W miniony weekend ruszyły bardzo długo oczekiwane Mistrzostwa Polski w Motocrossie. Organizator zawodów MX Lipno, trzeba przyznać, zawiesił poprzeczkę bardzo wysoko. Organizacja na medal, tor na medal, dodatkowe atrakcje na medal, atmosfera na medal. A i kibice także spisali się na medal.
I na tym właściwie mógłbym skończyć, byłby to jednak afront wobec ogromnego wysiłku jaki włożył cały lipnowski staff, który działał niczym dobrze naoliwiona maszyneria. Mało tego pokazał, jak ważna jest umiejętność zarządzania, skuteczny management ale także wręcz familiarne stosunki pomiędzy wszystkim zaangażowanymi w przygotowanie a później realizację całej imprezy.
Bo MX Lipno to prawdziwa kilkudziesięcioosobowa rodzina, zjawisko niestety coraz mniej powszechne w polskim motocrossie. I nie stroniące od eksperymentowania, czego dowodem harmonogram zawodów, który wzbudził pewne kontrowersje wśród zawodników. Wzorem MXGP zdecydowano, aby w sobotę rozegrać treningi i kwalifikacje, w niedzielę zaś rozgrywki finałowe. Na xcrossowym fanpage’u opublikowaliśmy specjalną ankietę. Wynik? 63% opowiedziało się za takim właśnie rozwiązaniem, 37% było przeciwne. Czy w przyszłości zdecyduje vox populi? Zobaczymy.
Sobota
Wczesne godziny popołudniowe… Pogoda jak na zamówienie, obsada zawodników to 140 zgłoszonych riderek i riderów, a wśród nich bardzo silna siedmioosobowa ekipa z Łotwy oraz 23 uczestników międzynarodowego programu Yamaha bLU cRU Cup (o czym w dalszej części relacji).
Pierwsza na maszynie startowej pojawiła się klasa MX65. Dwudziestka gotowych do walki jeźdźców pokazała, że nikt nie będzie tanio sprzedawać swojej skóry. Choć nie wszyscy odsłonili do końca swoje karty. Pierwsze punkty zdobyli Tymon Andrzejewski, Tymoteusz Dąbrowski i Emil Dobisz. Czy to oni właśnie mieli rozegrać między sobą bój o podium? Z kolei w klasie 85 najlepsze czasy uzyskali Jakub Pućkowski, Ostap Andrukh i Maksymilian Komosa z tym, że najszybciej jedno okrążenie pokonał Ostap a zatem walka w niedzielę także zapowiadała się emocjonująco. Wśród dziewczyn najszybsza była Karolina Jasińska przed Oliwią Wiśniewską. Trzeci czas uzyskała Łotyszka Paula Bertasiute, zwyciężczyni ze „strefy” w Bartoszycach.
Gdy na maszynie pojawili się Mastersi, ku mojemu zaskoczeniu zabrakło na niej Maćka Zdunka, miłościwie nam panującego jeszcze Mistrza Polski 2023 w tej klasie. Sprawa szybko się wyjaśniła: Maciek podjął wyzwanie i zdecydował się na start w najszybszej klasie, klasie Open! Druga młodość? Chyba tak, o czym świadczy drugie miejsce w generalce Pucharu Polski.
Wśród panów 40+ kwalifikacje zdominował Łukasz Kędzierski wyprzedzając Wojtka Kuształę i Karla Schulze. Łukasz: „Nowy, inny niż do tej pory harmonogram wymusił niejako podjęcie decyzji startu tylko w jednej klasie, cztery wyścigi jednego dnia to stanowczo za dużo. Dlatego ja zdecydowałem się na Masters, a Karol z kolei na Open”.
W „ćwiartkach” do głosu doszli goście z Łotwy, a konkretnie Tomass Saicans. Uczestnik ADAC objechał wszystkich z dużą przewagą czasową, choć najszybszy na okrążeniu był Dawid Zaremba (2,). Trzecim w stawce okazał się dawno nie widziany na polskich torach Seweryn Gazda. W MX2 kolejność była następująca: Kuba Kowalski, Seweryn Gazda i Artur Gałuszka. No i klasa Open… Tu klasą dla samego siebie był Łotysz Thomas Sileika, startujący sporadycznie w MXGP, zajmujący aktualnie 26. miejsce w ADAC MX Masters. Za nim uplasowali się Kuba Barczewski i Kuba Kowalski. Niedziela zapowiadała się emocjonująco.
