Gajser i Vialle rozbrajają rosyjską ruletkę w Orlyonok

Po półrocznym oczekiwaniu ruszyła kolorowa machina MXGP! Pierwszy przystanek wypadł w krainie Putina, na torze który bywa bardzo zdradliwy i niepewny niczym rosyjska ruletka.

Orlyonok słynie z pięknej oprawy i ceremonii powitania uczestników rund MŚ MXGPTor z kolei słynie z „mściwości” wobec popełniających nawet drobne błędy. Ich skutki bywają bardzo dotkliwe, o czym przekonało się bardzo wielu znakomitych zawodników.

Duże szybkości, dalekie loty często ramię w ramię i dość futurystyczne w kształcie budynki to wizytówka Olryonoka. Jak wyglądało otwarcie kolejnego Covid-sezonu w dniu 13.06?

PRZED STARTEM

Czego mogliśmy się spodziewać po wiosennych przedbiegach i przygotowaniach do MŚ?Poza Mistrzostwami Włoch zimą odbyło się naprawdę niewiele zawodów. Jechała tak naprawdę tylko Hiszpania, Francja i Anglia oraz Węgry. W Italii zobaczyliśmy przede wszystkim Romaina Febvre, który zdominował tę imprezę, wygrywając tytuł. Byli tam też Jorge Prado (Mantova), który miał niezbyt udany ten występ, Jeremy Van Horebeek i Alessandro Lupino. Z kolei w brytyjskich mistrzostwach zaakcentował swoją formę Jeffrey Herlings, który przegrał pierwszy wyścig z Benem Watsonem, ale wygrał drugim wyścigiem całą imprezę.

Gajser nigdzie nie startował, bo postawił na brak zbędnego ryzyka i intensywne przygotowania, min. na swoim prywatnym torze, który przebudowali ze swym ojcem. Podobnie Antonio Cairoli, który wedle zapowiedzi ma swój ostatni sezon w karierze i ostatnią szansę na zdobycie upragnionego 10-tego tytułu mistrza świata. Istotne przed GP Rosji było to, że wszyscy najwięksi rywale i pretendenci do tytułu byli w pełni zdrowi, bez istotnych urazów w ostatnim czasie, a więc przystąpili do nowego sezonu na równych warunkach.

MX2

Po odejściu do klasy MXGP Thomasa Kjer Olsena i Bena Watsona ubyło pretendentów do podium, ale w tej klasie nie ma mowy o jakiejkolwiek próżni, bo już pukają do podium ci, którzy zdążyli pokazać pazury. Rośnie w siłę ekipa Marca de Reuvera, czyli „Green Dream Team”, jak nazwałem trio Van de Moosdijk – Haarup – Boisrame. Gdyby nie kontuzje i awarie, to z tej właśnie drużyny powinien pochodzić ktoś, kto będzie się bił o 3 miejsce na podium sezonu.

A kto o pierwsze dwa? Tom Vialle wydaje się murowanym liderem, który ma wszystkie atuty i asy w ręku. Znakomity sprzęt, tytuł mistrza którego broni, najlepsze możliwe zaplecze i cały sztab doradców oraz… znakomite umiejętności. Ten drugi, czyli Jago Geerts teoretycznie powinien móc zbliżyć się do lidera z KTM, ale… coś tam czasem nie za dobrze gra, co najlepiej pokazały pierwsze wyścigi sezonu. Jak nie jakaś gleba to pech bo ktoś w młodego Belga wjedzie (jak np. Wilson Todd w pierwszym biegu). Vialle ma niczym lider peletonu kolarskiego dwóch pomocników. Austriaka Rene Hofera, który wrócił po długiej rehabilitacji połamanej pechowo w Kegums ręki, i nowy, sensacyjny nabytek, który jakoś umknął wszystkim polskim znawcom MX (nikt nic o tym nawet nie wspomniał!?), a który jest chyba najbardziej trafioną opcją dla włoskiego teamu De Carli KTM Factory. Mattia Guadagnini bo o nim mowa, dostarczył dość dowodów na to, że zasługuje na fabryczny team, ale mimo wszystko zakontraktowanie tego chłopaka do najpotężniejszej stajni było nie lada sensacją, bo w dobie pandemii i wielkich cięć kosztów, nagle KTM zatrudnia TRZECIEGO zawodnika!

