Mistrzostwa Świata w Super Enduro w Tauron Arenie na szóstkę

Super Enduro rośnie w siłę. Agencja SportUp staje się światowym promotorem tej dyscypliny, Olszowy przed szansą wjazdu do Top 3, a my ciągle nie mamy własnych Mistrzostw Polski SE, które wykasował z kalendarza PZM.

I nic to, że mamy wielokrotnego Mistrza Świata SE bardziej znanego w USA niż we własnej Ojczyźnie w tej dyscyplinie, że na zawody rozgrywane w Polsce przychodzą tysiące kibiców… Ech, nie dojdziesz w czym rzecz. Na szczęście jesteśmy społecznością, która mimo wiatru w oczy jedzie dalej, bo taki jest off road!

Przypomnijmy… Na kilka dni przez krakowską imprezą dotarła do mediów wiadomość, że polska Agencja SportUp została oficjalnym międzynarodowym promotorem Mistrzostw Świata FIM SuperEnduro na lata 2025-2034. Wielkie wyróżnienie a jednocześnie docenienie tego, co robi się w Polsce na rzecz SE. Tomasz Gagat, dyrektor zarządzający Agencją Sport UP : „To dla nas wielki zaszczyt. Prezes FIM Jorge Viegas oraz cała rodzina FIM zaufali nam i powierzyli naszej Agencji dalszy rozwój Mistrzostw Świata SuperEnduro. Stoimy przed wielkim wyzwaniem, ale jesteśmy bardzo zmotywowani”.

Wcześniej sezon 2024 zawodnicy rozpoczęli we Francji. Już wtedy zaczęto przebąkiwać o tym, że będzie się wiele działo. No i zadziało się, choć może nie po naszej myśli, bowiem FIM nie dopuścił do udziału w pierwszej rundzie Tadka Błażusiaka. Powód? Motocykl o napędzie elektrycznym. Decyzja okazała się nieodwołalna pozbawiająca Polaka możliwości w całym cyklu Mistrzostw Świata. Dlatego pytanie jakie nurtowało wielu kibiców zmierzających do Tauron Areny było jedno: czy brak słynnych pościgów Tadka wzbudzających tak wiele emocji nie spowoduje, że atmosfera nie będzie już tak gorąca jak w poprzednich edycjach?

Program sobotnich zmagań był jak zwykle bardzo bogaty i przewidywał Leatt KidsRace, wyścigi w ramach Pucharu Europy SE, Mistrzostwa Świata Juniorów SE i wyścigi klasy Prestige. Dzieciaki jak zwykle podbiły serca publiczności, a przebieg ich wyścigów mógł być wzorem do naśladowania, co było niewątpliwie zasługą Ani Duraj. W klasie 65 triumfował Michał Wilczek, w 85 Oliwier Prażmo, zaś w Juniorach Szymon Zajączkowski. Oficjalne otwarcie poprzedził pierwszy wyścig „europejczyków”.

Na dobry początek triumfował Maciek Więckowski, któremu jednak w drugim przejeździe „powinęło się koło”, na szczęście bez poważniejszych konsekwencji, pudło jednak było. „Pierwszy wyścig poszedł po mojej myśli. Wszystko zagrało jak należy. Po pierwszym okrążeniu wyszedłem na prowadzenie i z przewagą zwyciężyłem. W drugim wyścigu start w odwrotnej kolejności tzn. z drugiej linii. Nieudany start w moim wykonaniu, gonitwa z końca stawki, kilka błędów sprawiły, że metę przekroczyłem na 5. miejscu. Finalnie zawody kończę na drugim stopniu podium. Jazda przy „swojej” publiczności daje dużego kopa! Dzięki wszystkim za wsparcie i doping”.

Ogromnego pecha miał natomiast Tymek Bachleda (: „Jadąc na 8. Pozycji, już pod koniec wyścigu na jednym z wyskoków dostałem strzał w tylne koło i musiałem ewakuować się z motocykla. Skończyło się złamanym kręgiem piersiowym (th12) i mocno obitym tyłkiem. Od poniedziałku wskakuję w gorsecik i zaczynam rehabilitację. Dziękuję wszystkim za ogromne wsparcie”.

Z kolei w rywalizacji MŚ Juniorów na sukcesy jeszcze musimy poczekać. Najszybszy z Polaków był Oskar Waligóra (11.). Wygrał Ashton Brightmore, drugi był Węgier Roland Liszka. Pierwszą trójkę uzupełnił reprezentant Izraela Suff Sella.

