MX – takie były początki

Motocross w dzisiejszym wydaniu to dyscyplina w dużej mierze dwóch narodów: Amerykanów i Japończyków. Stany Zjednoczone to raj dla riderów i fanów tego sportu, oferujący niezliczoną ilość torów i zawodów, ogromne zainteresowanie mediów i sponsorów.

Motocross, Supercross, Arenacross i Freestyle tętnią życiem na nowym lądzie. Amerykańscy zawodnicy o głowę przerastają swoich zagranicznych konkurentów szaloną prędkością i odważnym stylem jazdy. Japonia zaś stała się ojczyzną najbardziej rozpoznawalnych producentów motocykli motocrossowych na świecie. Wielka motocrossowa piątka (oprócz KTM-a) obejmuje przecież cztery firmy pochodzące z kraju kwitnącej wiśni: Hondę, Yamahę, Suzuki oraz Kawasaki. Tak jednak nie było „od zawsze…”.

Próba

Wyścigi motocyklowe pojawiły się praktycznie zaraz po wyprodukowaniu pierwszego motocykla w roku 1885. Początkowo maszyny te wyglądały bardzo podobnie do rowerów, za wyjątkiem obecności silnika spalinowego doczepionego do ramy. Dopiero na początku XX wieku zaczęły nabierać unikalnego wyglądu. Jednocześnie w tym czasie w Anglii stworzono nową dyscyplinę sportów motorowych nazywaną “trial” (z ang. próba) lub “observed trial” (obserwowana próba), czyli znany nam dziś trial w nieco starszym wydaniu.

Powstała ona w wyniku obserwacji warunków, na jakie codziennie skazani byli motocykliści. Brak utwardzonych dróg i trudne do przejechania przeszkody, takie jak podmokłe czy kamieniste tereny, zachęciły do sprawdzenia, kto najlepiej jeździ motocyklem właśnie w takich sytuacjach. Zawodnicy byli punktowaniu nie tylko za czas przejazdu po wyznaczonej naszpikowanej naturalnymi przeszkodami trasie, ale dostawali również punkty karne za popełnione błędy (dotknięcie ziemi nogą, zatrzymanie się, niepokonanie przeszkody w zadanym czasie). Wygrywał ten z najmniejszą liczbą punktów oraz najlepszym czasem.

Brytyjska jajecznica

Najstarszą serią zawodów trialowych był Scott Trial organizowany w Wielkiej Brytanii. W latach 20-tych XX wieku stał się on imprezą tak prestiżową, że utwierdził zawodników z północy w przekonaniu o ich doskonałości w tej dziedzinie, co “południowcy” odebrali jako prowokację. Jeden z klubów (Camberley Club) zaproponował rozwiązanie sporu poprzez wyzwanie klubu z północy (Ilkley Club) na pojedynek motocyklowy. Ilkley miał wysłać swoich zawodników na trial przygotowany przez klub Cambereley, który w zamian miał wystawić swoich do startu w Scott Trial organizowanym w północnej części kraju. I tak spór o wyższości północy nad południem miał zostać w uczciwy sposób rozstrzygnięty. Niestety jak się należało spodziewać, spór nie został rozstrzygnięty.

Przyczyn było kilka. Najważniejszym była formuła wyścigu na południowej części Wyspy. Klub postanowił pozbawić trial punktów obserwacyjnych z sędziami oceniającymi zawodników za błędy. Jedynym kryterium była prędkość: zwyciężał pierwszy na mecie. ACU – brytyjski odpowiednik naszego PZM – nie mógł zaklasyfikować wyścigu jako trialu i tak został zmuszony do utworzenia w 1924 roku nowej dyscypliny (zalążka motocrossu) okrzykniętej mianem “Scramble”. Sam wyścig odbywał się nieco inaczej niż współczesny MX. Zawodnicy startowali pojedynczo na motocyklach identycznych jak te, używane do jazdy po szosie, ale ścigali się na torze o długości 50mil (ok.80km).

Wyścig wygrał Arthur Sparks, lokalny rider, który pokonał trasę ze średnią prędkością 39km/h (obecnie ogranicza się średnią prędkość na torach do 55km/h). Najlepszym z zawodników z północy okazał się Frank Dean, który był dopiero trzeci. Problem polegał na tym, że mimo iż zawodnicy z południa zajęli wyższe miejsca, średni czas pierwszej dwunastki zawodników z północy był lepszy od tego uzyskanego przez pierwszy tuzin Brytyjczyków z południa. Dlatego nie udało się jednoznacznie określić, kto był lepszy.

Croissanty i kurz

Nowy sport szybko dotarł do Francji, zyskując coraz większą popularność. Francuzi udoskonalili motorowy hit poprzez skrócenie toru, dodanie okrążeń i przeszkód takich jak skoki. Dodatkowo zmienili nazwę na “moto-cross”. Od tamtej pory motocross zyskiwał zwolenników na terenie całej Europy, stając się coraz bardziej popularnym sportem i zarazem wprowadzając rywalizację również pomiędzy producentami motocykli, zmuszając ich do udoskonalania i specjalizowania swoich maszyn, nadal mało różniących się od szosowych pobratymców.

