Tor w Chełmnie to weteran wśród torów. Od 30 lat po reaktywacji klubu KM Wisła (powstałego w 1947 roku) rozgrywane są na tym naturalnym obiekcie zawody motocrossowe, enduro i cross country.
Zaprawiona w bojach Knap Family zawsze stara się, aby były jak najlepsze warunki do ścigania, choć czasami figle płata matka natura. Tym razem jedynie sobotni wiatr trochę mieszał wszystkim szyki, na szczęście obyło się bez wpadek, jakich doświadczyli organizatorzy rundy MXGP w Matterley Basin.
Dwa uszkodzone pawilony to naprawdę niewiele. Co prawda boczne podmuchy potrafiły zmienić trajektorię lotu niektórym riderom, ale że na nowicjuszy nie trafiło „lotnicy” zawsze bezpiecznie lądowali. Tym razem formuła zawodów została nieco zmieniona, nie wystartowali bowiem ani Amatorzy, ani zawodnicy z klasy B i C. Nie było więc spiny i presji czasowej.
Fakt, dzięki nim do kasy organizatora wpływa więcej pieniędzy, tych jednak dzięki sponsorom i miejskiemu samorządowi Chełmna na szczęście nie zabrakło. Czy to słuszna decyzja? Moim zdaniem tak, zwłaszcza, że poza strefami i okręgówkami pojawiły się cykle dedykowane Amatorom i licencjom B i C, jak choćby w Lidzbarku czy Cieszynie. Ścigać się więc mają gdzie.
To moje zdanie, ale szanuję odmienne opinie innych. Wracamy jednak na chełmiński tor. Nowością zleconą przez PZM było pojawienie się nowych funkcyjnych mających dopilnować marshali na ich stanowiskach. Hmmm, to przecież kolejne obciążenie finansowe dla klubu, ale czy uzasadnione? Temat do dyskusji.
Sobota była dniem trzech klas: Kobiet, MX2 i Mastersów. Jako pierwsze wystartowały dziewczyny i pojechały zgodnie ze znanym już scenariuszem: nie do objechania Anna Stecjuka – pierwsza w kwalifikacjach i obydwu biegach, za nią znalazły się Wiktoria Kupczyk (2-2) i Karolina Jasińska (3-3). Wyklarowała się wyraźna czołówka i to między tymi dziewczynami pewnie będzie się troczyć się walka o mistrzowskie podium. Jest moc!
Pechowo wystartowała Hania Szczucińska, która tuż za bramkami w pierwszym wyścigu miała kontakt bezpośredni z motocyklem jednej z rywalek. Potężne salto nie wyglądało najlepiej. „Miałam dobre wyjście z bramki, ale sczepiłam się z Wiktorią Garbowską i skończyło się to bolesną wysiadką jak z katapulty. Trochę mnie odcięło, na szczęście skończyło się na kilku siniakach. Ale pojechałam w drugim biegu, mimo rosnącego bólu”.
Kolejnym punktem programu był start MX2 (na maszynie startowej dwudziestu zawodników). W przedparku szczególnie wyróżniał się dziewiczo biały motocykl Wiktora Sobiecha. Okazało się, że jego startówka złapała poważną awarię tuż przez Mistrzostwami, nie pozostawało nic innego, jak tylko wyczarterować maszynę, żeby nie stracić punktów. A jak jest z czarterami każdy wie.
Do tej pory liderem w klasyfikacji generalnej był Piotr Szczepanek, czy uda mu się utrzymać pozycję lidera, na którą apetyt mieli przecież Jan Kotowicz (2.) i Bartosz Jaworski (3.)? Pierwszy przejazd to przez dłuższy czas prowadzenie Sobiecha, potem musiał ustąpić jednak Szczepankowi, ale drugie miejsce dowiózł. Następny przejazd należał już do Jaworskiego, plasującego się przed Szczepankiem i Kotowiczem. Na pudle ostatecznie stanęli: 1. Piotr Szczepanek, 2. Bartosz Jaworski, 3. Wiktor Sobiech. Podejrzewam, że i w tej klasie walka o mistrzowski tytuł będzie trwać do samego końca.
Na koniec sobotniego popołudnia pozostał creme de la creme, czyli wyścig Mastersów. Najliczniej obsadzony, bo na maszynie stanęło aż trzydziestu żądnych wrażeń panów po czterdziestce. Oczy kibiców skierowane były cały czas na czoło stawki, gdzie toczył się pojedynek sezonu Carlos vs. Zdunek.
