Pojedynek Cairoli vs. Herling w Argentynie wywołał ogromne emocje. Po nieudanym „spotkaniu” w Riola, gdzie Jeffrey mial upadek tuż po starcie, w końcu doszło do pierwszej konfrontacji pretendentów do tytułu Mistrza Świata. Obserwując ich walkę nikt chyba nie ma złudzeń, żadnej „ustawki” w sezonie nie będzie. Obaj pójdą pełnym ogniem.
Jeffrey Herlings: Zrobiłem to, nie wierzyłem że mój powrót tak się skończy! Kiedy Cairoli uciekł wszystkim już na pierwszych metrach, skoncentrowałem się na walce z Van Horebeekiem i Desalle. Gdy jednak pod koniec drugiego wyścigu zobaczyłem, że otwiera się furtka za którą walczy Tony, postanowiłem spróbować… Zwycięstwo samo w sobie nic nie znaczy, to tylko pierwszy wyścig sezonu, a Tony jest inteligentny i spójny, przed nami 18 rund. Za chwilę Valkenswaard i wszyscy będą cisnąć. Ja jednak chcę wygrać tegoroczne mistrzostwa. Zakładam, że nie zawsze uda mi się stanąć na najwyższym stopniu pudła, ale moim celem jest aby w ostatecznym rozrachunku wziąć koronę. Jednak nie za wszelką cenę, każdą rundę muszę kończyć na mecie, a nie w szpitalu, jak to było w Ottobiano. Muszę być cały czas skoncentrowany i konsekwentny. Pokonanie Tony’ego i innych rywali nie jest rzeczą łatwą. To, co wydarzyło się w Argentynie, jest wynikiem ciężkiej pracy którą wykonaliśmy, jednak wciąż mam wiele do zrobienia zwłaszcza ze startem, żeby nie dopuścić, aby Caioroli zyskiwał tak dużą przewagę. Ja muszę się ścigać, a nie gonić.
Tony Cairoli: W pierwszym wyścigu udało mi się zachować dystans, w wyścigu drugim było inaczej, popełniłem wiele błędów na końcu, za często zmieniałem linię. Owszem wynikało to z faktu, że pojawiła się zbyt duża liczba dublowanych zawodników, ale powinienem być na to przygotowany. Jeffrey jest jednym z najszybszych na świecie i wiem, że ciężko go pokonać. Drugi przejazd okazał się trudny, tor raz był miękki, raz twardy, najbardziej dawały mi się we znaki zacienione miejsca, gdzie chwilami traciłem orientację. Jednak w sumie wszyscy jechali w podobnych warunkach, więc wcale mnie to nie tłumaczy. Teraz po gorącej Argentynie czeka nas koniec zimy w Europie, mam niewiele czasu, aby wjeździć się w nowe warunki, we Włoszech spadł śnieg, ale nikt nie mówił, że będzie łatwo (śmiech).
fot. KTM