MXGP w Trentino. Pietramurata łamie liderów i mistrzów świata!

Wtorek w ME EMX był przedsmakiem tego, co wydarzyło się w środę. Druga runda MŚ w Pietramuracie obfitowała w dramaty i zaskakujące rozstrzygnięcia. Pierwsze w karierze zwycięstwo w Grand Prix Rene Hofera, wielka wpadka Herlingsa i…?

I choć tym razem również nie było wielkiego święta kibiców z powodu limitu wejść, to jednak stary lis Cairoli po raz kolejny udowodnił, że potrafi być chytrzejszy od wszystkich. Kwalifikacje były ledwie cieniem zapowiedzi nadchodzących wydarzeń. Widać jednak było, że czeka nas zażarta bitwa, i to o każde miejsce i każdy punkt.

W tej fazie mistrzostw liczy się bowiem faktycznie każda zdobycz, a ponieważ doszliśmy już do tego, że lider mistrzostw traci całą uzyskaną przewagę, zatem mamy niejako „wyzerowany licznik” w walce o tytuł mistrza świata w klasie MXGP. Ale po kolei.

MX2

Najszybsi w czasówce byli: Fernandez, Geerts, Renaux, Vialle. Czyli przynajmniej teoretycznie było odwrotnie, niż to zwyczajowo jest podczas wyścigów. Ale już pierwszy bieg pokazał jak przewrotne mogą okazać się niektóre rachuby.

Oto bowiem start kompletnie nie poszedł liderowi tabeli Maximowi Renaux, a jego rodak, dobrze nam znany Stephen Rubini po kolizji z Thibaultem Benistantem został jako jedyny przy linii holeshota i niestety, nie był w stanie kontynuować jazdy (potem wyszło, że ma złamaną łopatkę). Koniec sezonu dla Stephena, i koniec ambicji o wynikach w TOP 10. Za to dla pomarańczowej dwójki Vialle- Hofer wszystko układało się pięknie.

Vialle wygrał start, jechał na czele, a Hofer jechał przez cały czas wyścigu na tym samym (czwartym) miejscu. Podobnie było z drugim Geertsem i trzecim Fernandezem, co nieczęsto się trafia w tak wyrównanej stawce. Natomiast trzecia pomarańczka czyli nowy idol włoskich fanów, Mattia Guadagnini nie dość, że zaliczył nieudany start, to na dodatek jeszcze później glebę, i to w chyba najgorszym miejscu, bo przy sektorze „słoweńskim”, który tym razem jednak wypełniony był włoskimi kibicami.

Ten rider był nawet liderem tabeli z początku sezonu, potem drugi, trzeci, a obecnie właśnie na skutek kilku wpadek i potknięć jest czwarty, jednak zawzięcie stara się wrócić na tory bezbłędnej jazdy. Wkrótce potem pech dopadł innego z miejscowych, Andrea Adamo musiał zjechać z toru. Renaux próbował, walczył, ale opornie i z wielkim trudem, zaliczając po drodze krótkie spięcie z Kayem de Wolfem, wyszarpał pierwszą dziesiątkę.

Z tyłu pech dopadł Conrada Mewse, który przedwcześnie zakończył jazdę. Na Viallego nie było mocnych, i w efekcie Francuz zanotował kolejne zwycięstwo, przed drugim Geertsem, trzecim Fernandezem i czwartym Hoferem. Mocne piąte miejsce dla Giftinga było bardzo obiecujące (jego najlepszy wynik), ale i on i paru innych riderów w drugim wyścigu musiało przeżyć wielkie rozczarowanie.

Bieg drugi rozpoczął się od kolejnego holeshota Toma Vialle, ale niedługo potem doszło do kluczowej sytuacji, która wyrzuciła go z wyścigu. Napierający Renaux tak bardzo chciał sobie odbić niepowodzenie z I biegu, że zdołał wyprzedzić aktualnego wciąż mistrza, ale Vialle zbyt śmiało dojeżdżając do zakrętu w górnej części toru przyszarżował, wskutek czego fiknął kozła, a Renaux wyleciał poza bandę. Vialle out!

