Równolegle z finałem Strefy Północnej w Więcborku rozgrywano finałową rundę Strefy Centralnej. Niedziela 20 października na torze 'Barbara’ w Suchodole przyniosła piękne jesienne słońce, liczny poczet zawodników oraz… dwa restarty wyścigów.
Zjazd w kierunku miejsca imprezy oznakowany, na miejscu masa aut wzdłuż wąskiej drogi, a padok wypełniony po brzegi. Od razu widać było, że szykuje się eleganckie zakończenie sezonu na Strefie Centralnej. Po wejściu na bieżnię startową i spojrzeniu w ów dół gdzie rusza cała gromada po starcie, na twarzy pojawia się uśmiech.
Ktoś znakomicie wybrał taką lokalizację na tor MX, bo mało gdzie tak świetnie widać większość nitki i wszystko co się dzieje. Dla kibica to po prostu świetne miejsce dla oglądania zawodów. I skoro o kibicach mowa…Nie dość że tor ładny, bardzo dobrze przygotowany przez Mirka Pleskota i jego ekipę, to na dodatek na „Barbarze” pojawiło się sporo widzów i spora rzesza zawodników (ok. 130). Warunki wyśmienite, bo prócz złotej polskiej jesieni było naprawdę ciepło i bezwietrznie.Nic tylko odpalać maszyny, przekręcać manetę i się ścigać!
Jak się jednak szybko okazało, paru riderów było tak napalonych na ściganie, że spowodowali dwa falstarty, a pierwszy z nich (klasa Amator, wyścig pierwszy) na nieszczęście spowodował uszkodzenie maszyny startowej (uderzenie przednim kołem w bramkę wywołało zerwanie fragmentu mechanizmu). Wydawało się, że mamy spory problem, ale na szczęście na miejscu szybko znalazła się „ekipa ratunkowa” wyposażona w spawarkę i niezbędny sprzęt.
Trochę czasu to zjadło, więc cała reszta poszła z pewną obsuwą, ale najważniejsze, że problem udało się rozwiązać a całość imprezy ostatecznie zamknąć za dnia. Tak więc trzeci start pierwszej części przyniósł niespodziewany scenariusz. A co działo się najpierw? Najpierw poszli w bój tradycyjnie najmłodsi. Sześćdziesiątkarze, których wystartowało łącznie aż (uwaga!) 19-tu, a potem 85cm i trzy dziewczyny. Ci „małokółkowi” ostro weszli w zawody, a największa rywalizacja rozegrała się pomiędzy Wiktorem Płodzikiem, Michałem Psiukiem a Filipem Seniukiem.
Seniuk pojechał najlepiej i prowadził praktycznie cały czas aż do mety inkasując 50pkt za wygraną. Drugi najpierw jechał Kacper Andrzejewski, ale potem do głosu doszli rywale (Psiuk i Płodzik), którzy zdobyli odpowiednio 2 i 3 miejsce. W klasie 85cm mieliśmy coraz szybszego wojownika, który niedawno w Kowali pokazał już jakość i szybkość. Norbert Wojciechowski (#888) znakomicie rozegrał pierwszą partię, zdecydowanie pokonując rywali – drugiego Piotra Warchoła i trzeciego Maksa Cioska. U dziewczyn najlepsza była Julia Malinowska, przed Mają Kruczyńską i Izą Blinik.
No i gdy przyszła pora na starszaków- amatorów, właśnie wtedy doszło do owego pechowego falstartu i przerwy. Widok zdezorientowanych i zaskoczonych zawodników, którzy nie wiedzieli „co jest grane” i czemu bramki niektórym nie opadły, podczas gdy inni walą pełnym gazem w dół był dość rzadki, ale sytuacja faktycznie zaskoczyła wszystkich. Od pierwszego zrywu widać jednak było kto tam będzie „rządził”, i kto zdecydowanie przebija całą stawkę. Oleksander Korolev był po prostu w innej lidze. Jak już ten powtórzony start się odbył, to praktycznie zaraz Korolev rozpoczął swój koncert.
