Lany poniedziałek i sprint enduro? Takiego koktajlu jeszcze nie było

Sprint enduro to koronna impreza Kozienickiego Klubu Motorowego. Nic więc dziwnego, że po zakończeniu I Rundy Mistrzostw Okręgu Warszawskiego organizatorzy zebrali gromkie brawa od uczestników. Także za atrakcyjne nagrody ufundowane przez sponsorów i oryginalne statuetki w stylu industrialnym dla zwycięzców.

Wysokie Koło to niewielka wioska w gminie Gniewoszów. Położona wśród malowniczych pól i lasów okazała się znakomitą miejscówką na rozegranie sprint endurowych zawodów. Gościny udzielił jeden z członków klubu (właściciel terenu), na którym zlokalizowano padok i wytyczono sześciokilometrową pętlę.

Na malowniczej trasie przeszkody nie za trudne, do łyknięcia nawet przez „sześćdziesiątkarzy”. Znakomitą większość najmłodszych kierowców stanowiła świetnie prezentująca się ekipa KM Cross Lublin. Widać, że klub postawił na młodych i chwała im za to. Trochę belek, niewielkie (choć jak się okazało dla niektórych zdradliwe) skoki, ogromna ilość technicznych zakrętów.

Jednym słowem jazda nie tylko po punkty, ale dla mniej wprawnych także dla fanu. Na miejsce zjechaliśmy we wczesnych godzinach rannych, pogoda jak marzenie i nastrój świąteczny. Wśród blisko setki riderów kilku topowych jeźdźców, którzy postanowili zawody potraktować jako trening przed zbliżającą się pierwszą rundą Mistrzostw i Pucharu Polski Enduro.

Pojawił się w Wysokim Kole także człowiek-legenda enduro Ryszard Augustyn, na starcie nie zabrakło prezesa kozienickiego klubu Piotra Faustmana, pojechały także dwie dziewczyny: Karolina Michalczyk i Maria Pokusa. Od początku imprezy obecna była Motowizja, której ekipa zapewniła nas, że nie jest to ich ostatnia wizyta na off roadowej imprezie.

Szacun dla nowego sponsora firmy Proraso. To, co dla PZM jest nieosiągalne nawet w przypadku zawodów znacznie wyższej rangi, dla klubowiczów stało się możliwe. Sprawna obsługa biura zawodów, znakomicie oznakowana trasa, hamburgerowy katering Bacon Butty, czego chcieć więcej? I kilkusetosobowa publiczność, która po porannej mszy zjechała z okolicznych wiosek obserwując zmagania zawodników do ostatniej minuty.

O godzinie 10 odprawa z uczestnikami wyścigów, krótki instruktarz co do zasad startu i pokonywania trasy. Pół godziny później pierwsi jeźdźcy ruszyli w bój. W zależności od klasy jedni jechali więcej okrążeń, inni mniej, a mimo to wszyscy uznali, że zabawa była przednia. I ci którzy startowali na własny rachunek, i riderzy teamowi. Sprint enduro ma to do siebie, że tu nikt nikomu nie siedzi na kole, nie ma jazdy szprycha w szprychę, to przede wszystkim walka z czasem i z samym sobą.

Trzeba być dobrym strategiem i umiejętnie rozłożyć siły, aby do mety dojechać na jak najlepszej pozycji. Tak też było i tym razem. Co prawda niektórych zaraz po starcie ponosiła ułańska fantazja, ale po kilkudziesięciu minutach przychodziła pokora i włączał się rozum. Ci, którzy włączyli go od razu, osiągali sukces niekoniecznie stając na pudle.

Na koniec akcent śmigusowy w wykonaniu dzielnych zuchów z Ochotniczej Straży Pożarnej z Wysokiego Koła, zabezpieczających zawody. Polali, jednak bez przesady.

Powiedzieli

Maksymilian Ciosek (zwycięzca klasy Junior): Bardzo lubię startować w imprezach organizowanych przez Kozienicki Klub Motorowy. Wszystko jest zawsze dopięte na ostatni guzik, trasy mega przygotowane i super atmosfera. Dzisiaj udało mi się wygrać w klasie Junior, co dobrze rokuje przed startem w I Rundzie Mistrzostw Polski Enduro w Chełmnie. Miałem niezły trening. Przy okazji mogłem jeszcze raz sprawdzić swoje nowe moto KTM exc f 250. Była moc!

Grzegorz Antoniak (zwycięzca w klasie Licencja): Cykl enduro sprintu warszawskiego organizuje klub dla którego jeżdżę, pomagałem przy organizacji tych zawodów. Moje nastawienie to po prostu dobrze się bawić, ale wiadomo, że na starcie chce się wypaść jak najlepiej i tak też się starałem. Miałem groźnego przeciwnika jakim jest Patryk Piskorek, na szczęście udało mi się być szybszym od niego. Mimo to nie do końca jestem zadowolony z mojej jazdy, nie mogłem zrobić równych przejazdów. Nasz cykl jest skierowany przede wszystkim dla osób początkujących, dlatego trasa nie jest bardzo wymagająca, co nie oznacza że łatwa. Było bardzo dużo zakrętów, a przecież najwięcej czasu traci się właśnie na nich. Organizacyjnie wydaje mi się, że wypadliśmy dobrze, zlikwidowaliśmy problem długich przerw miedzy startami oddzielając klasy Hobby E1 i Hobby E2/E3 od innych klas, w których zazwyczaj jest mniej zawodników. Przejechałem zawody bez wywrotki, na jednej próbie nieszczęśliwie wjechałem w las za dzieciakiem z klasy 65 i trochę straciłem czasu, ale nie miało to wpływu na wynik końcowy. Pod koniec miałem mocno zabetonowane przedramiona do tego stopnia, że nie mogłem hamować przednim hamulcem. W tym sezonie startuję na motocyklu GAS GAS EC 250 od Motocykle Lublin, a do startów podchodzę „for fun”, czyli jak coś jest ciekawego to jadę. Planuję starty w kilku rundach Enduro, MX, może jakieś hard enduro… zobaczymy.

Wyniki są TUTAJ W klasyfikacji klubowej zwyciężył KKM Kozienice przed KM Cross Lublin i KKM Wena. (fot. X-cross)

Przypominamy, premiera w Motowizji relacji z Wysokiego Koła 21 kwietnia o godzinie 23.30. Powtórki: 22.04 godzina 17:30, 23.04 godzina 8:30, 25.04 godzina 11:30, 26.04 godzina 20:20, 27.04 godzina 14:20, 28.04 godzina 8:20