Nie pamiętam tak mało aktywnego sezonu w moim wykonaniu, przyznam się bez bicia, że wszystkie moje starty motocyklem enduro w tym roku można policzyć na palcach jednej ręki. Właśnie to uważam za największą porażkę sezonu 2022.
Jednak były też sukcesy, głównie w trialu, gdzie udało się wejść na poziom, na którym można powalczyć z innymi zawodnikami, a nie jak to bywało na początku walczyć o to, żeby dojechać odcinek bez pięciu punktów karnych haha. Zawodów było bardzo mało, ale zapadły mi w pamięci te amatorskie na Górze św. Anny. Na ostatnich zakrętach po dwugodzinnej walce na pełnym gazie straciłem drugą pozycję… to bolało i dało mi lekcję, żeby zawsze utrzymać pełne skupienie i walczyć do samej mety. W tym sezonie towarzyszyła mi Husqvarna TE 300 z salonu Dirt Bike Poznań.
No i w końcu nadszedł czas na ściganie w hali i naprawdę nie mogę się już doczekać soboty 10 grudnia! Jeżeli chodzi o przygotowania to wywróciliśmy je do góry nogami. Tak w skrócie – udało się zbudować profesjonalny tor super enduro niedaleko domu, co przełożyło się na większą ilość godzin spędzonych na „belkach”. Do tego jeszcze większa ilość godzin przejechanych na motocyklu trialowym oraz podtrzymanie formy innymi treningami . Szczególną uwagę zwróciliśmy na koncentrację i powtarzalność w mojej jeździe, których bez wątpienia brakowało. Jeżeli chodzi o trenera, to jak zawsze mój tata oraz znane osoby ze środowiska trialowego takie jak Boguś Sięka, Gabryś Marcinów czy Szymek Tengler.
Wystartuję na nieco wysłużonej Husqvanie ale uszytej na miarę, z zawieszeniem z rodziny WP (Cone Valve 48, Super Trax) przygotowanego przez Drogosz Suspension, typowo pod super enduro. Silnik również został mocno zmodyfikowany, może nie dlatego że brakowało w 300-tce mocy haha, ale po prostu bardzo lubię tuningować motocykle i potraktowałem mój silnik jako królika doświadczalnego. Zmieniłem sposób oddawania mocy na jeszcze bardziej liniowy. Zaskutkowało to dostępem mocy na kole bez tak częstego mieszania w biegach, co jest bardzo przydatne w super enduro, gdzie jednym biegiem mogę przejechać większość toru. Wisienką na torcie jest customowy dyfuzor zaprojektowany przez firmę dobrego znajomego. Huska została oczywiście odpowiednio zabezpieczona, żeby w całości dojeżdżała do mety.
Za budżet na wszystkie starty i treningi odpowiedzialna jest nasza rodzinna firma Karguii. Nie będę ukrywać, że w obecnych czasach przydałoby się wsparcie z zewnątrz. Za dotychczasową pomoc dziękuję firmie Drogosz Suspension oraz Dirt Bike Poznań. Widziałem już plan trasy jakiś czas temu, trudno ocenić jak będzie wyglądać w rzeczywistości, dlatego nie będę tego robić. Na pewno trzeba się przygotować na dobre ściganie! Do zobaczenia w Krakowie!
fot. z archiwum Grześka Kargula