Musieli tego naprawdę chcieć, i tak w istocie było, bo zapytany przeze mnie na finale Mistrzostw Włoch w Mantovie Mattia potwierdził, że to pomarańczowi przyszli do niego z ofertą. Notabene wkrótce przeczytacie świeży wywiad z Mattią min. o tym jak to naprawdę jest z tymi wielkimi pieniędzmi za bycie w factory teamie. Już polecam, bo ten wywiad złamie parę polskich mitów…Ironią losu jest fakt, że Mattia ma teraz w fabrycznej stajni KTM za partnera swego największego rywala z czasów EMX125, czyli…Hofera.

Trzech mocnych z KTM kontra trzech mocnych z KAWASAKI plus cała reszta z Geertsem na czele. Jest też w grze mistrz EMX250 i największy konkurent Guadagniniego z ub. roku, czyli świetny Francuz Benistant. Będzie iskrzyć na bank, bo w MX2 jeszcze wciąż jest więcej buzujących hormonów i szybkości, niż opanowania, taktyki i rasowego doświadczenia wyjadaczy z MXGP.

Co mieliśmy w wyścigach? Oczywiście holeshoty KTM. Najpierw Viallego, potem Hofera.Austriak chyba nic nie stracił po długiej przerwie, bo pokazał znowu wyśmienitą jazdę w obu biegach. „Hofabua” bo tak bywa nazywany na padoku jest riderem niezłomnym, i nawet kompletnie nieudany start nie blokuje go psychicznie. Tak samo nacisk i presja mocnego rywala, jak np. Mathys Boisrame. Rene znakomicie opierał się Francuzowi, a ich pojedynki były ozdobą wyścigów w Rosji. Jeśli można mówić o rewelacji czy odkryciu, to było coś takiego i zwie się Ruben Fernandez. Młody Hiszpan pewnie marzy o takiej karierze jak Prado, ale choć nie ma takiej klasy, to jednak bardzo duży postęp jest widoczny u tego chłopaka. Znakomity pierwszy wyścig (2. miejsce!) i bardzo dobry drugi (3. lokata) dały mu zasłużenie 2. miejsce na podium, co jest autentyczną rewelacją, bowiem nigdy wcześniej ten utalentowany, ale zmagający się z licznymi i poważnymi kontuzjami zawodnik nie był tak wysoko i na podium w elicie! Ostra walka z Hoferem a nawet początkowo z Viallem świetnie rokuje na dalsze wyścigi. Niewiele gorzej wypadł coraz mocniejszy Boisrame. Nieco nieśmiały po zdjęciu kasku, ale zdeterminowany na torze Francuz pokazuje naprawdę wyśmienitą jakość, choć byłoby jeszcze lepiej, gdyby omijały go wypadki i techniczne wpadki motocykla.

Dobrze pokazał się jeszcze jeden Francuz. Nasz dobry znajomy, partner naszej Mileny Kojder, czyli Stephen Rubini. Po kolejnym poważnym urazie (2 uszkodzone kręgi szyjne zimą) doszedł do siebie i chciał zaatakować wymarzoną strefę TOP5. Najpierw po gorszym starcie wywalczył 11. miejsce, ale w drugim biegu znakomicie wystartował i jechał na świetnym 4. miejscu, Potem spadł na 6. ale niestety przydarzyła się porządna gleba, po której był nie tylko poobijany, ale i kompletnie mokry i ubłocony. Nie mógł kontynuować wyścigu i wielka szkoda, bo była realna szansa na te TOP5. Pamiątka w postaci mocno poobijanego uda przez jakiś czas pozostanie, ale trzeba już myśleć o kolejnych wyścigach i życzymy Stephenowi tego wymarzonego TOP 5, bo robi on naprawdę wiele by tam być.

