W mateczniku polskiego motocrossu odwołano dzisiaj część zawodów i to nie z powodu trzęsienia ziemi, urwania chmury czy inwazji komarów.
Międzynarodowe Mistrzostwa Polski w Gdańsku Borkowie pierwszego dnia zakończyły się po pierwszym przejeździe wszystkich klas. Powód? Fatalne warunki na torze… Już po starcie wzbijały się w powietrze tumany pyłu utrudniające widoczność. Wszelkie próby polewania newralgicznych miejsc nie dawały oczekiwanych rezultatów. Poza tym po modernizacji toru, którego nową kompaktową nitkę na ogół chwalono, pozostały na nim setki kamieni i różnych śmieci zagrażających bezpieczeństwu zawodników. Już podczas treningów i kwalifikacji miało miejsce kilka wypadków, jednemu z nich uległ Maciek Więckowski. Czy był to wynik błędu zawodnika, czy sprawiły to warunki na torze na razie nie wiadomo. W tej sytuacji zawody przerwano. Co będzie jutro, zobaczymy. Nie komentujemy tego faktu, bo oczekujemy oficjalnego komunikatu GAMK. Źle to jednak rokuje zbliżającym się Drużynowym Mistrzostwom Europy MXoEN. Dlatego ogromne brawa należą się zawodnikom, którzy pokazali, że są w stanie walczyć nawet w tak ekstremalnych warunkach. Nas interesowali tym razem „akademicy” (niestety odmówiono nam patronatu medialnego nad całymi zawodami), ale przed wszystkimi zawodnikami chylimy głowę – szacun panie i panowie. W klasie 125ccm Czarek Lewko (6) i Darek Rapacz (5) musieli uznać wyższość zawodników z Białorusi i Łotwy, którzy stanęli na pudle. Dużo lepiej wypadli riderzy MX85: Olaf Włodarczak był drugi, a Maks Chwalik trzeci. W klasie Open trzeci na mecie zameldował się Karol Kruszyński. Wielka szkoda, że rywalizację zawodnicy musieli zakończyć po pierwszym przejeździe, bo przecież jeszcze wszystko mogło się zdarzyć.
fot. X-cross