Offroad nie musi być wyczynem, nawet dla najmłodszych może stać się świetną zabawą

Nie trzeba być wyczynowcem, żeby doświadczać jazdy na offroadowym motocyklu. Mało tego, frajdę z terenowego upalania można sprawić nawet bardzo młodym amatorom pokonywania bezdroży.

Jak młodym? Nawet trzy-czterolatkom. Niekwestionowanym liderem w branży mini motocykli dla dzieci jest Yamaha. Dlatego na warsztat wzięliśmy dwa najnowsze motocykle PW 50 (cena ok.8000zł) i TTR125 LW (ok.19000zł). Zdajemy sobie sprawę, że decyzję zakupu będą podejmować nie przyszli riderzy a ich rodzice.

A tata z mamą nie zawsze muszą znać się na konstrukcji małych Yamah i ich serwisowaniu. Dlatego chcemy przekonać Państwa, że nie jest to konieczne. Jeśli Wasza latorośl wykazuje choćby minimalne zainteresowanie motocyklami, warto je rozwinąć w pasję. To znacznie lepsze niż ślęczenie w przyszłości przed komputerem czy smartfonem. Zwłaszcza, że wbrew niektórym opiniom może to być hobby bezpieczne i naprawdę wciągające. Amerykanie czterolatkom organizują nawet Mistrzostwa USA w klasie Mini.

Co daje ten pierwszy kontakt z motocyklem? Umiejętność utrzymania równowagi, hamowania, przyspieszania, zakręcania. Znakomity początek do podjęcia jakiejkolwiek aktywności motocyklowej.

Łukasz Kędzierski, wielokrotny Mistrz Polski w Motocrossie, którego pięcioletni syn Adam już z wielkim entuzjazmem dosiada małej „pięćdziesiątki”: „PW 50 to na dobrą sprawę zabawka, w dodatku bardzo bezpieczna, kto wie czy nie bardziej niż rower. Przede wszystkim dlatego, że to my decydujemy o tym, z jaką prędkością będzie poruszał się nasz mały jeździec. Jednak zanim zdecydujecie się na zakup sprzętu, warto by wybrać się z synkiem czy córką do motoszkółki, których w Polsce cała masa. Tam można „przymierzyć” się do motocykla, przyjrzeć się świetnie bawiącym się rówieśnikom i obserwować czy w oku waszego dziecka nie pojawi się błysk zainteresowania. Jeśli tak, kujcie żelazo póki gorące”.

A teraz kilka argumentów „za”: PW 50 to motocykl typowo rekreacyjny, przede wszystkim bardzo bezpieczny. Nie wolno też poruszać się nim po drogach publicznych. Jest mały, niski i bardzo lekki (36kg), o malej mocy, którą można regulować za pomocą specjalnego ogranicznika. Ma szereg różnych zabezpieczeń, jak specjalne trzy szprychowe koła, czy napęd wałem Kardana (nie ma łańcucha). Środek ciężkości jest położony bardzo nisko, co wpływa na stabilność jazdy. Motocykl nie ma biegów, gdy użytkownik dodaje gazu. Yamaszka sama wie, co ma robić. Sama też dozuje dopływ oleju i paliwa, co znacznie ułatwia eksploatację. Rodzic na dobrą sprawę nie musi nic przy nim robić, po zakończeniu jazdy wrzuca moto do samochodu i po sprawie. Właściwie trzeba pamiętać o tym, żeby zatankować i sprawdzić olej, a co pewien czas także filtr powietrza i jeśli jest brudny po prostu go uprać z benzynie ekstrakcyjnej i nasączyć.

Po kilku latach, jeśli młody adept zdecyduje, że taka niewyczynowa forma mu odpowiada, może przesiąść się na TTR 125 (4T). Ten motocykl jest również bezobsługowy, ma jednak pięciobiegową skrzynię biegów, przednie i tylne zawieszenie o długim skoku (można również wybrać wersję z elektrycznym rozrusznikiem), inne koła i jest rzecz jasna większy.

Ale nadal zachowuje podstawowa cechę PW, czyli gwarantuje maksimum jazdy a nie zmusza do przesiadywania godzinami w garażu. Motorek także nieduży o środku ciężkości położonym bardzo nisko, nadaje się dla nastolatka jak i osoby dorosłej. Żywotność silnika jest bardzo długa jeśli eksploatujemy go zgodnie z instrukcją. Wlewamy paliwo i jedziemy. Czego potrzeba więcej do zabawy i rekreacji?

fot. Yamaha