Koncert trwający aż do mety, którą minął jako pierwszy z wielką przewagą. Reszta mogła co najwyżej rozegrać drugorzędne partie. Drugi był Darek Sankowski, trzeci Oskar Pyszczek. Kilku riderów numerami kojarzyło się z MŚ. Był min. „Gajser” (#243), „Anstie” (#99) czy „Roczen” (#94). Ognia aż takiego jak u tamtych nie było, ale radość z jazdy pewnie podobna. Bo przecież o dobrą zabawę ma chodzić, a nie tylko o sam wysiłek.
Marian i Barbara… Ten zestaw imion wielu kojarzy się z cyklem reklam związanych z zakupami w Media Expert. Tym razem jednak chodziło o coś zupełnie innego. Dyrektor zawodów, Marian Dąbrowski na torze „Barbara” wcielił się w swoją rolę dyrygenta i…puścił swoją orkiestrę. Kto nie widział tej swoistej celebracji, powinien choć raz to zobaczyć, ponieważ jest to jeden z tzw. 'smaczków” jakie sprawiają, że zawody nie są tylko kolejną podobną imprezą, ale mają w sobie coś jeszcze.
Tzw. „Orkiestra Mariana” polega na tym, że „dyrygent” nadaje ton, a riderzy ustawieni na maszynie startowej dają mocno gazu, po czym ten gaz puszczają. Ryk silników kierowany ruchami rąk (góra-dół) tworzy interesującą „symfonię” dźwięków, zwiastującą rychły start. Dla kibiców jest to dodatkowa atrakcja, a całość tworzy autentycznie ciekawy ceremoniał, który wart jest powtarzania na innych zawodach. Tyle że do tego trzeba odpowiedniego szołmena. A takim pan Marian niewątpliwie jest. Do tego ta jedyna w swoim rodzaju czapka z czerwoną gwiazdą i… mamy oryginalny wyróżnik imprezy. Duży plus!
Tak więc „orkiestra” grała przed każdym startem, a widownia miała okazję kilkakrotnie nagrodzić brawami ten ceremoniał za dobre zgranie z „dyrygentem”. Kolejną grupą jaka walczyła o punkty, były połączone klasy MX2C i MX1C. Tam ton rywalizacji w wyścigu nadawał Daniel Tarasiewicz z numerem 49. Zawodnik ŁKM Łowicz zdominował bieg i wygrał w pełni zasłużenie. W grupie MX2C najlepszym okazał się Hubert Miśkiewicz. Potem do walki ruszyły połączone klasy Masters i MX B. Tam rządził i dzielił jeden człowiek. Paweł Wizgier….
Trochę podobnie jak Korolev w poprzedniej grupie zdystansował on wszystkich i bezsprzecznie najlepszy niedawny zdobywca tytułu wicemistrza kraju wziął 50 pkt za wyścig pierwszy. Tutaj też była inna liga. Natomiast klasę B wygrał Damian Kwestarz, który mocno odsadził wszystkich pozostałych rywali. Na deser jak zawsze Juniorzy i OPEN. W tej drugiej i w całym dniu w ogóle najlepszy i najszybszy był gość z Lublina, niedawny uczestnik MXoN w Holandii, Maciek Więckowski. Tutaj jazda była zdecydowanie szybsza i ostrzejsza.
Z początku wyglądało na to, że Piotr Szczepanek z Kielc spróbuje nieco podgryźć Maćka, ale im dalej tym różnica w szybkości była widoczna i to Maciek w ładnym stylu zwyciężył pierwsze rozdanie. Drugie miejsce przypadło Szczepankowi, ale trzecie- po bardzo ładnej i dość agresywnej jeździe- Wojtkowi Kucharczykowi. Wśród Juniorów najlepszy był Aleksander Świrczak, który pokazał kawał dobrej i szybkiej jazdy. Za nim zameldowali się na mecie Kuba Śniady i Kacper Chrostowski.
