Morza szum, ptaków śpiew i… ryk tysięcy koni mechanicznych

Na gdyńskiej plaży, na skwerze Kościuszki i w jeszcze paru innych miejscach. 

Około 250 tysięcy widzów przybyło na Verva Street Racing zorganizowane tym razem nie tylko na asfalcie, ale również w nadmorskim piachu. Tam właśnie zlokalizowano strefę Dakar, gdzie tłumy widzów mogły zobaczyć co to jest off road!

Z racji naszych zainteresowań pokazy bolidów spod znaku F1 czy innych drogowych pożeraczy potraktowaliśmy dość skrótowo, koncentrując się na pokazach na plaży.

Spędziliśmy także sporo czas w padoku z motocyklistami spod znaku off roadu przygotowującymi się do pokazu. Oczywiście atrakcji podczas całej imprezy było znacznie więcej. Ogromnym powodzeniem cieszyła się strefa Pit Party, czyli imponująca wystawa pojazdów…

Youngtimery, samochody rajdowe, wyścigowe, tuningowe, elektryczne, supercars, amerykańskie muscle cars i dziesiątki motocykli cieszyły oko wszystkich fanów motoryzacji. Wśród ponad 550 pojazdów znalazły się m.in. Novitec Ferrari 812 N-Largo, Nissan GT-R Nismo, czy Rolls Royce’a Wraith Prior Design.

Były też koncerty, wywiady, zdjęcia z gwiazdami, autografy, my jednak kilka godzin spędziliśmy nad brzegiem morza w towarzystwie jeźdźców Akademii ORLEN Team, riderów DUUST-a pod wodzą Marka Dąbrowskiego, no ale przede wszystkim naszych dakarowych gwiazd Maćka Giemzy i Adama Tomiczka.

Adam Tomiczek

W swoim pustynnym bolidzie pojawił się także ex-motocyklista Kuba Przygoński. Wisienką na dakarowym torcie był sam Stéphane Peterhansel – trzynastokrotny zwycięzca Rajdu Dakar startujący zarówno w kategorii motocykli, jak i samochodów. Tym razem polskiej publiczności zaprezentował się w Mini JCW Buggy.

Kuba Przygoński

A wszystko to miało służyć jednemu, zaprezentowania offroadowej dyscypliny, o której istnieniu niektórzy mają bardzo mgliste pojęcie. Stąd ogromny aplauz, jaki towarzyszył przejazdowi naszych młodych wilczków. Ich opanowanie jazdy w kopnym piachu było wręcz mistrzowskie i wywoływało głębokie zdziwienie na wielu twarzach, że takie młokosy a… jadą niemal jak profi.

Akademia Orlen Team

Mało tego, ogromną sympatię zdobyli swoją bezpośredniością w kontaktach z fanami, zwłaszcza gdy rozdawali swoje zdjęcia i autografy. Brawo, wychowankowie Akademii to nie tylko zdobyte znakomite umiejętności, ale i ów specyficzny sznyt, którego nie da się wyuczyć. Na gdyńskiej plaży barwy Akademii reprezentowali na maxa Mieszko Polnar, Kuba Kowalski, Dawid Zaremba, Olaf Włodarczak, Bartosz Jaworski, Piotr Kajrys.

Jak zwykle towarzyszyli im rodzice. Szkoda tylko, że zabrakło w scenariuszu owego specyficznego entourage’u, jaki charakteryzuje park maszyn. Warto może byłoby pokazać, jak zawodnicy przygotowują się do zawodów, jak tatowie grzebią przy moto a mamy szykują makaron z truskawkami.

To też jest klimat, bardzo rodzinny klimat. Było natomiast jak zawsze tradycyjne domowe ciasto u Kowalskich, i tace z owocami. Chociaż tyle.. Zagryzając winogronami z łezką w oku wspominaliśmy jakże nieodległą przeszłość, gdy AOT wyznaczała nowe standardy, jakie powinny na stałe pojawić się w polskim motocrossie.

To dzięki Akademii zmienił się wygląd padoku, na torach zrobiło się bardziej kolorowo, a młodzi zawodnicy zaczęli jeździć szybciej, skuteczniej i… bezpieczniej. Dlatego bardzo liczymy na to, że Akademia powróci, bo byłoby szkoda zaprzepaścić to wszystko, co zrobiono do tej pory. A zrobiono dużo…

fot. Krzysztof Hipsz