. Kuba Teresak (3. w drugim biegu) o włos od podium. Gaba tym razem zdobył 7. miejsce i był łącznie siódmy w zawodach. Punkty zdobył też młodziutki Vetrovsky.

Neugebauer atakuje Szvobodę

Finałowa jazda klasy MX1 była jak potwierdzenie mistrzostwa Martina Michka. Rozpoczęła się wygranym startem Słowaka Tomaśa Śimko, za którym zaraz pociągnęła dwójka z BUKSA Team (Michek i Szvoboda). Wysocki nieźle ruszył, bo ok. 5-6 miejsca. Ale na 4. kółku Michek wyprzedził Szvobodę, który najwyraźniej albo nie jechał na 100% wiedząc, że wystarczy niewiele, by zachować 2. miejsce w sezonie, albo nie miał dnia i nie czuł toru.

Trener Ćepelak i jego rider

Od piątego kółka na czele jechał już mistrz mistrzów- Martin Michek, który postanowił najlepiej jak się dało zakończyć ten sezon. Pokazał klasę mistrza, jadąc najlepiej, najszybciej i bezbłędnie. Ale z tyłu, daleko za nim od początku wyścigu świetną robotę robił Neugebauer, który mozolnie, ale umiejętnie i cierpliwie przebijał się do przodu, mijając najpierw Wysockiego a potem… wszystkich prócz Michka. Od 7. kółka jechał aż do mety jako drugi, co dało mu piękne i przekonujące zwycięstwo w tym finale. Pokaz godny mistrza!

Wysocki- 4 rider MMĆR

Trzeci na mecie był jednak Szvoboda (mimo rozmaitych przygód i braku swego zwyczajowego tempa). Czwarty Kovar, tak świetny w pierwszej części sezonu. Był to jego najgorszy występ w sezonie. W efekcie na pudle rundy stanęli: Neugebauer, Michek i Szvoboda. Mistrzem został oczywiście Michek, pięknie dziękując kibicom i całej publice. Wicemistrzem został Szvoboda a pechowy ostatnio Kovar drugim wicemistrzem. Wysocki uratował 4. miejsce w sezonie, mimo kłopotów ciągnących się od Loket i… miesięcznej niemal przerwy w jeździe. Brawo! To najlepszy polski wynik w czeskim MX1. W Polsce chorzowianin nie ma godnych siebie rywali, w Czechach ma ich aż kilku. Natomiast bardzo dużą niespodzianką było zdobycie 3. miejsca w mistrzostwach MX2 przez młodego juniora, Petra Polaka, który do brązowego medalu MŚJ z Australii dorzucił kolejny brąz, tyle że już seniorski! Pięknie! Wyjeżdżenie za granicą i równa forma przynoszą kolejny plon, a mądra praca z tym chłopakiem może być wzorem dla niektórych naszych riderów.

Podium rundy w MX1

Kolejny, pełen ostrej walki i wysokiej jakości sportowej sezon MMĆR dobiega końca. Do zamknięcia pozostały jeszcze zawody drużynowe (23.09), które zwyczajowo gromadzą pełną maszynę startową, ale podobno odbędą się po raz ostatni i niestety kolidują z finałem ADAC. Z kolei juniorzy mają jeszcze aż 2 rundy swoich mistrzostw. Szykują się poważne zmiany w czeskim MX. Michek podobno pojedzie w Rajdzie Dakar i prawdopodobnie zakończy karierę. Mistrz odejdzie jako mistrz! Podobno też i Marek Sukup chce odejść. Zobaczymy.

Półgodzinny skrót ze znakomitych zawodów w Opatovie w wykonaniu czeskiej TV (tak właśnie powinny wyglądać relacje) znajdziecie tutaj

fot. Alek Skoczek