Zaczęło się od wygranej czasówki przez Karola Kędzierskiego w pierwszym wyścigu, potem był holeshot i wygrana całego biegu. W drugim przejeździe znowu #21 wziął holeshota, ale tym razem Maciej już nie odpuścił, wyprzedził Carlosa i tak jechali tnąc się do samej mety, którą pierwszy zaliczył Zdunek. Jako trzeci na pudle stanął Łukasz Kędzierski.
Tak minął dzień pierwszy mistrzostw organizowanych przez KM Wisła. „Jest to 24. runda MP w historii Klubu. Była przerwa siedem lat – mówi Władysław Knap – ponieważ nie zgadzałem się (i nadal się nie zgadzam) z koncepcją zawodów dwudniowych ze względu na ogromny wysiłek organizacyjny, nie mówiąc o kosztach. Uważam, że przebudowując gruntownie regulaminy tej dyscypliny i przesuwając kilka klas do Pucharu Polski byłoby to możliwe. Jednocześnie zawody zyskałyby na atrakcyjności także ze względu na kibiców”.
Przypomnijmy, że chełmiński klub jest wielokrotnym Klubowym Mistrzem Polski i Zespołowym Mistrzem Polski, poza motocrossem z inicjatywy Mirosława Malca organizuje się tu do dzisiaj zawody CC, Enduro i Sprint Enduro korzystając z terenu (20 hektarów) udostępnionego przez jego właściciela Rafała Sonika.
Dzień drugi Mistrzostw to start czterech klas: MX65, 85, 125 i Open. Wiatr zelżał, zrobiło się cieplej co sprawiło, że pojawiły się setki kibiców a przez pewien czas wydarzenia na torze rejestrowała ekipa z Canal+ (bo jak się chce to można). W oczy rzucało się także profesjonalne stanowisko teamu Yamaha AF Motors (więcej przeczytacie o nim już we wtorek), w którego skład wchodzą Janek Rompkowski MX125 i Karol Kruszyński w MX Open.
Początek dnia to start najmłodszych zawodników klasy 65. Widok 26 jeźdźców na maszynie startowej pozwala być spokojnym o przyszłość motocrossu. Tym bardziej, że ilość idzie w parze z jakością, zwłaszcza jeśli chodzi o Top10, choć zapału nie można nikomu ze startujących odmówić. W klasie mamy kilku dominatorów rozdających karty: zwycięzca ostatniej rundy Jakub Pućkowski (1-1), 2. Marcel Kania (2-2), 3. Filip Jankowski (3-4), 4. Tymon Tomtała (4-5), 5. Eryk Landowski (9-3) tworzący czołówkę w generalce.
Trochę pechowo pojechał Jakub Celej (czwarty w sezonie), ale na pewno był to tylko „wypadek przy pracy”. Tak więc kolejne rundy zapowiadają się bardzo emocjonująco. Starsi koledzy z MX85 także nie zasypiają gruszek w popiele: trio Psiuk/Masarczyk/Jażdżewski trzyma się mocno, choć po piętach depczą im Zaremba/Kupczyk/Zinko (Dawid Zaremba był nieobecny w Chełmnie, bowiem startował w tym czasie w mistrzostwach ADAC).
Setkarze to także ukształtowana już czołówka. W jej składzie pecha miał niestety Seweryn Gazda, karnie przesunięty na czwartą pozycję za skok przy żółtej fladze. Bez komentarza, decyzja sędziego głównego Jarka Piwnickiego święta. Ale już w drugim biegu Gazda był drugi i ostatecznie podium wyglądało tak: 1. Bartosz Jaworski (1-1), 2. Jan Rompkowski (2-3), 3. Seweryn Gazda (4-2). Jarek Piwnicki rządzi, jak obiecał, twardą ręką. I czy to się komuś podoba czy nie, tylu uznanych protestów i ukaranych zawodników (8) dawno chyba nie było: za skoki na żółtej fladze, za spóźnienia do strefy oczekiwania (w klasie Open, sic!) i za zbyt głośny motocykl. Ciekawe, kiedy doczekamy się rozbierania silników, robi się jak w MXGP.
I zamykająca niedzielne rozgrywki klasa już chyba tylko z nazwy pozostająca królewską – MX Open. Wystartowało w niej zaledwie 16 zawodników! Wygrał Tomek Wysocki przed Karolem Kruszyńskim i Karolem Kędzierskim.
Na koniec głęboki ukłon w stronę KM Wisła. Brawo! Kawał dobrej roboty wykonaliście na MP Enduro kilka tygodni temu. Bałem się, że nie zdążycie z MX. Zdążyliście, a efekt mega! Czekam na kolejne imprezy w Chełmnie.
fot. Krzysztof Hipsz