Mistrzostwa Świata i Europy w Rajdach Enduro, dziesiątki imprez ogólnopolskich i lokalnych, mistrzowskie tytuły klubowiczów, wiele lat działalności ku chwale polskiego off roadu. Taki jest KKM Kwidzyn, gospodarz pierwszej rundy Mistrzostw Polski i Pucharu Polski CC (30/31.03).
Ponad dwustu zawodników, a wśród nich jeszcze aktualni mistrzowie, ci, którzy mistrzowskie tytuły mają zamiar im odebrać, a także riderzy mający za cel przede wszystkim dobrą zabawę.
Podobnie jak w Serokach znowu zaskoczyła obecność jeźdźców kojarzonych przede wszystkim z motocrossem, i to tych z najwyższej półki: Kuba Barczewski, Kuba Kowalski, Damian Bykowski, Michał Kuczyński i rzecz jasna człowiek orkiestra Łukasz Kurowski, który znowu okazał się być niepokonany mimo złamanego palca. Początek imprezy niezbyt szczęśliwy, podczas rozgrzewki przed wyścigiem głównym kolega z teamu nieoczekiwanie wjechał na tor prób. Próbowałem ratować sytuację, bo właśnie zapiąłem czwarty bieg, więc położyłem motocykl i wstrzeliłem się w kolegę slajdem. No i złamałem nasadę paliczka w stopie. Najgorsze, że za tydzień czekają mnie Mistrzostwa Europy Enduro…
No ale jedziemy dalej. Cieszę się ze startu w Kwidzynie, nitka toru super przygotowana, początek jazdy po idealnie wyrównanym torze. Wiadomo, że w CC szybko robią się dziury, mimo to jestem bardzo zadowolony. Wiem, że trochę kontrowersji wzbudziła sekcja super enduro, ale nie zapominajmy czym jest klasyczne cross country. Poza tym był to odcinek dość krótki, około 100 metrów z 6 przeszkodami. A potem 10 kilometrów jazdy w miarę „normalnej”. No i mieliśmy „chicken line” dla tych, którzy mieli mniejsze umiejętności lub nie chcieli skasować sprzętu. A propos tego ostatniego, w tym roku startuję na motocyklu YAMAHA YZ450 2019. Bardzo go lubię, jest mocny, a po zrobieniu dobrego strojenia wręcz łagodny (mapping + akrap z DB killerem).
Zawody rozegrano na dobrze znanej wszystkim trasie. Były na niej piach, skoki, sekcja enduro, super enduro, ostre nawrotki, szybkie proste, jednym słowem wszystko, co weryfikuje umiejętności startujących. Przy wyborze trasy w wersji chicken lub hard trzeba było po prostu skalkulować, która daje większe szanse na lepszy wynik.
Nie wszystkim spodobała się taka właśnie formuła, ale nie zapominajmy, że cross country, które przywędrowało do nas z USA tak właśnie tam wygląda. Półtorej godziny ostrej jazdy wymaga świetnej formy i bardzo dobrze przygotowanego sprzętu.
Amatorów takiego właśnie upalania jest w Polsce coraz więcej, o czym świadczy frekwencja w Kwidzynie. Podczas dwudniowych zmagań w Mistrzostwach Polski najliczniej obsadzona była klasa Senior (22). Tu w dwóch wyścigach niepokonany okazał się Łukasz Kurowski (KS REGA MX TEAM Ropczyce), którego mimo wspomnianej wcześniej kontuzji stać było nawet na efektowne whipy. Drugi w tej klasie był Grzegorz Antoniak (KM Cross Lublin), a trzeci „lokales” Sylwester Jędrzejczyk (KKM Kwidzyn).
W klasie Junior najszybszy był Kacper Baklarz (KKM Kwidzyn), za nim Damian Azmin (Automobilklub Głogów) a trzeci… a trzeci motocrossowiec z krwi i kości Michał Kuczyński (GAMK). Kacper Baklarz: Trasa bardzo trudna, wymagająca. Organizator spisał się na medal. Z uwagi na zbliżający się start w Mistrzostwach Europy Enduro musiałem pojechać motocyklem treningowym, w którym w połowie wyścigu silnik zaczął mocno hałasować. Z duszą na ramieniu udało mi się dojechać na pierwszej pozycji z dużą przewagą. Drugiego dnia mogłem wystartować dzięki uprzejmości mojego klubowego kolegi Romka Ulenberga, który użyczył mi swoją Husqvarnę. Starałem się jechać równo, bez błędów, ostatecznie wygrałem i z kompletem punktów wróciłem do domu.