Ostatecznie zwyciężył Vialle, przed Fernandezem i Boisrame, a tuż za podium znalazł się Hofer. Gdyby nie ostre wejście Fernandeza w 2. biegu, i gleba Austriaka kto wie, czy nie byłby on na pudle. Debiutujący w pełnym sezonie MŚ Guadagnini na wysokim 8. miejscu. Ależ mocne trio ma KTM! Ale zieloni chłopcy de Reuvera niewiele gorsi. Van de Moosdijk mimo że twarde tory to nie jego domena, wyrwał 3. miejsce w pierwszym biegu. Oj, jeszcze niejedno nam ci chłopcy pokażą. A nowa świeża młodzież już wyrywa coraz lepsze miejsca. Pierwsze punkty (i to już 8) zdobył debiutujący w MŚ Niemiec Lion Florian, który uczestniczy w mistrzostwach dzięki…publicznej zbiórce pieniędzy na opłacenie startów. Niemcy pięknie wsparli swego ridera kwotą ponad 30.000 EUR. Bo w takich jak on warto inwestować. Co znaczy motywacja i prawdziwa chęć spełnienia marzeń o MŚ…

MXGP

O wyścigach w królewskiej klasie można by rzec tak, że praktycznie wszystkim bez wyjątku najlepszym przytrafiły się jakieś dziwne, niespodziewane przygody. Gleby lub tzw. błędy z niczego mieli Herlings, Cairoli, Prado. Ale w tym morzu walczących herosów jeden okazał prawdziwym tytanem.

Najpierw „zgodnie z tradycją” holeshota zdobył Prado, ale tuż za nim był Cairoli i Gajser. Nieudany start zaliczył za to Herlings. Chwilę potem wszyscy byli świadkami taktycznego geniuszu słoweńskiego mistrza. Wszyscy byli zajęci po wewnętrznej wychodzeniem z zakrętu w ciżbie tak bardzo, że po zewnętrznej znakomitym „śmigiem” zaskoczył ich Gajser. Dało mu to prowadzenie, którego napędzony mistrz świata już nie oddał! O drugie miejsce trwał zażarty bój między Cairolim a Febvrem. Francuz wciąż marzy o powrocie na podium MŚ i robi co może. W tej rozgrywce pomógł mu błąd Włocha, który faktycznie nie wiadomo jakim cudem wypadł z prostej koleiny, i w tym jednym nieudanym momentem zapewnił Francuzowi 2. miejsce w wyścigu. Cairoli musiał zadowolić się trzecim, a Herlings musiał być wkurzony z ledwie czwartego. Bo to przecież nie w jego stylu być „tak daleko”. Finałowa rozgrywka klasy MXGP dostarczyła niewiarygodnych, niesłychanych wydarzeń! Już sam start doprowadził do wielkiej niespodzianki, bo oto dwaj topowi starterzy, czyli Jorge Prado i Tim Gajser zostali wyautowani przez Glenna Coldenhoffa, który uderzył jadącego po swój holeshot Hiszpana w tylne koło, czym spowodował wypchnięcie Jorge z trajektorii pierwszego zakrętu, a ten z kolei wywiózł Gajsera i to aż poza tor! Efekt? Glenn słono zapłacił za swoją szarżę, bo jako jedyny został na glebie i spadł na ostatnie miejsce, Herlings wygrał start, Prado został z tyłu, zaś potężną stratę miał w tym momencie zwycięzca poprzedniego biegu, czyli Gajser. Jechać jako drugi po starcie i wylądować wskutek cudzego błędu aż na 25. miejscu, to było niczym wyrok, stracone nadzieje, degradacja totalna. Ale nie dla Gajsera! Dokonał on gigantycznego wyczynu w tej drugiej odsłonie! I to wyczynu porównywalnego ze słynnym „cudem Cairolego” kilka lat temu w Trentino, gdy Włoch dokonał rzeczy niebywałej, goniąc tak zawzięcie, że jeszcze wygrał całe zawody. Już pod koniec pierwszego kółka Gajser był 9-ty, ale to co pokazał zapis onboard z jego GoProHero wbija w fotel. Na 4. kółku był już…drugi, a na szóstym wyszedł nawet na chwilę na prowadzenie! No jeśli tak zaczyna sezon mistrz, to co będzie dalej?! A tymczasem na szpicy działy się rzeczy niezwykłe, bo oto Herlings zaskoczył wszystkich z samym sobą włącznie, gdyż nagle, ledwie kółko po starcie zanotował…glebę, i na prowadzenie wyszedł Cairoli, a więc wydawało się, że Sycylijczyk znakomicie rozpocznie sezon, i będzie przynajmniej na podium.

