Mistrzostwa Polski w Motocrossie-Kowala 2022. Rok pierwszy. + Galeria foto.

Moto-Max po ubiegłorocznym debiucie jako organizator pierwszej swojej ogólnopolskiej imprezy jaką był Puchar Polski zdecydował się podnieść poprzeczkę. W tym roku zaprosił zawodników walczących o tytuły mistrzowskie na mistrzowska rundę MPMX inaugurującą sezon 2022.

Wyzwanie godne szacunku, bowiem w tym roku niemal cały ciężar zwłaszcza finansowy spada na kluby organizujące rozgrywki. Niestety dotychczasowy sponsor strategiczny PKN Orlen wycofał się ze współpracy z PZM w tej przynajmniej dyscyplinie. Ale prezes Stowarzyszenia Moto-Max Mieczysław Adamczyk rękawicę podjął.

Dysponuje sprawdzoną ekipą współpracowników w tym własnymi przeszkolonymi marshalami. „Mamy także darczyńców, jakimi są właściciele lokalnych firm pasjonujący się motorsportem. Ogromną pomoc otrzymujemy także ze strony Gminy Nowiny, od wójta Sebastiana Nowaczkiewicza oraz kopalni Trzuskawica (grupa CRH), więc damy radę. Mamy także wielu przyjaciół jak choćby Lobo Racing którym za pomoc przy organizacji zawodów bardzo dziękuję”.

Sobota była ponura, zimna i śnieżna. Pierwszą osobą spotkaną w padoku był Jarek Piwnicki, były prezes Moto Klubu Lidzbark Warmiński, tym razem sędzia główny całej tegorocznej serii MP: „Tor został bardzo dobrze przygotowany mimo fatalnych warunków atmosferycznych. Szacun dla prezesa Moto Max i jego ludzi. Oczywiście zawsze znajdą się tacy, którym coś tam nie pasuje, ale tym razem jednak to zwykłe narzekactwo. Nie ma się do czego przyczepić. A że nie jest równo tylko są koleiny no cóż, za granicą to norma”.

Szukamy biura prasowego, niestety nie ma. Zabrakło funduszy. Paweł Kurajk, członek GKSM: Miałem budżet poważnie ograniczony, wolałem pieniądze przekazać na same zawody. A że nie ma obsługi prasowej fakt. Tak być nie powinno.” Ano nie powinno. O tym, że ruszają Mistrzostwa Polski w Motocrossie informacji nie zamieszczono nawet na stronie PZM. Marketing nadal w tej firmie leży.

Nie pojawił się tradycyjnie prezes PZM mimo że w Kowali miała mieć miejsce inauguracja sezonu, ważny moment dla zawodników i organizatorów. Jednak prezes wolał w przeddzień otwierać Targi Warsaw Motorcycle Show. Kwestia priorytetów. Zniknęli także ludzie, honorowani przez PZM jako „szczególnie zasłużeni” dla promocji motocrossu. Koryto wyschło więc zabrakło motywacji.

Na szczęście nie zawiedli zawodnicy, w dodatku w składzie międzynarodowym. Do Kowali zjechali riderzy z Ukrainy, Litwy, Łotwy, Niemiec ba! nawet z Islandii. Zacznijmy jednak od początku czyli od sobotniego startu klasy Kobiet. Na maszynie stanęło ich aż 15! Oczywiście nie zabrakło aktualnej Mistrzyni Polski Anny Stecjuka, która jest w znakomitej formie.

Wygrała obydwa wyścigi, pokonując swoją ubiegłoroczna rywalkę Karolinę Jasińską (3-3), która musiała także ustąpić 19-letniej Adriji Skudutyte, aktualnej Mistrzyni Litwy. Adrija w drugim przejeździe pokazała ile w niej woli walki. Kilka metrów przed metą wywróciła się, błyskawicznie wstała pchając jednocześnie motocykl, znowu upadła, wstała, wskoczyła na swojego KTM i przejechała linię mety. Wszystko to trwało kilka sekund. Znakomicie jeżdżąca w ubiegłorocznym sezonie Wiktoria Kupczyk (trzecia w klasyfikacji generalnej 2021) tym razem miała swój zły dzień i była 7.

