Stawka trochę się przerzedziła, bowiem na starcie pojawiło się już „tylko” 123 motocyklistów (ze 139 którzy ruszyli z Limy). We wtorek na zawodników czekała widowiskowa pętla w okolicach miasta San Juan de Marcona słynącego z pięknych piaszczystych plaż.
Poczatek niezbyt fortunny, spóźniony ze względu na mgłę, przed którą przestrzegali organizatorzy. Po 113 km dojazdówki uczestnicy startowali w grupach po 15 motocykli. 330-kilometrowy odcinek rozpoczął siłę długim, spektakularnym sprintem po ogromnej plaży Penuelas.

Następnie riderzy zmierzyli się z najdłuższą w tej edycji, bo ponad stukilometrową sekcją po wydmach i wymagającą nawigacyjnie końcówką. Zgodnie z przewidywaniami już na pierwszych kilometrach zaatakował Barreda, chcąc nadrobić ogromne starty z dnia poprzedniego. Pierwszy way point przejechał jako pierwszy z ponad minutowa przewagą nad Sunderlandem. Dobrze zaczął także Maciek Giemza plasując się w pierwszej trzydziestce. W miarę upływu czasu robiło się coraz bardziej dramatycznie… Tym razem to aktualny lider Sunderland zaczął tracić cenne minuty, podobnie Toby Price, stracił swoją pozycję także Maciek Giemza. Coraz więcej zawodników coraz częściej szukało jedynie słusznego kierunku.
Ale największy dramat przeżył… Sam Sunderland, który nie ukończył wyścigu! Podczas jednego ze skoków doznał urazu kręgosłupa i został przetransportowany do bazy rajdu. Zaskakujacy finał! Wygrał van Beveren obejmując jednocześnie prowadzenie w generalce, Maciek Giemza dotarł do mety na 39 miejscu (w generalce jest 32.), Stasiaczek 70-ty (72) i Berdysz 85-ty (70).