Druga seria wyścigów, po lekkiej przerwie rozpoczęła się od kolejnego popisu Filipa Seniuka, który urządził sobie chyba ściganie z samym sobą, gdyż inni nie dali rady gonić napędzonego lidera. Tak więc zwycięski dublet dla Filipa, ponownie drugi był Psiuk ale trzecie miejsce (i również na pudle) trafiło tym razem do Kacpra Andrzejewskiego. Drugi bieg klasy 85cm rozpoczął się od… kolejnego falstartu! Znowu ktoś tak bardzo chciał wyrwać holeshota, że został na maszynie a wraz z nim paru innych. Start powtórzono a dalej mieliśmy zawzięty pojedynek pomiędzy Maksem Cioskiem (xcrossowiec) a Patrykiem Szczechem.
Oj, tam było miejscami naprawdę gorąco! Ale jeden błąd Patryka na podjeździe przed metą zepsuł jego starania, zaś Ciosek poszedł za…ciosem i wyrwał 2. miejsce. Poza zasięgiem rywali był znów Norbert Wojciechowski, który jechał własnym tempem, nieosiągalnym dla innych. Podium to: Wojciechowski, Ciosek, Warchoł. Dziewczyny miały na mecie kolejność identyczną jak w I biegu, zatem podium wyglądało następująco: Malinowska, Kruczyńska, Blinik. Więcej falstartów już nie było i grupa amatorów tym razem bez przeszkód poszła w dół z bramek (oczywiście po „ceremonii orkiestrowej”). I ponownie popis jazdy dał Korolev, który tym samym zgarnął pełna pulę punktów.
Za nim ponownie byli Sankowski i Pyszczek i w takiej też kolejności weszli na końcowe „pudło”. W MXB drugą rundę jednak wygrał kto inny. Bartek Sado, przed Marcinem Drozdem i Kacprem Majowiczem. Taki układ spowodował, że zwycięzca zawodów został Sado, przed Drozdem i Kwestarzem. Druga jazda dragonów z oddziału MX1C i MX2C okazała się powtórką z popisowej i równej jazdy Daniela Tarasiewicza. Wobec tego został on kolejnym „dubleciarzem” zdobywając najwyższy stopień podium. Na kolejnych stopniach stanęli Piotr Banaś i Maciej Dębski. W MX2C znowu nie było mocnych na Huberta Miśkiewicza. I ponownie drugi był Szymon Sochanowski, zaś trzeci Artur Osuchowski, co wywindowało go na podium i…podobno dało upragniony tytuł mistrzowski sezonu.
Ale…z tym Arturem było tak, że jechał najęty, będąc święcie przekonanym, że jedzie po tytuł mistrza! Tymczasem 3. miejsce na pudle rundy i wystarczająca ilość zdobytych punktów jednak nie dało mu tytułu, ponieważ zawodnik nie wiedział czy zapomniał, że na Centralnej odlicza się dwa najsłabsze wyniki wyścigów… Tak więc motywacja była że hej, jazda naprawdę solidna, ale reguły były nieubłagane i koniec końców 'Osuch” musiał zadowolić się tylko 3. miejscem w sezonie. Druga jazda klasy Weteran to znowu „popis Wizgiera”. I tak samo jak Wizgier wygrał drugi raz, tak samo kolejne miejsca zajęli Sławek Milczarek i Paweł Karliński. Ładnie się oglądało płynną i szybką jazdą Pawła….