Klasę Prestige tradycyjnie zainaugurował wyścig SuperPole, w którym zgodnie z przewidywaniami dominatorem okazał się Billy Bolt. Ale na 4. miejscu znalazł się Dominik Olszowy co sprawiło, że wielotysięczna publiczność wyczuła, że czekają ich wielkie emocje. Czy równe tym za czasów Błażusiaka? Już wkrótce mieliśmy się przekonać. Pierwszy wyścig należał do Bolta. Żadna nowość, ale za jego i za plecami Walkera śmiertelny bój stoczyli Lettenbichler i Dominik.

Zapowiadała się niezła zabawa. I rzeczywiście, bo w drugim przejeździe nieoczekiwanie wziął w niej udział także Bolt, który startując z ostatniego rzędu zamiast natychmiast zaatakować utknął w korku, by rozpocząć żmudne, acz mało agresywne dochodzenie do czołówki. W przeciwieństwie do Olszowego. Ten bowiem dość szybko zajął drugie miejsce za prowadzącym Walkerem. Przy gigantycznym aplauzie przez kilka minut opierał się atakom Bolta, w końcu jednak Billy przypuścił szturm i wyprzedził Polaka. Ale Walkerowi rady już nie dał.

Trzeci przejazd to już było prawdziwe apogeum mocnych wrażeń, Dominik Olszowy stanął przed szansą zdobycia podium, Bolt musiał zmazać pozostały w pamięci kibiców niechlubny poprzedni przejazd. A Walker? A Walker nabrał apetytu na kolejne zwycięstwo. I rzeczywiście panowie cięli się od pierwszego metra mając za plecami naszego reprezentanta. I gdy już wydawało się, że wszystko idzie po myśli Polaka i kibiców, pechowy okazał się zjazd z mostka. Coś poszło nie tak i Dominik stracił panowanie nad motocyklem lądując na ziemi. Nim się pozbierał minęło kilkadziesiąt sekund. No i było po zawodach.

A mimo to publiczność wpadła w prawdziwą ekstazę, bo już wszyscy wiedzieli, że Tadek Błażusiak ma godnego następcę. Jak stwierdził w jednym z komentarzy na naszym fan page’u Patryk Brańczyk: „Nie ma się co dziwić, skoro diament szlifuje sam mistrz”. Ostatecznie w Krakowie skład na podium Prestige był dokładnie taki sam, jak podczas inauguracyjnej rundy we Francji. Zwyciężył Billy Bolt, drugi był Jonny Walker, a na najniższym stopniu podium znalazł się William Hoare.

Billy Bolt: „Szczerze mówiąc po drugim wyścigu wszyscy spodziewali się, że będę zły, ale ja byłem zadowolony ze swojej jazdy mimo, że dłuższy czas plasowałem się z tyłu stawki. Za długo, bo nagle zdałem sobie sprawę, że Jonny jechał cztery motocykle z przodu i było już naprawdę na wszystko za późno. Na szczęście ostatecznie wygrałem, mogę pojechać do domu i cieszyć się Świętami Bożego Narodzenia”.

Na koniec, tradycyjnie komentarz Mariana Dąbrowskiego, szefa marshali: „Bardzo sprawna organizacja, tor przygotowany znakomicie przez wirtuozów sprzętów do prac ziemnych, ekipa na bieżąco w trakcie zawodów poprawiała to, co zawodnicy zdążyli rozjechać w trakcie rywalizacji. Ochrona obiektu (tu negatyw) upierdliwa często bez sensu i  nadgorliwa. Nie rozumiem także dlaczego pierwszy Finał Europa Cup był rozgrywany przed oficjalną częścią Mistrzostw. Cóż, promotorzy to Francuzi, a z praktyki w EWC Wyścigi Motocyklowe 24 wiem, że decydenci tej nacji mają dziwne pomysły. Wielkim nieobecnym w rywalizacji klasy Prestige był nasz Mistrz Tadeusz Błażusiak.

Dzięki uprzejmości organizatorów odbył test na swoim elektryku, szkoda że nie dano mu możliwości przejazdu pokazowego przed publicznością. Z moich nieoficjalnych informacji wiem, że producent motocykla elektrycznego, którym miał startować Tadeusz nie odpuści FIM-owi i na drodze prawnej będzie domagał się odszkodowania, gdyż ekipa wykonała wszystkie zalecone przez Federację prace przy motocyklu na wiele miesięcy przed kolejnym sezonem Mistrzostw Świata Super Enduro. A tu nagle w nocy, dzień przed zawodami zmieniono treść przepisów, by wyłączyć możliwość rywalizacji elektrykiem. Co do rywalizacji na torze… Od następnego sezonu Mistrzostw Świata Super Enduro promotorem cyklu będzie doświadczony i bardzo profesjonalny w organizacji Tomasz Gagat, który do tej pory przygotowywał polskie rundy w Krakowie i Gliwicach”.

I to byłoby na tyle. Wesołych Świąt! (tekst: Krzysztof Hipsz, fot: Roman Pokusa, Krzysztof Hipsz, SportUp).