Na miejscu byliśmy już w poniedziałek, żeby mieć kilka dni na aklimatyzację i na zapoznanie się z odcinkami specjalnymi. Wyglądało na to, że może być ciężko, twarde podłoże to konieczność mega skupienia.
Pogoda była zmienna, raz słońce, raz deszcz, ale przed samymi zawodami rozpogodziło się a prognozy zapowiadały dobre warunki do ścigania. Trasę wytyczył sam Mario Rinaldi, a znając jego upodobania stało się jasne, że pojedziemy w bardzo zróżnicowanym i trudnym terenie. Plusem było to, że także dojazdówki wymagały pewnego wysiłku, więc człowiek nie wybijał się z rytmu, cały czas trzeba było być skupionym. Chwilę odpoczynku mogłeś mieć pod warunkiem, że na PKC przyjechałeś przed czasem. Moto spisało się bez zarzutu, w przeddzień zawodów trochę popracowałem nad dostosowaniem zawieszenia do panujących warunków. Zadanie wykonałem na tip top, bo potem nic już przy sprzęcie nie robiłem. Cały czas mogłem liczyć na wsparcie ze strony federacji słowackiej, z której licencją jeżdżę. Przy okazji dodam, że Słowacy blisko trzymali się z Czechami tworząc prawdziwą endurową rodzinę (w sumie było ich ponad dwudziestu). To niewątpliwie mocni gracze w ME. Bliskie kontakty mam też z Francuzami, z którymi znam się od lat. Wszystko to gwarantowało mi duży komfort psychiczny, bo wiedziałem, że w razie potrzeby mogłem na nich liczyć. W polskim obozie niestety takiej atmosfery nie było. Doświadczyłem tego, gdy rozkraczył mi się samochód, a nasi kadrowicze rozbawieni przejechali obok nie wykazując żadnego zainteresowania ani chęci pomocy.
Same zawody to półka bardzo wysoko zawieszona i nijak nie da się ich porównać z imprezami w Polsce zarówno pod względem organizacji, przygotowania samej trasy i skali trudności. Były to zawody dla riderów zdeterminowanych, twardych i ambitnych. Tam nie było miejsca dla endurowych celebrytów. Samo ściganie uważam za udane, zdobyte dwa razy drugie miejsce w grupie dobrze rokuje, dlatego zamierzam podczas kolejnej rundy powalczyć o pierwsze. We Włoszech byłem najlepszym Polakiem, co dla mnie też jest bardzo motywujące, zwłaszcza że mam już 37 lat. 35-te miejsce w generalce nie do końca jest satysfakcjonujące, liczyłem na Top20, więc piętnaście oczek będzie do urwania. Teraz czekam na imprezy krajowe, niestety z pewnym niepokojem, bo wielokrotnie doświadczałem braku należytego przygotowania niektórych zawodów, co wypacza rywalizację. Jeśli nic się nie zmieni w tym względzie w 2022 pojadę tylko „zagranicę”. Dopóki PZM nadal będzie tolerowało amatorkę, to ja dziękuję.