Tymczasem rosyjska ruletka strzeliła nagle i w niego, bo w tym samym miejscu gdzie mieli wcześniej w MX2 groźną kraksę Gifting i Beaton (czyli na linii mety) zaliczył co najmniej dziwny, drobny wypadek, który jednak okazał się dramatyczny w skutkach, bowiem wykluczył Tonego z dalszej jazdy! O nieba!!! Na trzynastym okrążeniu i do tego 13. czerwca taki pech! Uszkodzone sprzęgło zabiło wielką szansę Włocha. Z drugiej jednak strony, na 11-tym okrążeniu Słoweniec miał już Włocha w ręku, zdołał go bowiem wyprzedzić, ale Tony oddał pięknym za nadobne. Było jednak kwestią czasu, żeby Gajser dokonał dzieła. Wydawało się, że gdy z Wielkiej Trójki multimistrzów zostało dwóch, dojdzie do spektakularnego boju między dwoma wspaniałymi stylami jazdy. Ale… tylko przez krótki czas, gdyż już na piątym kółku, w jednym z zakrętów Gajser udowodnił po raz kolejny, że jest w stanie być lepszy od legendy Herlingsa, i przepięknym manewrem po wewnętrznej wyprzedził Holendra! A później pomknął niczym rakieta napędzana iście atomowym paliwem. Holender po prostu przez 14 kolejnych kółek nie dał rady Słoweńcowi, i jest to już kolejna taka historia która najlepiej pokazuje, jak zmieniła się arena MXGP w ostatnich 2-3 latach. Gajser dokonał czegoś MEGA NIESAMOWITEGO, bo tym jednym wyścigiem zgniótł legendy o przegranych szansach po nieudanym starcie, i nieosiągalności tempa Herlingsa. Czapki z głów! Historia pisana jest na nowo, i jeśli żaden z tych gigantów nie zrobi sobie czegoś, to możemy być świadkami ciągu dalszego wspaniałych pojedynków Słoweńca z Holendrem, które zostały przerwane w ubiegłym sezonie najpierw epidemią, a potem kontuzją Herlingsa. Zwycięski Gajser, drugi Herlings a trzeci…Jonass! Finalnie na pudle Gajser przed Herlingsem i Febvre. A pretendentów jest z Seewerem licząc sześciu! Natomiast prócz rozmaitych typowych czy mniej typowych wpadek i wypadków (jak np. Jonassa w 1. biegu, wielkiego pechowca wraz z Cairolim i podwójna katastrofa Jacobiego), zagadką jest słaby występ Coldenhoffa. Prado też jakby nie był w stanie pokazać tego co umie. Natomiast świetny debiut zaliczył Olsen (6. miejsce) a jeszcze lepszy występ zanotował Lupino (tuż za podium!). Gdy powrócą ci nieobecni w Rosji, motocrossowy kocioł będzie jeszcze bardziej pełny, i jeszcze większa walka rozgrzeje serca kibiców. Jakby nie całkiem brakuje obecności Desalla i Paulina, skoro ma się kto bić z mistrzami.

Jak więc widać już pierwsza runda sezonu MŚ dostarczyła niesamowitych emocji i rozstrzygnięć. Rosyjska ruletka rządziła i dzieliła na torze nad Morzem Czarnym, sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, ale tego dnia bohaterów było zdecydowanie dwóch, i byli to prawdziwi dominatorzy, którzy zwyciężali dwukrotnie, nie pozostawiając cienia wątpliwości kto jest w Rosji najlepszy. Tom Vialle i Tim Gajser z czystym kontem i z uderzeniem młota tytana weszli w nowy sezon.

Jak on się potoczy, czy będą podobnie wielkie widowiska, i czy będzie coraz więcej kibiców na trybunach, pokażą kolejne tygodnie. W Orlyonok były tysiące fanów, co przypomniało czasy sprzed pandemii, ale wiadomo już, że w Maggiora wpuszczony będzie tylko 1000 kibiców. Liczymy na to, że letnie poluzowanie zakazów obejmie większość dalszych rund. Oby! Kolejna runda bez względu na ilość widzów na pewno dostarczy mnóstwa emocji. Będzie to bowiem arena aren, słynna brytyjska „kuźnia wyścigowego diabła”, czyli znane z wielkich szybkości i licznych groźnych kraks Matterley Basin.

Tekst Alek Skoczek

fot. MXGP, Honda, KTM