Firma BSA dzięki zainwestowaniu we własne teamy i wspieraniu ojczystych zawodników odnoszących sukcesy w nowym sporcie, zdołało niezwykle szybko się wypromować. Tym samym stali się najważniejszym graczem w świecie wyścigów motocyklowych. Duże czterosuwy (!) z brytyjskiej stajni przez wiele lat wyznaczały standardy dla producentów z kontynentu takich jak Husqvarna, Monark i FN. Dopiero utworzenie w 1958 roku Mistrzostw Europy dla klasy 250cm3 zmieniło tę tendencję. Faworytami w tej klasie stały się czechosłowackie CZ, szwedzka Husqvarna oraz brytyjski Greeves. Dzięki nowej klasie producenci zaczęli zwracać uwagę na ciężar motocykli i ich zwinność, tym samym produkując pojazdy bazujące na bardziej wytrzymałych i lżejszych materiałach. Brytyjskie fabryki eksperymentowały z różnego rodzaju lekkimi stopami, lecz prawdziwym pionierem w tych nowych kategoriach stanie się marka niepochodząca z Wysp, ale o tym za chwilę.

Na około dziesięć lat przed utworzeniem nowej klasy pojemnościowej w roku 1947 na terenie Holandii zostało przeprowadzone pierwsze Motocross des Nations. Wzięły w nich udział jedynie trzy państwa: Wielka Brytania, Holandia i Belgia. Zwyciężył zespół brytyjski startujący na motocyklach marek BSA i Ariel o pojemnościach 500cm3. Jak wielki sukces odniosły zawody dowiodła ich kolejna odsłona, na której zjawiło się aż 30.000 widzów. Dzisiaj Puchar Narodów to sztandarowa impreza MX.

Amerykański przypadek

Niemal w tym samym czasie za Oceanem “wynaleziono” odpowiednik europejskiego moto-crossu i to dosłownie dwa lata po ustanowieniu brytyjskiego Scramble. Nosił skrótową nazwę “TT” od “tourist trophy”. Zawody te były bardzo podobne do swoich europejskich prekursorów za wyjątkiem długości trasy, która na TT była znacznie krótsza. Pierwsze odbywały się na terenie sadu jabłkowego w okolicach Armonk.

Trudno jest powiedzieć, czy tamtejszy klub wiedział o powstaniu bardzo podobnej dyscypliny na terenie Wielkiej Brytanii. Pewne jest natomiast, że europejski motocross dotarł do Ameryki znacznie później i dopiero wtedy off-road motocyklowy zaczął zyskiwać zwolenników po drugiej stronie Atlantyku. Na początku lat 60. Mario Edison Dye, prawdziwy entuzjasta motocykli i przy okazji biznesmen, postanowił znaleźć sposób na zarabianie na swojej pasji i założył firmę oferującą Amerykanom wyjazdy na wycieczki motocyklowe do Europy i Wielkiej Brytanii. Często odwiedzając Stary Kontynent zakochał się w Husqvarnie, dostrzegając dla niej ogromną szansę na rosnącym amerykańskim rynku.

Szwedzka firma po wojnie postanowiła powrócić do produkcji również motocykli. Zdecydowała się stworzyć model dedykowany młodzieży, lecz aby to było możliwe moto musiało spełniać surowe wymagania co do jego masy. W ten sposób powstał nadzwyczajnie lekki Silver Pilen z silnikiem 175cm3, który mimo absolutnie niesportowego zamysłu konstruktorów w niektórych przypadkach był przerabiany „pod wyścigi” w klasie 250. W tym samym czasie pewien inżynier ze wschodnich Niemiec odkrył sposób na zwiększenie mocy uzyskiwanej przez dwusuwy, który został błyskawicznie przyjęty przez praktycznie każdego europejskiego producenta.

Dzięki przerzuceniu się na silniki dwusuwowe i zastosowaniu dużo lżejszych materiałów (chwaliła się byciem o 10kg lżejszą od Greevesów) Husqvarna zdołała przykuć uwagę Edisona Dye’a, który został dealerem tej marki na terenie USA. Od tamtej pory dokładał wszelkich starań, aby wypromować swoje motocykle, sprowadzając do Ameryki czołówkę europejskich zawodników. Fani byli zachwyceni ich odważnym i szybkim stylem jazdy, niespotykanym wcześniej w Stanach. Minęło wiele lat, nim jakikolwiek amerykański zawodnik zdołał dorównać umiejętnościami europejskim konkurentom.

Dziedzictwo

Dziś, niespełna sto lat po pierwszych zawodach motocrossowych, role się zamieniły. Teraz to Amerykanie jeżdżą nad wyraz brawurowo i znacznie szybciej niż nasi zawodnicy. Ścigają się po szybszych torach, skaczą dużo dłuższe skoki ale warto pamiętać, że motocross narodził się w Europie, tu stawiał pierwsze kroki i na zawsze pozostanie częścią naszego dziedzictwa.

Tekst: Alina Łaszcz

Zdjęcia: z wystawy „Bydgoszcz na kołach” w Galerii Sportu Bydgoskiego, z prywatnego archiwum Andrzeja Olszewskiego, Krzysztof Hipsz