I to była druga wielka niespodzianka tego dnia. Trzecią było historyczne zwycięstwo w całym Grand Prix w wykonaniu Rene Hofera, który wygranym drugim wyścigiem zapewnił sobie swój pierwszy triumf. Była wielka radość, i serdeczne uściski, gratulacje ze strony drugiego na mecie kolegi, a niegdyś największego rywala w EMX, czyli Guadagniniego, który dał tym razem wiele radości swoim coraz liczniejszym kibicom.

Niestety odpadł w trakcie wyścigu Gifting, co było dla niego bardzo dołujące, ale motocykl nie chciał dalej jechać. Jed Beaton wreszcie obudził swój potencjał i wywalczył 3. miejsce, zaś czwarty przyjechał Renaux, ale to było żadne pocieszenie dla lidera mistrzostw. Yamaha zaś, chyba musiała wziąć na wstrzymanie z myślami o fetowaniu tytułu w niedzielę dla Renaux, bo zamiast podium było dopiero piąte miejsce. Warto dodać, że wysokie miejsce zdobył Simon Laengenfelder, i jest to jego najlepszy wynik w drugim sezonie startów w MŚ.

Austriacka flaga i hymn dla Hofera, jego łzy radości oraz ogromna radość i wzruszenie, bo ten chłopak od pat, jeszcze w klasie 65cm skąd go pamiętam, marzył o takiej chwili. Drugi Geerts nadal trzyma pozycję wicelidera, zaś trzeci Fernandez wrócił do walki o podium rund MŚ. Czwarty Guadagnini jeszcze liczy się w walce o III miejsce sezonu, ale walka będzie tu tak zawzięta, że trzeba liczyć każdy punkt i absolutnie unikać wpadek.

Powiedział to zresztą sam Geerts, który kilka wpadek już zaliczył, ale postara się o maksymalne skupienie i bezbłędną jazdę. Renaux ma 87pkt przewagi nad Belgiem, i 103 nad Viallem. Vialle ma zaś 17. pkt przewagi nad Guadagninim, któremu będzie bardzo trudno przegonić w ciągu trzech rund Viallego. No chyba że…znowu ktoś przeszarżuje, i zaliczy 0.

MXGP

Niespodzianki z niższej klasie były przedsmakiem tego, co przyniosły wyścigi klasy królewskiej. Wszystkie oczy były skupione na osobie Jeffreya Herlingsa, który miał najlepszy czas kwalifikacji, ale o ledwie 0.4 sek wolniejszy czas uzyskał Gajser, i wiadome było, że musi dojść do konfrontacji tych dwóch wspaniałych jeźdźców o wygraną.

Któżby jednak spodziewał się takiego obrotu spraw, że Holender totalnie zawali pierwszy start i nawet wyścig! Oto bowiem tuż przy linii holeshota za bardzo chciał wcisnąć się w uciekającą mu czołówkę, wskutek czego popełnił błąd, który posłał go na ziemię! Mało tego! Uszkodzony został rollgaz oraz przewód do niego. Totalnie zaskoczony i wściekły Herlings nie mógł kontynuować jazdy, i ze zwieszoną głową zszedł z toru.

Taka sytuacja natychmiast dolała oliwy do i tak już gorejącego ognia walki na torze. Swoją szansę wyczuli obaj wiceliderzy tabeli: Gajser i Febvre. Czyli jedyni, którzy są w stanie wygrywać z Holendrem. I ci dwaj mistrzowie właśnie dali pokaz koncertowej walki o zwycięstwo. Przypominało to słynny pojedynek Gajsera z Cairolim sprzed 2 lat, gdzie emocje osiągnęły absolutne apogeum (co można przeczytać w artykule mojego autorstwa „Apogeum emocji w Pietramuracie”).