Atrakcje
Poza torem także wiele się działo. Na pełnych obrotach pracował catering lokalnych restauratorów, food trucki, ogromnym powodzeniem cieszyło się stoisko „Mamusiek MX Lipno”, które serwowaly nie tylko grillowe przysmaki, ale także własnoręcznie wypieczone ciasta. Ceny dumpingowe, a cały dochód miał zasilić klubowa kasę. Na zaimprowizowanej plaży niczym gdzieś w tropikach spożywano Monstera, partnera Mistrzostw, przyglądano się na telebimie transmisji live MXPoland.tv, której komentatorem był Paweł Wizgier, jednym słowem działo się jak na MXGP. Może w mniejszej skali ale dowodzące, że Polak potrafi. I pewnie dałby radę z Mistrzostwami Świata.
Yamaha bLU cRU Cup
Premiera MXMP 2024 to nie tylko nowa formuła to także wspomniana wcześniej rywalizacja w ramach Yamaha bLU cRU Cup „podłączonej” pod Mistrzostwa Polski. Popularna w Europie od kilku lat, teraz zawitała również do nas. O co kaman? Są to zawody rozgrywane w wielu krajach Starego Kontynentu, a zwieńczeniem jest wielki finał (w tym roku w Wlk, Brytanii podczas MXoN), w których pojadą najszybsi z poszczególnych krajów. Oczywiście wyjazd finansuje Yamaha Motor Polska, dodatkowo projekt wspiera finansowo PZM. W Lipnie wystartowało 23 zawodników.
W klasie 65 wygrał Felix Górniak, w 85 Jakub Celej a w 125 Dawid Zaremba. Wcześniej wszyscy, którzy zapisali się do Yamaha blU cRU Cup otrzymali pucharowe okleiny, zestawy startowe (t-shirt, bluza czapka), po każdej rundzie najszybsi dostają vouchery na zakupy w sklepach Yamahy. Podczas Gali w Centrum Olimpijskim kończącej tegoroczny sezon najlepsza trójka z każdej klasy otrzyma do podziału 10 000zł. Dodatkowo każdy zgłoszony do blU cRU może kupić po preferencyjnej cenie Yamahę i skorzystać z minimum 25% rabatu na akcesoria.
Wyścigi
W tej samej, co sobotnia, kolejności „klasowej” w niedzielę, w obecności setek kibiców rozpoczęto wielkie mistrzowskie ściganie 2024. Niestety jedyny zgrzyt, z mojego prywatnego punktu widzenia, to nieobecność prezesa PZM. Najważniejsze zawody bez najwyższych władz federacyjnych… szkoda, ale widać są inne priorytety (Quadomena nie liczę, miał inne obowiązki). Na szczęście nie zawiedli miejscowi notable samorządowi za co chwała im, bo nie tylko są obecni na każdych zawodach to jeszcze sypną sporym groszem wspierając MX Lipno.
Emocje sięgnęły zenitu już podczas wyścigów najmniejszej z klas. Zwłaszcza drugi bieg był pełen dramatycznych zdarzeń, bowiem sprawcą sporego zamieszania stała się m.in. kultowa Sahara. Po pierwszym wyścigu prowadzący duet Andrzejewski/Dąbrowski musiał uznać wyższość Emila Dobisza. Tymon (1-3): „W drugim wyścigu na ostatnim okrążeniu dosłownie kilkanaście metrów przed metą, sczepiłem się z dublowanym zawodnikiem i zaliczyłem upadek. Nie było niestety szans nadrobić strat i to zaważyło na końcowym wyniku”. A Emil? Pierwszy bieg skończył na trzecim miejscu, za to drugi pojechał wręcz rewelacyjnie. Nie poniosły go nerwy, cały czas „jechał swoje” świadomy, że tylko równa, dynamiczna jazda może zagwarantować dobry czas. I wygrał.
