Informowaliśmy, że w kwestii planów Herlingsa odnośnie wyboru mistrzostw USA zamiast MXGP dojdzie do rozmów Holendra z samą „górą” działu sportowego w KTM w Austrii. Osobiste plany i ambicje mistrza świata – kontra interesy i polityka wewnętrzna najpotężniejszego obecnie teamu fabrycznego.
Rozmowy już się odbyły (w środę) i… Tak jak się spodziewaliśmy interesy KTM są różne w tej kwestii. Po pierwsze, kontrakt pomiędzy Holendrem a ekipą pomarańczowych dotyczy pełnych sezonów startów w MXGP i nie ma tam nigdzie ani słowa o startach w USA. Po drugie, pomimo realnej utraty szans na walkę o kolejny tytuł (co jest solą w oku Jeffreya), pozostaje przecież w tle jakże ważny dla pomarańczowych cel. Jest nim ponowne zdobycie mistrzostwa świata wśród konstruktorów i miano najlepszego teamu.
Odpłynięcie aktualnego mistrza świata, który wręcz gwarantuje kolejne wygrane Grand Prix za ocean, oznaczałoby potężną wyrwę w tym planie i znaczące zmniejszenie szans na końcowy sukces. A tego oczywiście KTM nie chce. Tym bardziej, że nie ma już w swych szeregach Paulsa Jonassa, więc z ubiegłorocznego „zestawu do wygrywania” w obu klasach MŚ mieliby już tylko połowę. A po co się pozbawiać lidera w najsilniejszej ekipie? Pit Beirer, dyrektor sportowy w KTM oświadczył to właśnie wprost, podkreślając przy tym, że wszyscy powinni się trzymać tego, co obowiązuje w kontrakcie. Od początku nie był on przychylny wobec pomysłu Holendra, bo nie szedł on w parze z priorytetami teamu. Tak więc Jeffrey musi marzenia o tytule mistrza Ameryki odłożyć na nieokreśloną jeszcze przyszłość. Ale to nie koniec wypowiedzi KTM w całej tej sprawie. Postanowiono również, że nie ma mowy o zbyt szybkim (przedwczesnym) powrocie Herlingsa do jazdy i do wyścigów. Rehabilitacja zajmie tyle ile musi, by nie narażać całego procesu powrotu na niepotrzebne ryzyko.

Tym bardziej, że Herlings już swego czasu „wyciął podobny numer” teamowi, startując z niewyleczonym złamaniem uda (patrz opracowanie o Herlingsie w najbliższym X-CROSS). Skończyło się to niepowodzeniem, a przy okazji nadwyrężyło stosunki Jeffreya z managerem i ekipą KTM. Tak więc o kolejnym razie nie ma mowy- co wyraźnie zaznaczył Joel Smets, mówiąc, że „chcą chronić Jeffreya przed samym sobą”, czyli przed jego upartą naturą i chęcią przyspieszenia powrotu. Pomarańczowym zależy na tym, aby noga Jeffreya miała pełną sprawność i wytrzymałość i aby wrócił od do rywalizacji w MXGP. A ma to nastąpić nie wcześniej niż pod koniec kwietnia. Z uwagi na opuszczenie łącznie 4 rund MŚ, Holender będzie w plecy o max. 200 pkt. Czy dogoni rywali? Niedawna historia pokazuje, że przewaga mistrza Cairolego nad wicemistrzem Herlingsem wynosiła w sezonie 2017 około 100 pkt. A wtedy również Holender był świeżo po kontuzji i dopiero gonił czołówkę.

Podobną przewagę uzyskał w ubiegłym sezonie nad Cairolim Holender, więc można przyjąć, że przy tak wysokim i wyrównanym poziomie rywalizacji na najwyższym światowym topie, nie zanosi się, by nagle ta przewaga miała być dwukrotnie większa. Poza tym, nie ma żadnej gwarancji, że Herlings od razu po powrocie wygra wszystkie Grand Prix. Ale tak samo nie ma gwarancji, że taki Cairoli czy Gajser nie ulegną kontuzji i sprawa z miejsca się skomplikuje. Skoro jednak sam Jeffrey uznał, że sprawę tytułu w tym roku ma już „z głowy”, to oznacza, że doskonale wie na co stać rywali, i że nie wypuszczą z rąk okazji do przeszkodzenia mu w zdobyciu kolejnego mistrzostwa. Skoro jednak mowa o Herlingsie i USA to powrócił też przy okazji temat Jorge Prado.