Tym razem jednak zabrakło nie tyle emocji wyścigowych, co raczej tego barwnego tłumu słoweńskich navijaćich, którzy z powodu ograniczeń covidowych w niewielkiej liczbie zjawili się, by dopingować swego Tima. Wielka szkoda, bo i oni tworzą tę drugą część wielkiego, sportowego szoł. Tymczasem francuski TGV poczuł krew, i przyśpieszył, by jednak wyprzedzić słoweński express.

Ku zaskoczeniu wielu, bowiem na tym torze to Gajser lub jedynie Cairoli „powinni” wygrywać, gdy zabraknie Herlingsa. A tu proszę… Febvre jechał jak natchniony, i pomimo odwetu Słoweńca, zdołał ponownie wydrzeć mu prowadzenie! Gajser raz jeszcze próbował, nawet trochę mu się udało, ale ostatecznie to Francuz zwyciężył, dając publice mnóstwo emocji. Trzeci Cairoli, czwarty Seewer, piąty Prado, a więc bez błysku u Hiszpana.

Drugi wyścig musiał być niesamowicie emocjonujący! I był! Bo oto wytrawny mistrz, odchodząca gwiazda pierwszej wielkości Antonio Cairoli pokazał, że na tym torze to on jest jednym z największych zwycięzców. Wyrwał do przodu jak rakieta na dopalaczach, wygrał start i…pomknął jak na multimistrza przystało na czele tej szalonej gonitwy. Niezbyt udany start miał za to Gajser, a tu przecież ważyły się losy całego Grand Prix i wielkiej szansy na przegonienie Herlingsa i Febvre w tabeli!

Okazało się, że to jest wyzwaniem i to nader trudnym, bo teraz każdy chce wyrwać każdy punkt, i odrabiać poprzednio stracone. Herlings jechał jednak jakby pogodzony z przegraną, bez tego przyśpieszenia z jakiego słynie. I to mimo że pocieszał go przed startem nawet sam Pit Beirer (dyrektor sportowy w KTM).

Tymczasem nadspodziewanie dobrze sunął na 2. miejscu Seewer. Na tyle dobrze, że nie był go w stanie nawet dogonić Gajser. Aby dopełnić listę nieszczęść tego dnia, dodajmy że odpadł po 8. kółkach Prado, który cierpiał na mocne bóle pleców. Widok zjeżdżającego do pit lane Hiszpana był doprawdy smutny. Herlings wyprzedził paru riderów, w tym R. Febvre, ale Gajsera nie dogonił, zatem mamy status quo, bo zwycięski Cairoli i drugi na mecie Seewer nie zmienili zasadniczo układu w tabeli.

I w tym momencie, cała zabawa niejako zaczyna się od nowa, gdyż lidera tabeli (Herlings) dzieli od wicelidera (Febvre) tylko 2 pkt, a od trzeciego Gajsera, ledwo punkt! Wyobrażacie sobie co teraz się będzie działo? Cała ta trójka stanie na głowie, by zdobyć tytuł, przy czym dosłownie wszyscy trzej mają na to równe szanse, a o apetycie (zwłaszcza u Francuza) mówić nie trzeba.

Na podium stanęli więc kolejno: winner Cairoli, drugi Gajser i Febvre. Słoweniec nie był zbyt szczęśliwy, bo wiedział że nie wykorzystał szansy na wygraną. Chwalili go jednak za postawę nieliczni słoweńscy fani. Wielka szkoda, że nie ma tego licznego tłumu żółto czerwonych kibiców, którzy byli zawsze wyróżnikiem wyścigów w Pietramuracie.

Niemniej jednak teraz pora na decydujące starcia, a zostało ich TYLKO TRZY. Niedziela da pierwszą odpowiedź, kto umie nie tylko szybko jeździć, ale i potrafi utrzymać wyostrzone na prawie maksimum nerwy na wodzy! Teraz jedna wpadka oznacza katastrofę.

Tekst: Alek Skoczek, Foto: Alek Skoczek, Grzegorz Świder.