Jeremy Van Horebeek

Rocznik 1989, pochodzi z Eigenbrakel w Belgii. Jeden z najpotężniejszych zawodników (180cm, 84kg) klasy MXGP. Ścisła czołówka światowa MX, melduje się regularnie w okolicy podium. Uczestnik kadry narodowej na MXoN i Mistrzostw Włoch. W 2013r zdobył z drużyną Belgii Puchar Narodów w Niemczech. Numer startowy: #89. Team: Monster YAMAHA Factory.

Jak zaczynałeś, czemu tak „późno” i dlaczego w ogóle MX?

Na moto wsiadłem w wieku 5 lat, ale aż do 10-go roku życia pomykałem sobie dla fanu. Dopiero potem zacząłem startować w wyścigach, ale… też dla zabawy. Mój ojciec przez ponad 20 lat był też riderem, więc to jednak tradycja rodzinna. A że młodemu chłopakowi trzeba dać coś w życiu, co go rozładuje z nadmiaru adrenaliny i energii, więc wypadło właśnie na motocykl crossowy. Pojeździłem i poczułem, że to coś dla mnie. Zresztą u nas w Belgii taka forma aktywności jest zupełnie normalnym zjawiskiem i bardzo popularnym. Wiele młodzieży w Belgii jeździ. No i wszyscy nie mogą być piłkarzami… heh!

Nie samym MX człowiek taki jak Ty chyba żyje?

A to prawda! Trzeba czasami „wyczyścić” umysł i ciało i zneutralizować głowę. Lubię wiele rzeczy, wszystko co daje jakąś akcję w życiu. Poza MX bardzo kręcą mnie snowboard, skutery wodne i… hokej na lodzie.

Grasz w hokeja?!!!

A tak, po sezonie zimą biorę udział w drugoligowych rozgrywkach. Bardzo lubię oglądać NHL. U nas to niezbyt popularny sport, ale istnieje.

Co decyduje o sukcesie w MX?

Ha! Po pierwsze talent, bo bez niego nie dojdziesz na szczyt, po drugie ciężka praca, bo tu nie da się inaczej, samo szczęście nie wystarczy i po trzecie hmm… Chyba pasja i wiara w siebie, w swoje marzenia, żeby znaleźć się wśród najlepszych. Bez tego nie ma motywacji i jeździsz dobrze, ale nie znakomicie.

Co byś zmienił w swej karierze gdybyś mógł i jak oceniasz dotychczasowy jej przebieg?

Myślę, że było całkiem nieźle. Drugie i trzecie miejsce w MŚ i sukcesy na MXoN. Chyba nic bym nie zmieniał. Ciągle się czegoś uczymy, w czymś doskonalimy i jest to naturalna droga rozwoju. Nikt przecież od razu nie wskoczy na podium. Więc nie traktuję słabszego wyniku jak porażkę, lecz jako naukę. Inaczej musiałbym coś w kółko zmieniać, a tak to jestem lepszy o kolejne doświadczenia. Tym bardziej żeee….

Każdy sezon jest przecież inny?

Dokładnie tak! Nawet ci najlepsi nie mają dwóch takich samych sezonów. Tu im poszło lepiej a tam gorzej. I też się ciągle uczą. W tym sporcie po prostu nie ma nudy. I nie ma że łatwo.

Od ubiegłego roku debiutanci zdobywają mistrzostwo (Febvre, Gajser), ale w ciężkich warunkach nie radzą sobie tak dobrze jak np. Cairoli, Desalle, Kevin i…Ty. To kwestia doświadczenia czy czegoś jeszcze?

Ci, którzy częściej musieli jechać w błocie czy deszczu, już tak nie walczą z torem jak młodsi – bardziej ze sobą i rywalami. Bywałem na podium na piachach, na twardym torze i na błocie, więc suma tych doświadczeń na pewno pomaga.

A właśnie, Twój najbardziej ulubiony tor to?

Bardzo lubię Loket. Sympatyczne miejsce, zawsze witam je z uśmiechem. A ten najgorszy, nie uwierzysz – Lommel. Tak, mój „domowy” tor. To taki killer. Nie cierpię go, choć mieszkam blisko.

Ten sezon zakończyłeś na 6. miejscu i aż trzynaście razy byłeś szósty. Co poszło nie tak wg. Ciebie?

Zaważyły dwa słabsze wyścigi w Niemczech i we Francji, bo zauważ, że różnice między mną a Bobryszewem czy Febvre były w tabeli niewielkie, po kilkanaście punktów. I właśnie kilkunastu punktów zabrakło w tych paru wyścigach. Najbardziej szkoda drugiego biegu w Niemczech…

Tam gdzie rąbnąłeś w bandy reklamowe?!

Tak, dmuchnęło we mnie w locie i zleciałem w bok nie mogąc nad tym zapanować. Wyglądało podobno groźnie, ale na szczęście nic poważnego się nie stało. Ale nie było źle, miałem całkiem równy sezon, dość wyrównane wyniki i z każdej rundy wywoziłem punkty. Tylko raz zero wtedy w Niemczech. A nie każdy tak ma.

Jaki kraj czy rejon świata lubisz najbardziej?

Hmm… wiesz nigdy nie byłem na Alasce i tam bym bardzo chciał pojechać. Dzikość, przestrzenie, wolność… Na razie to tylko marzenie. Z takich bardziej typowych miejsc to bardzo lubię Brazylię.

Gorące dziewczyny, gorący klimat, gorąca samba???

Hahaha!!! Też, ale to tak na zasadzie przeciwstawieństw.

Powiedz na koniec jakie plany na 2017?

Takie jak zawsze. Jeździć jak najlepiej, dążyć do wygranej, uczyć się, ciężko pracować.

Bardzo dziękuję Ci za rozmowę i życzę realizacji wszystkich planów!

fot. Yamaha, Ewa Jeżak