Giemza bije jak taran

    Ciekawe co by się stało, gdyby Dakar potrwał kilka dni dłużej. Maciek Giemza złapał wiatr w żagle i jak taran każdego dnia pokonuje kolejnych konkurentów. Zaczynał hen, gdzieś w okolicach połowy stawki, dzisiaj zajął znakomite 24. miejsce (25. w generalce).W środę czekał na riderów ponownie maraton, który będą kontynuować jutro (brak opieki serwisowej, wszelkie naprawy we własnym zakresie, własnymi rękami). Pierwsza jego część poprowadziła po owianym złą, dakarową sławą terenie argentyńskiej Fiambali. Organizatorzy zaplanowali 280 km odcinka specjalnego oraz 205 km dojazdówki. Start rozpoczął się o godz. 11.30 i odbył się bez podziału na kategorie. W stawce zabrakło kolejnych kierowców: nie pojechali już Adrien Van Beveren, Alessandro Botturi, Janos Desi, debiutant Luciano Benavides i Zhang Min. A na trasie znowu się działo, na 109 kilometrze stanął Matthias Walkner, na szczęście był to tylko chwilowy postój. Niestety skapitulował Barreda, kontuzja odniesiona dwa dni temu zaczęła zbyt dawać się we znaki. Szkoda… Ale taki jest Dakar. Na trasie oesu cały czas roszady, na pozycji lidera co i rusz pojawiało się kolejne nazwisko. Ale tym, który jako pierwszy zameldował się na mecie był dzisiaj Toby Price.

    fot. ORLEN Team