W klasie 85 rewolucja! Okazało się bowiem, ze kwalifikacje nie były miarodajne, zwłaszcza jeśli chodzi o Łotysza Rainersa Grasisa, który ukrył się za plecami rywali, Jednak gdy przyszło ścigać się o miejsce na podium, pokazał lwi pazur. Wygrał pierwszy bieg, w drugim musiał jednak ustąpić Pućkowskiemu i Andrukhowi, ostatecznie zajmując drugą pozycję. Co będzie w Człuchowie? Przekonamy się już 6/7 lipca.
W MX Kobiet, zgodnie z przewidywaniami były trzy dominatorki: Karolina Jasińska, Paula Bertasiute i Oliwia Wisniewska. Paula wygrała pierwszy wyścig, Karola drugi i to ona stanęła na najwyższym podium, trzecia była Oliwia Wiśniewska. Karolina: „Zawody w Lipnie uważam za udane. Tor bardzo wymagający, trzeba jechać cały czas skoncentrowanym na 101% aby nie popełnić błędu, który skutkowałby wywrotką. Razem z Paulą i Oliwią jeździmy podobnym tempem i żadna z nas nie odda zdobytej pozycji z łatwością. Drugi bieg dziewczyny zaczęły naprawdę mocno. Wiedziałam, że nie utrzymam ich tempa przez cały wyścig więc postanowiłam jechać konsekwentnie swoim tempem unikając błędów. Obrana taktyka poskutkowała, dziewczyny zaliczyły wywrotki a ja dowiozłam pierwsze miejsce. W tym sezonie ścigam się na KTM SX 125. Myślę, że była to dobra zmiana, do której dość długo się przekonywałam (brat Wiktor namawiał przez 2 lata). Na pewno dużym plusem jest lekkość motocykla, lecz jeszcze trochę uczę się jazdy na 2T”.
A co w Mastersach? Były niespodzianki? Pod nieobecność Zdunka i Karola Kędzierskiego na torze królował Łukasz. Dwa zwycięstwa w pięknym stylu i zdobyta maksymalna ilość punktów plus premia za kwalifikacje. Czyżby po chudym sezonie 2023 miały nadejść lata tłuste? Ze szczerego serca tego życzę Łukaszowi. Czwarty był Marcin Kawczyński, spiritus movens I Rundy MXMP, który jak widać nie tylko nieźle sobie dał radę z tak dużym przedsięwzięciem ale jeszcze znajduje chwile aby dosiąść motocykla i wykręcać niezłe czasy. MX50+ wygrał Tomasz Dróżdż.
Setkarze też dali czadu. Niestety ambicje nie wystarczyły aby objechać znakomicie dysponowanego Saicansa, który w pierwszym wyścigu uzyskał prawie minutową przewagę nad drugim Michałem Psiukiem, a w kolejnym przejeździe 45 sekund nad Dawidem Zarembą. W klasie MX2 wygrał Jakub Kowalski przed Gazdą i Rompkowskim. Janek: „Z niedzielnych wyścigów, mimo miejsca na podium nie jestem zadowolony, miałem chyba pecha. Pierwszy bieg to słaby start w okolicy 15. miejsca, ale dałem radę ukończyć ten wyścig na 3. miejscu. W drugim nie było tak kolorowo, ponieważ zaraz w drugim zakręcie po starcie zatrzymał się przede mną inny zawodnik i straciłem ok. 20 sekund żeby wydostać się z całego zamieszania. Dojechałem 5. ale mimo to 3. pozycja w zawodach!”
I na koniec crème de la crème czyli klasa Open, w której polscy zawodnicy nie mieli nic do powiedzenia wobec totalnej przewagi Thomasa Sileika. Dwa zwycięstwa z przewagą niewiele poniżej minuty nad drugim zawodnikiem, którym był Kuba Barczewski. Jak widać nie trzeba jechać na ADAC, żeby skonfrontować się z obcokrajowcami dlatego pomysł zaproszenia Magmum Team do Polski był przedni.
Grande finale to deszcz nagród, gratulacje, aplauz i… Highway to Hell. Do zobaczenia w Człuchowie. (tekst/foto: Krzysztof Hipsz – X-cross Media)