Już tylko godziny dzielą nas od wyścigów III rundy halowych MŚ w Superenduro. Hiszpańska owalna arena w centrum La Coruny czeka na najlepszych zawodników. Nad Atlantykiem, w północno-zachodniej Hiszpanii będzie dzisiaj bardzo gorąco!
Coliseum A Coruna mieści 11.000 widzów i po raz pierwszy zarówno to miasto jak i ta hala gości uczestników MŚ w tej dyscyplinie. Starszym widzom i wielu naszym rodakom to miasto kojarzy się z udziałem naszych piłkarzy Piechniczka w tak udanych dla nas MŚ w futbolu w 1982r. O La Corunie śpiewano wtedy piosenki, a miasto będące jednym z najważniejszych w regionie Galicja bardzo zyskało na popularności. Znane jest jednak i z innych sław. Tzw. „Wieża Herkulesa” jest podobno najstarszą działająca latarnią morską, zaś najbardziej znanym mieszkańcem miasta jest założyciel słynnej marki Zara, Amancio Ortega- multimiliarder będący jednym z najbogatszych ludzi w Europie i na całym świecie.
Kibiców emocji motocyklowych jednak najbardziej zainteresuje to, co wydarzy się dzisiejszego wieczoru w samej arenie. Na poprzedniej rundzie w niemieckiej Riesa poprosiłem zarówno naszego mistrza Tadka Błażusiaka, jak i Maćka Więckowskiego a także Billego Bolta o wypowiedzi w kwestii występu, jak też oczekiwań wobec rundy w Hiszpanii. Zobaczcie co powiedzieli po zakończeniu niesamowitego, wspaniałego dla nas wieczoru.
X-CROSS: Jak byś porównał dzisiejszy wieczór z tym krakowskim? Nie chodzi o sam wynik, ale bardziej o tor i to co się wydarzyło. Jak byłeś w stanie wykorzystać wszystkie swoje atuty i czy… dzisiaj było nieco łatwiej, pewniej, czy byłeś po prostu bardziej perfekcyjny?
Tadek Błażusiak: Dzisiaj wszystko poszło lepiej. Tor był przede wszystkim bardziej przewidywalny. W Krakowie może nie tyle chodziło o sam tor, ale o tą ziemię. Ona była bardzo nieprzewidywalna, mokra, śliska. Nie było pewne co zrobi na niej motocykl i można było tylko czekać na to, co dziwnego się wydarzy podczas jazdy. Dlatego wolałem bezpiecznie i pewnie przejechać te zawody i być drugi, niż np. 12-ty. Taki był mój plan, by zyskać jak najwięcej punktów i nie narobić sobie kłopotów. Tu w Riesa było zupełnie inaczej, ale było z kolei bardzo ciasno, a przeszkody były tak gęsto upakowane, że tor naprawdę niesamowicie pompował całe ciało. Ale jak widać byłem w stanie tak rozłożyć siły i poukładać wszystkie trzy wyścigi, że wszystko poszło jak należy, także to były super zawody.
X-CROSS: Co wg. Ciebie było kluczem do wygrania dzisiaj tego drugiego wyścigu, gdzie startujecie z drugiej linii?
T.B. Ten drugi wyścig zawsze jest loterią. Trzeba postawić na jedną kartę jeśli chodzi o sam start, nie zostać całkiem z tyłu. Pojechałem mocno po zewnętrznej, potem odciąłem kilku zawodników i wylądowałem około 4-5 miejsca, co było już dobrym wynikiem na początek wyścigu. Potem spotkaliśmy się z Billym, Billy popełnił błąd, a ja dałem radę i pojechałem dalej swoje, mając już kontrolę nad wyścigiem. Także trzeba być we właściwym miejscu we właściwym czasie.
X-CROSS: Z Twoim bratem żartowaliśmy, że na kolejne urodziny trzeba by Ci kupić skalpel chirurga, bo to co dzisiaj pokazałeś, to była naprawdę chirurgiczna precyzja… Skoro nawet Twój brat był zachwycony, to znaczy, że widzieliśmy perfekcję…
T.B. Hehe… Myślę, że zwłaszcza ten trzeci wyścig i trzeci start można by nagrać i pokazywać jako przykład, jak należy startować, by wygrać. Cieszę się, że poszło świetnie.
X-CROSS: Co przed Hiszpanią, czego tam można się spodziewać? Wiecie cokolwiek?