W klasie Masters na najwyższym stopniu podium stanął Paweł Szturomski (Automobilklub Głogów), niżej Robert Frydrych (KTM Novi Korona Kielce), najniżej zaś Robert Warchoł (Automobilklub Głogów). Paweł Szturomski: Moje starty uważam za udane, choć nie obyło się bez wpadek. Pierwszego dnia w pierwszym okrążeniu, w wyniku źle zestrojonego zawieszenia (seria) na dojeździe do zakrętu podbiło mi mocno tył motocykla, z impetem wyskoczyłem z nasypanej bandy i zaparkowałem na dwóch brzózkach.
Lecąc na nie myślałem że polegnę, ale na szczęście odepchnąłem się od motocykla i uderzyłem tylko lewym barkiem mocno go zbijając. Nim doszedłem do siebie i ruszyłem z powrotem na trasę praktycznie cała stawka obu klas Senior i Master zdążyła już przejechać, tak więc napompowany adrenaliną ruszyłem w pogoń. Na trzecim okrążeniu udało mi się wyjść na prowadzenie w swojej klasie, ale adrenalina opadła i zacząłem dość mocno odczuwać ból barku. Postanowiłem więc nieco obniżyć tempo, by dowieźć zwycięstwo do mety. Drugi dzień zaczął się od ketanolu i tabletek przeciwbólowych. Z dobrze dostrojonym zawieszeniem (dzięki Robert Warchoł za pomoc) postanowiłem spokojnie wystartować, utrzymywać szybkie równe tempo, bez gleb tym razem.
Niestety mój plan legł w gruzach już na pierwszym zakręcie po starcie, gdy Łukasz Kurowski zadusił swoją Yamahę. Nie chcąc w niego wyładować położyłem się ze swoim motocyklem. Po chwili znowu gonitwa z ostatniej pozycji, wyprzedzanie jak w MX na wąskiej trasie, endurowej, w kurzu. Ale kto nie ryzykuje szampana nie pije. Na drugim okrążeniu wyszedłem na prowadzenie wygrywając klasę Masters, zajmując jednocześnie drugie miejsce w nieoficjalnej generalce wszystkich klas oraz notując najlepszy czas jednego okrążenia wśród wszystkich zawodników. Motocykl Husqvarna FC350 2019 po należytym zestrojeniu zawieszenia spisuje się znakomicie, a moja kondycja fizyczna – jak na początek sezon – nie jest zła. Widzimy się za dwa tygodnie na kolejnej rundzie MP CC w Chełmnie.
Ale hitem zawodów w Kwidzynie był start najmłodszych jeźdźców klasy Junior 85 (10 -16 lat). Jeśli ktoś sądził, że wszyscy wybiorą wersję chicken, bardzo się pomylili. Fakt, większość zdecydowała się na wersję „soft”, kiedy jednak na belkach pojawił się Kuba Kowalski (CAMK) wszyscy zamarli… Tu, gdzie jeszcze niedawno kotłowali się starzy wyjadacze, młody „Kowal” bez problemu fruwał wręcz nad przeszkodami nie tracąc na nich nawet sekundy.
Wspaniały popis perfekcyjnej jazdy! Tak procentuje przepracowana zima, ostre treningi na Sardynii i… tata Kowalski. Za Kubą uplasował się Artur Gałuszka (CAMK), trzeci był kolejny „specjalista od superenduro” Janek Rompkowski (KM Wisła Chełmno), którego przejazd wzbudził prawdziwy entuzjazm kibiców. Wszyscy wymienieni trenują w MX RacingTeam by Kowalski. Bez komentarza.
Równolegle z Mistrzostwami rozgrywano także Puchar Polski CC. Tu również walka o każdą sekundę, o każdy metr była niezwykle emocjonująca. Wśród najmłodszych Juniorów 85 najszybciej do mety dotarł Karol Królikowski (KS Rega MX Team Ropczyce), za nim byli Maksymilian Ciosek (DUUST Racing) i Mateusz Leśniewski (Moto Klub Ostróda).
Maks miał ogromne szanse być pierwszym w klasyfikacji generalnej (pierwszego dnia zwyciężył), niestety w drugim dniu urwał mu się kranik paliwa. Na szczęście szybki serwis pozwolił Maksymilianowi dogonić stawkę i zmieścić się na pudle.
I dalsze wyniki zawodów… Klasę Junior wygrał Kacper Dębiec (Moto Klub Ostróda), 38 -osobowy zestaw Senior1 Damian Kwestarz (KM Stryków), wśród 33 Seniorów2 najszybszy okazał się Marcin Wesołowski (KS Rega MX Team Ropczyce), Waldemar Królikowski (KS Rega MX Team Ropczyce) pokonał 19-tu Mastersów, a Szymon Zanewycz 28-miu Amatorów.
W klasyfikacji klubowej MP prowadzi Automobilklub Głogów, w klasyfikacji Pucharu Polski Moto Klub Ostróda, który wspaniale zaprezentował się w Kwidzynie w nowych, klubowych strojach.
fot. Krzysztof Hipsz