Kolce na zimę

Skandynawskie doświadczenie w eksploatacji opon z kolcami liczy sobie ponad 60 lat. Kolce, które są dumą Szwedów, mają wysoką odporność na ścieranie, a mocuje się je w klockach za pomocą kleju Loctite. Najczęściej kolcowane opony to Michelin AC10. W ubiegłym roku sprawdziłem ich przydatność w polskich warunkach.

Temperatura -1/0 stopniC, teren mieszany z miejscowo zalegającym śniegiem, oblodzona droga. Ciśnienie w oponach 0,5 bara. Zaczynam od przyspieszania i hamowania. Rewelacja, same plusy, opony pozwalają bez ograniczeń używać manetki gazu, hamować przodem i tyłem. Jazda po łukach to już coś zupełnie odmiennego. Opona potrafi utrzymywać bardzo dobrą przyczepność, by po chwili zupełnie ją stracić. Potrafi też odpędzić nudę odwrotnym zachowaniem, mieć na początku ograniczoną przyczepność, by w różnych etapach ciasnego zwrotu odzyskać ją w stu procentach.

Przyczepność przy bardziej pochylonym motocyklu spada, wzrasta kiedy utrzymujemy kąt prosty względem podłoża. Jazda po łukach, kiedy mniejsza ilość kolców dotyka podłoża, jest mniej przewidywalna i tu gdybym mógł, wybrałbym inną oponę z oferty 24MX. W terenie bardzo zróżnicowanym, na którym zalega śnieg i lód a ziemia jest zmarznięta na beton, bardziej odpowiedni byłby na przykład MITAS XT C-16 z miękką mieszanką. Polną czy leśną drogę z oblodzonymi koleinami pokonuję bez niespodzianek. Motocykl jedzie jak przyklejony, daje odczuć pełną kontrolę. Latem czasem przesadnie hamulcem uślizgujemy tył opony, bo mamy taki kaprys lub jest to konieczne. Zimą tylko dzięki agresywnej jeździe można spróbować zerwać przyczepność (pamiętając o jak najmniejszym pochyleniu motocykla), bo najeżona AC10 nie ma ochoty rozstać się z podłożem.

No i czas na las. Dobrze znane podjazdy, teraz oblodzone, z zamarzniętą ziemią. Tu przyczepność lepsza niż latem, pełna kontrola zachęca do podnoszenia poprzeczki. Pokonanie z miejsca podjazdu czy kłody leżącej na środku zamarzniętego stawu to czysta przyjemność. I wszystko bez kropli potu, bo temperatura otoczenia gwarantuje więcej komfortu niż letni upał. Szwedzkie kolce pokazały, że kochają zamarzniętą ziemię i potrafią ostro potraktować lód. Działają jak frez, więc jeżeli ma ktoś ochotę na zimowe połowy, to dwadzieścia sekund wystarczy do przebicia grubej, nawet na 10cm zamarzniętej tafli jeziora. Szwedzkie kolce wydają się niezniszczalne i po trzech godzinach jazdy nie noszą śladów zużycia, a dzięki swojej powłoce mają właściwości samoczyszczące. Zimowa jazda z takim zestawem dostarcza wiele pozytywnych emocji. Cena 1199zł (24MX) za komplet opon co prawda może zniechęcić, ale muszę z pełnym przekonaniem przyznać, że jest to produkt najwyższej klasy. Czapka z głowy! Wiele prób wyrwania kolców zakończone zostało pełnym… niepowodzeniem, a bardzo się starałem. Posunąłem się do nawet do wyrwania kolca z opony cęgami. I nic. Taka jakość warta jest swojej ceny.

AC10 z kolcami: przód 21” – 252szt. kolców (środek opony kolce 20mm – 140szt, na kantach 18mm – 112 szt.), tył 18” – 261szt. kolców (23mm)

Tekst: Adam Chrześcijański, zdjęcia: Rafał Chrześcijański