T.B. Przed trzecią rundą mam jedne zawody, w Anglii (Tadek zdobył tam 3. miejsce) ale to będą zawody wyłącznie treningowo-zabawowe, natomiast potem wracamy na tor superenduro i trenujemy mocno przed La Coruną. Jeśli chodzi o tor to kompletnie niczego nie wiemy. Nie znam ani organizatora, ani miejsca, to jest dla mnie jak po drugiej stronie świata, więc tor będzie całkowitą niespodzianką dla chyba każdego. Mogę powiedzieć tyle, że jak będzie tam twardo, to będzie dobrze dla mnie. Ja lubię jeździć po twardym, więc nie będę miał problemu.
X-CROSS: Jaki masz, czy jaki jest sposób na…Billego Bolta?
T.B. Nie ma sposobu na Billego Bolta. Billy musi mieć sposób na siebie. Żeby jechać z przodu i żeby nie popełnić błędu. Nie zawsze jest tak samo dobrze, co było widać dzisiaj na pierwszych treningach, gdzie szło mu dobrze, ale potem co trening jechał gorzej. Podczas gdy reszta uczyła się tego toru, dobierała jak najlepsze ustawienia – on już tracił, musiał nadrabiać. A w wyścigach były błędy. Także jeśli chodzi o to, jaki jest najlepszy sposób na niego, to trzeba by jego samego spytać.
X-CROSS: Ale zgodzisz się z tym, że to właśnie on wyrasta na najpoważniejszego rywala?
T.B. Też nie wiem…zobaczymy tak naprawdę jak to będzie. Na ten moment jeszcze za wcześnie by to rozstrzygać. Na pewno jedzie bardzo dobrze, niczego mu nie można ujmować. Ale ja robię swoje i naokoło się rozglądam, co się dzieje.
Tyle Tadek. A Billy Bolt?: Miałem oczywiście większe oczekiwania po tej rundzie, ale popełniłem za dużo błędów. Ten najważniejszy, po skoku z mostu był nie kosztowny czasowo, ale też wybił mnie z rytmu, z całości. Muszę podejść w Hiszpanii nieco inaczej do samej jazdy, do toru, choć nie wiem co zastaniemy na miejscu. Trzeba jednak wyeliminować błędy, choć są one sprawą naturalną w tej dyscyplinie. Sztuka polega właśnie na ich unikaniu i minimalizowaniu. Walczę dalej, wiem co trzeba robić i koncentruję się na tym, by jak najlepiej wypaść w kolejnych rundach.
Organizator całych mistrzostw, francuski promotor „ABC Communications” twierdzi jednak, że to właśnie ta dzisiejsza, środkowa runda cyklu może okazać się decydująca dla klasy Prestige. Tadek jest liderem, ale Bolt nie odstaje zbyt wiele w punktach, więc jeśli żaden z nich dzisiejszego wieczoru nie popełni jakiegoś kluczowego błędu, albo nie zrobi krzywdy maszynie, sytuacja może być nadal wyrównana. Ale z drugiej strony jeden jedyny kosztowny błąd, może sprawić, że ten który straci więcej punktów, może stanąć pod presją na ostatnie dwie rundy i będzie musiał bardziej zaryzykować.
Zaryzykować, czyli pojechać na co najmniej maksimum, a to w tej dyscyplinie oznacza igranie na krawędzi upadku a nawet kontuzji. Tak naprawdę, to jednak już dzisiaj Bolt musi zacząć pogoń za tym, co stracił w Riesa. Miał przewagę, był liderem, a jednak do La Coruny to Tadek przyjechał jako lider, z 11pkt przewagi. Jest więc co gonić, a obaj rywale doskonale wiedzą, jakie są ich możliwości i na co ich stać. Tutaj wszystkie scenariusze są możliwe i możemy zostać jeszcze nie raz zaskoczeni rozwojem sytuacji. Pamiętajmy tez o Jonnym Walkerze, który w Krakowie i Riesa zaliczył sporo gleb (zwłaszcza po startach) więc nie pojechał tego, co przecież naprawdę potrafi. Jego apetyt na podium w Riesa został częściowo zaspokojony, ale Anglik z Lake District na pewno zrobi co się da, żeby nie zostać z tyłu. To samo Alfredo Gomez, który będzie jechał przed swoimi kibicami, więc dojdzie jeszcze wielka motywacja. Wierzymy jednak- zwłaszcza po tym, co Tadek pokazał w Riesa – że sprawy pójdą po naszej myśli, i na fotelu lidera nie będzie zmian.