W dodatku nie był to jeszcze koniec jego jazdy, bo widocznie było mu wciąż mało i…chwilę potem wystartował w finałowym biegu klasy OPEN! A tam doszło do zaciętego boju pomiędzy nim- wyjadaczem, a młodzikiem – Wojtkiem Kucharczykiem. I ten pojedynek mógłby śmiało być nazwany „walką dnia”! Młody naciskał i szukał okazji aż ją wreszcie znalazł w górnej części toru i wyprzedził Pawła. Mimo lekkiej gleby i nieudanego startu Wojtek poradził sobie świetnie w tym biegu. Ale na podium nie wszedł, bowiem sprzed nosa zabrał mu je Piotr Witek, zajmując 3. miejsce w finałowej jeździe. A kto był jeszcze szybszy w OPEN? Oczywiście Maciek Więckowski!
Dość szybko finał dnia ustawili ponownie właśnie Maciek z Piotrkiem (Szczepankiem), jadąc na szpicy. Wyścig odbywał się w ostatnich promieniach słońca, ale na szczęście organizator tę drugą część zawodów „przycisnął” i trzeba przyznać, że idealnie udało się zdążyć. Natomiast u Juniorów mieliśmy rewanż Kuby Śniadego, który tym razem odgryzł się Świrczakowi, tak więc to Kuba został zwycięzcą tej ostatniej rundy. Na pudło trafili za nim właśnie Świrczak i drugi Kuba- ale Gutowski. Dodajmy jeszcze, że w rywalizacji quadów, które też się ścigały, najlepszą trójkę rundy utworzyli: 1. Roman Gwiazda, 2. Artur Szczebak, 3. Wiktor Kuśmierczak. Gwiazda, niedawny kadrowicz i lider drużyny z DME pokazał, że jest w gazie, tyle że tym razem obyło się bez pecha”.
A jak wyglądała generalka po tej ostatniej „symfonii silników” i ostatnim spotkaniu? Mistrzami Strefy Centralnej zostali (po odliczeniu wyników najsłabszej rundy): Filip Seniuk (65cm), Norbert Wojciechowski (85cm), Julia Malinowska (kobiety) i tu koniecznie trzeba dodać, że od początku sezonu najlepsza była jednak tragicznie zmarła w Lipnie Wiktoria Wicińska z KM CROSS Lublin (wygrała dwa dublety), która już niestety nigdy nie stanie na starcie… Kolejni mistrzowie Strefy Centralnej to: Artur Szczebak (Quady), Jakub Śniady (Junior), Damian Kwestarz (MX B), Daniel Tarasiewicz (MX1C), zaś w MX2C mistrzostwo zdobył przyjeżdżający na „gościnne występy” były mistrz Strefy Południowej, Grzegorz Dróżdż, który na swojej strefie nie zdobył tytułu.
W Mastersach triumfował rzecz jasna Paweł Wizgier, a w najwyższej klasie OPEN najlepszym zawodnikiem został Maciek Więckowski. Gratulujemy wszystkim – sukcesów, tych większych i tych mniejszych, oraz wysiłku i formy a także tego pięknego zakończenia na Barbarze, w którym mieliśmy niekłamaną przyjemność uczestniczyć. W tym miejscu pragniemy podziękować Organizatorom (przede wszystkim Mirkowi Pleskotowi) za miłe przyjęcie, dobre słowo i zapewnienie patronowi medialnemu tej imprezy miejsca na jego logo. Współpraca z takimi ludźmi jest niczym motor napędowy do kolejnych wizyt – na Barbarze i nie tylko. Poza tym zadbano o liczne nagrody, również pieniężne dla klasy OPEN, więc i dobra zachęta do ścigania była.
Osobne słowo pochwały dla spikera zawodów- Szymona Krupy. Za dobre przygotowanie się i umiejętne żonglowanie słowem, a także sprawny (na bieżąco) przekaz informacji i podkreślenie niełatwej przecież roli organizatora, dyrektora czy sędziego, ale także za… uwypuklenie „Orkiestry Mariana”.
Do zobaczenia w kolejnym sezonie! Więcej o przebiegu wyścigów finału strefy w najbliższym wydaniu magazynu X-cross.
fot.: Alek Skoczek