Ale że dziewczyna to niezwykle bojowa zapewne nie raz napsuje krwi swoim rywalkom. Obrodziło także w klasie MX65. 23 adeptów sztuki motocrossowej to widok niezwykle budujący. Przydałoby się jakieś federacyjne wsparcie młodego narybku aby rodzice nie byli jedynymi sponsorami najmłodszej klasy. Zwłaszcza trójki dominatorów Pućkowski/Landowski/Piwowarski, którzy w takiej właśnie kolejności zameldowali się na mecie obydwu wyścigów i na podium.

Ale hitem dnia była klasa MX2. Na maszynie międzynarodowa obsada z Edvardsem Bidzansem (Łotwa) na czele, byłym Wice Mistrzem Świata Juniorów w klasie MX 85 (2019), a także byłym Mistrzem Europy MX65 (2016) i MX85 (2019). Zapowiadał się emocjonująca konfrontacja z pozostałymi zawodnikami. Pierwszy wyścig niewątpliwie należał do Łotysza ale w drugim skutecznie zaatakował ex-mistrza Erlandas Mackonis i to jemu przypadło w udziale ostateczne zwycięstwo.

Obaj pokazali wyższą szkołę jazdy. Była także niespodzianka made in Poland autorstwa Kuby Kowalskiego, który w drugim biegu zdobył holeshota i trzecie miejsce, by w generalce zająć 4. pozycję za Jankiem Kotowiczem. A wszystko na przerobionej z rajdówki na crossowkę Becie. Można? Można. W Mastersach (23 zawodników) wszyscy czekali na pojedynek Zdunek kontra aktualny Mistrz Polski Karol Kędzierski. Dublet zaliczył Zdunek, który był dzisiaj w fantastycznej formie, a za nim na podium wszedł Bros Racing w składzie: Karol Kędzierski (2.) i Łukasz (3.). W MX 50+ triumfował Arkadiusz Mirecki.

Niedziela przywitała wszystkich słońcem i niską temperaturą. Nikt nie wiedział, że tor nad ranem zasypał śnieg, a ziemię ściął mróz. Organizatorzy natychmiast przystąpili do pracy, w ruch poszły spychy. Spowodowało to pewne opóźnienie w harmonogramie ale chyba lepiej poczekać niż narażać swoje zdrowie na szwank. Efekt? Tor był jeszcze lepszy niż dnia poprzedniego. Jako pierwsza na maszynie startowej stanęła klasa MX85. Młode wilczki i tym razem nie zawiodły pokazując od startu do mety wilczy pazur.

Ale podobnie jak w 65-tkach liczyli się tylko trzej kierowcy: Raicanis/Zaremba/Psiuk w pierwszym i drugim biegu. Tak wyglądało także podium. W klasie 125 absolutny triumf Seweryna Gazdy, za nim Bartosz Jaworski i Mikołaj Stasiak. Seweryn mimo upadku w pierwszym biegu dogonił całą uciekającą stawkę, w drugim już bez niespodzianek zameldował sie jako pierwszy. Mega progres u tego zawodnika, który od nowego sezonu startuje z numerem 539.  Na koniec creme de la creme czyli klasa Open. Niestety Łotysze wyjechali, choć wszyscy liczyli na konfrontację gości z naszą gwiazdą Tomkiem Wysockim. Tomek ciągle jeszcze odczuwający ból reki nie zawiódł. Walka o pierwsze miejsce toczyła się między nim a Karolem Kruszyńskim (2.), jako trzeci sklasyfikowany został Karol Kędzierski mimo gleby tuż po starcie w pierwszym wyścigu.

Emocji sporo, cieniem jednak na królewską klasę położyła się…frekwencja: zaledwie 16-tu zawodników. Tak więc w przewadze najmłodsi i najstarsi. Znak czasu?

Zawody w Kowali na pewno doskonałe nie były, na pewno można jeszcze wiele rzeczy zmienić czy poprawić. Ale każdy przecież kiedyś zaczynał…

fot. X-cross