Pierwsze opinie o torze są następujące: trochę nijaki (z charakteru), przyczepny, mocno techniczny (jest dużo belek, są duże betonowe rury, leżące opony) ale nie taki jak w Krakowie, mieszany. A więc niekoniecznie bardziej twardy i pasujący dla Błażusiaka? Inna opinia jest następująca: raczej twardy i delikatnie wilgotny. Czyli…? Mix. Jak tor wygląda z kamery Pola Tarresa – zobaczcie tutaj
W klasie Prestige wystartuje jeszcze drugi z naszych zawodników, Emil Juszczak. W Riesa miał całkiem niezły występ i zajął łącznie 10. miejsce, a w generalce jest jedenasty. Nasz rider od dłuższego czasu przebywa w Hiszpanii, gdzie przygotowywał się solidnie do tego startu, zatem liczymy na to, że ten czas i wszystkie umiejętności znajdą dzisiaj przełożenie.
JUNIOR
Mamy Dominika Olszowego, mamy Maćka Więckowskiego, ale nie przyjechał do Hiszpanii Oskar Kaczmarczyk (z powodów niestety budżetowych). Szkoda, bo w Riesa naprawdę dobrze mu poszło. Maciek na pewno zechce ponownie awansować bezpośrednio do finałów i powalczyć o lepsze miejsce. Tymczasem Dominik w Niemczech walczył z dodatkowym przeciwnikiem, bolącą w łokciu po upadku w Krakowie ręką.
I choć nie ustrzegł się błędów, zaliczył mocną wywrotkę przez kierownicę i jeszcze oberwał kołem w plecy, upadł też w zamieszaniu postartowym, to jednak zdołał jeszcze wykręcić najlepszy czas okrążenia w zawodach, za co zasłużenie wylądował na podium z nagrodą za to dokonanie wieczoru w klasie Junior. Liczymy na udany, pozbawiony większych przygód udział Dominika w dzisiejszych finałach.
Maciek z kolei może cieszyć się z tego, że dostał się do finałów w Riesa bez konieczności jechania wyścigu ostatniej szansy. Oznacza to więc postęp, bo nie walczy tam o wejście do finału paru przeciętniaków, ale spora grupa wytrawnych juniorów, z dużym już doświadczeniem. Pamiętać trzeba, że Maciek jest przede wszystkim motocrossowcem, więc tak de facto uczy się cały czas Superenduro, ale efekty już widzimy. Co powiedział nam sympatyczny lublinianin po zawodach w Riesa? „Zawody w Riesa oceniam na spory plus. W swojej grupie kwalifikacyjnej zająłem 7. miejsce, co dało mi dziewiąty czas w ogóle, a więc bezpośredni awans do finałów. Potem było jeszcze lepiej, gdyż poprawiłem czas o 2 sekundy, i zająłem 6. miejsce w kwalifikacjach do podziału miejsc na starcie, więc startowałem z pierwszej linii. Było to dla mnie miłym zaskoczeniem. Tor zrobił na mnie i innych naprawdę duże wrażenie. Był pięknie zrobiony i pytani o zdanie inni riderzy mówili to samo – świetna trasa, pięknie pomyślana, dobrze przejezdna, płynna. Przeszkody ciekawie ze sobą połączone, co razem dawało kawał dobrego ścigania i sporo możliwości wyprzedzania. Trasa była atrakcyjna, większa niż w Krakowie, choć wyglądała na ciasną i ciężką do ugryzienia. Było świetne widowisko, także Kraków wypadł w tym porównaniu sporo niżej. Nie było oczywiście łatwo, były błędy, nie zawsze dobrze wybrany tor jazdy, mostek też okazał się problematyczny dla mnie i innych, ale co wyjazd na tor, czuję się w tym coraz lepiej. Wynik z ostatniego finału był dla mnie motywujący, bo co krok i wyścig jest lepiej, więc będę się starał to utrzymać. Kwestia wyjazdu do Hiszpanii to tak naprawdę decyzja opierająca się o wsparcie moich sponsorów, więc jeśli uda się wszystko dopiąć pozytywnie, w La Corunie wystartuję. Dziękuję wszystkim ludziom i firmom, które mnie wspierają i dzięki którym te wyjazdy są możliwe”.
Sponsorzy więc dopisali, postarali się, bo Maciek tam jest i powalczy o kolejne punkty! W klasie Junior jest jednak facet, który ostatnio zdominował wszystkich. Amerykanin Ty Cullins pokazał świetną jakość, ale i równą, bardzo stabilną i pewną jazdę, co ma w trzech wyścigach o punkty zasadnicze znaczenie. Tylko on, podobnie jak nasz Tadek zdobył hat tricka w Riesa. Dlatego jest wyraźnym liderem i ma 15 pkt przewagi nad drugim zawodnikiem – Hentschelem. No i właśnie, czy Niemiec Leon Hentschel i Bułgar Teodor Kabakchiev, który bardzo chce się odgryźć po nieudanym występie w Riesa mu przeszkodzą? Odpowiedź poznamy dzisiaj wieczorem.
fot.: Alek Skoczek, fot. z toru: Sławek Wilk.