KTM myśli już na zapas, bo ma o czym! W świetle przepisu FIM bowiem zawodnik który zdobędzie 2 tytuły mistrza świata w klasie MX2, musi bez względu na wiek przejść do MXGP. Biorąc pod uwagę jakość i dyspozycję Hiszpana, wygląda to w obecnej sytuacji (odpływ kilku najsilniejszych konkurentów) na formalność. Chociaż… czas pokaże (aktualna kontuzja). Ale wyobrażacie sobie Jorge Prado od wiosny 2020 na maszynie 450cm? Przy jego dość wątłej posturze, w wieku 19 lat wydaje się to trochę przedwczesne i tego samego zdania jest większość obserwatorów. Inaczej było z Gajserem, który szybko wyrósł i zmężniał. Hiszpan wygląda przy nim trochę jak… dziecko. W tle jest jednak jeszcze coś. Jest USA…i koniec obecnego kontraktu z KTM w przyszłym roku. Prado podobnie jak Herlings miał już kiedyś w głowie pomysł wyjazdu do Stanów. Chłopcy w Europie mimo swojej roboty w MŚ obserwują kariery tych, którzy wyemigrowali i dobrze wiedzą, jak się tamtym powodzi. Kariera Roczena czy Musquina jest jak standardowy przykład dla kolejnych mistrzów ze Starego Kontynentu. Prado już kiedyś był na treningach w USA, i nawet trochę poćwiczył Supercross.
W wywiadzie jakiego udzielił nam przed dwoma laty w Trentino, wspominał, że chętnie pojechałby tam, ale do SX musiałby się solidnie przygotować. Jeśli pamiętacie jak młody Hiszpan radził sobie niedawno na MXoN w amerykańskim Red Bud, to zrozumiałe jest że młody Jorge nie ma żadnego problemu z jazdą po amerykańskiej ziemi. Problemem może być jednak przesiadka na silniejszą i wyrywną maszynę o dwukrotnie większej pojemności. Jorge ze względu na te okoliczności, mógł pomyśleć o tym, aby np. na czas dogodniejszej dla siebie przesiadki do MXGP, spędzić sezon, a może więcej w Stanach. W jego rodzinie nie byłoby z tym problemu, ponieważ rodzice i tak już postawili wszystko na karierę syna. Teraz jednak najciekawsze. Otóż KTM wiedząc jak wygląda sytuacja, chce zawczasu zareagować, aby nie dopuścić do odpływu kolejnego mistrza świata. Podobnie jak w przypadku Herlingsa muszą zabezpieczać interesy własne, a nie prywatne – zawodników. Co wymyślili pomarańczowi? Otóż chcą podjąć rozmowy z FIM w celu… zmiany istniejącego przepisu, tak aby uchylił ową barierę 2 tytułów w MX2. Skąd taki niezwykły pomysł? Ano stąd, że ów przepis został wprowadzony przez… Herlingsa (w 2015r), który w tamtych latach tak dominował w MX2, że uznano to za zbyt długie i w celu zapewnienia równiejszej rywalizacji w klasie, wymyślono konieczność przejścia. Skoro ze względu na Herlingsa zmieniono przepis, to dlaczego znowu go nie zmienić, ale dla Prado? Tym bardziej, że argument KTM wygląda na całkiem rzeczowy.
Prado nie dominuje tak, jak dominował w MX2 Herlings, nie przytłacza rywali swoja przewagą i nie powoduje aż takiej dysproporcji w jakości. Tak więc paradoksalnie, obfitość mistrzów świata w austriackiej ekipie jest nie tylko powodem do chwały i radości, ale i pewnym kłopotem. Skoro trzeba przez nich zmieniać nawet przepisy FIM? Nie mówiąc już o ich ambicjach i planach własnych. Wewnętrzna rywalizacja na szczęście jest w cieniu i na tym polu problemów nie ma. Jonass odszedł z KTM, bo nie chciał być tym „trzecim w MXGP”. Natomiast w kwestii co dalej z Prado Pit Beirer wypowiedział się jasno. Będziemy rozmawiali z FIM w kwestii zmiany tego przepisu, ponieważ teraz sytuacja jest inna. Jeżeli jednak przepis pozostanie bez zmian, to osobiście uważam, że Jorge poradzi sobie z większym motocyklem. Jestem tego wręcz pewien, znając jego możliwości i chęć do pracy oraz ćwiczeń. Nie nastąpi to oczywiście tak od razu, ale jestem dobrej myśli. Pytanie co na to sam Prado? I czy przedłużenie kontraktu pójdzie jak po maśle? Z drugiej strony, gdzie Hiszpan miałby tak dobrze jak nie w KTM? Jest w tej ekipie od dawna. Na razie wszyscy wymienieni wyżej-zarówno KTM jak i obaj mistrzowie świata, mają jednak zupełnie inne, bardziej bieżące problemy. Kontuzje, czyli zmora riderów i teamów.
Fot.: Alek Skoczek