Dotychczasowe edycje Mistrzostw Europy N/E pokazały, że poziom startujących zawodników jest bardzo wysoki. Walka o punkty była często walką o sekundy przewagi, bowiem czołówka osiągała czasy bardzo zbliżone. Jeszcze do wczoraj, do ostatniej niedzieli czerwcowego weekendu wydawało się, że dla Polaków podium będzie poza zasięgiem. A co za tym idzie, udział naszych zawodników w finałowej rozgrywce w Loket pozostawał ciągle pod znakiem zapytania. Tymczasem niemożliwe okazało się możliwe.
Przedostatnia runda EMX połączona z Mistrzostwami Polski MX85 została rozegrana na torze w Gdańsku. Dwa dni zmagań w gigantycznym upale i godziny spędzone w padoku, gdzie ani jedno drzewo nie dawało choćby skrawka cienia. Klasyczna patelnia. No cóż, taki ostatnio mamy klimat.
Prysznice pracowały pełną parą, schładzano się wszelkimi metodami, nawet w strefie przedstartowej, gdzie pojawił się nie tylko las parasoli, ale także przenośne wentylatory, nieraz pokaźnych rozmiarów. W sobotnim harmonogramie przewidziano biegi treningowe i kwalifikacyjne, które uświadomiły nam jaki jest układ sił. W klasie MX65 na podium raczej nie mieliśmy szans, choć postawa naszych riderów zasługiwała na pochwałę.
Niestety czołówka była poza zasięgiem. W MX85 Travis Leok wydawał się być nie do objechania, ale trzecia pozycja Dawida Zaremby pozwalała mieć nadzieję, że ten znakomity zawodnik stanie może jednak na pudle. Dobrze zaprezentował się także Michał Psiuk, zajmując 6. miejsce. Ale kwalifikacje to nie wyścig, podczas którego poziom adrenaliny osiąga swoje maksimum. Zatem wszystko mogło się zdarzyć.
W Gdańsku startowały także dziewczyny w ramach Mistrzostw Europy Kobiet. Niestety, żadna nasza reprezentantka nie pojawiła się na maszynie startowej. Starałem się znaleźć odpowiedź dlaczego, ale nikt nie był w stanie udzielić konkretnej informacji. Truizmem jest już pisać, że konfrontacja z europejską czołówką to najlepsze szkoła, najlepszy trening. Zwłaszcza, że na własnym terenie, a więc i koszty znacznie niższe.
Dlaczego zatem sami spychamy się do przedsionka Europy? Nie zawsze chodzi o zwycięstwo, czasami warto po prostu być, zwłaszcza gdy jest się gospodarzem zawodów. Równie niezrozumiałe było rozegranie „przy okazji” Zawodów Okręgowych O Puchar Prezesa PZM ZO Gdańsk. Myślę, że zdecydowały o tym względy ekonomiczne, ale na pewno nie racjonalne.
W innych dyscyplinach podobna sytuacja chyba się nie zdarza. Ranga to ranga niczego nie ujmując Amatorom oraz riderom MX1/MX2 B i C. Potwierdzają to Mistrzostwa Polski MX w Chełmnie, gdzie pojechały tylko klasy mistrzowskie i chyba się to wszystkim spodobało, luźniejszy robi się nie tylko harmonogram. Ale to osobny temat do dyskusji. Tak jak osobnym tematem jest prasowe biuro widmo, nijak mające się do europejskich standardów czy w ogóle promocja zawodów w mediach.
Na szczęście minusy szybko poszły w zapomnienie (chwilowo), bowiem niedziela miała okazać się niezwykle gorąca nie tylko ze względu na temperaturę. Oczywiście uwaga wszystkich, także kibiców, którzy mimo upału przybyli na gdański tor skupiona była na „osiemdziesiątkarzach”. Tu miało dojść do ostatecznej rozgrywki pomiędzy trzema pretendentami do podium: Travisem Leok i Gregorek Kuusk (obydwaj z Estonii), a Dawidem Zarembą.
Nagrodą miało być nie tylko podium, ale także wyjazd do Loket. Czasy zmierzone podczas warm up wskazywały jednoznacznie na estończyków, Dawid zanotował podczas rozgrzewki szósty czas. Czy było to taktyczne zagranie czy spadek formy? O tym mieliśmy przekonać się w dwóch zbliżających się wyścigach. Początek pierwszego to nieoczekiwanie najszybszy start Eimantasa Ciepulis, który prowadził stawkę zawodników aż przez 9 okrążeń, za którym jak cień podążał… Michał Psiuk.
Na szóstym okrążeniu dopalacz włączył Dawid, by na dziesiątym ruszyć do skutecznego ataku po zwycięstwo, drugi był Kuusk, trzeci Cepulis, Michał czwarty, a najgroźniejszy Leok przyjechał na metę piąty. Taki układ znacznie zwiększył apetyt na pudło któregoś z Polaków.
Znacznie mniejsze oczekiwania wiązały się ze startem biało-czerwonych w MX65, choć żadnemu z nich nie można odmówić woli walki. Najlepszy wynik zanotował Jakub Pućkowski (12.). W tym miejscu trzeba wspomnieć o młodziutkim debiutancie w ME Janku Hincu. Nie dość, że po raz pierwszy wystartował w zawodach tak wysokiej rangi, to nie był ostatni (23.), co w świetle absencji Polek w ME Kobiet zasługuje na szczególne uznanie.
No i nadszedł czas ostatecznych rozstrzygnięć. Temperatura powietrza grubo powyżej 30 stopni, woda ze zraszanego toru parowała błyskawicznie, na szczęście wiatr od morza dawał momentami wytchnienie. Zwłaszcza marshalom, którzy w ogromnym upale skutecznie spełniali swoją powinność. Eimantas, zdobywca holeshota, dość szybko oddał prowadzenie Leokowi, który dowiózł je do mety.
Dawid od samego początku jechał jako trzeci. Bez zbędnego ryzyka sprawił, że dzięki temu strategicznemu posunięciu na mecie był także trzeci, co w ostatecznym rozrachunku dało mu pierwsze miejsce na pudle! Wielka radość jego wiernych kibiców, radość polskich zawodników, radość nas wszystkich. W MPMX85 wygrał Dawid Zaremba przed Michałem Psiukiem i Kewinem Jażdżewskim. Startująca w tej kategorii jedyna dziewczyna Wiktoria Kupczyk (za młoda na ME Kobiet) była 8.
Komplet wyników TUTAJ
W najbliższy weekend kolejna runda Mistrzostw Polski MX w Strykowie.
tekst i zdjęcia: Krzysztof Hipsz