Olecki fenomen, czyli idzie nowe w polskim motocrossie

Olecko, niewielkie miasteczko na Mazurach z przepięknymi jeziorami, gościnnymi mieszkańcami, znaną stocznią jachtową i… jednym z najmłodszych torów motocrossowych w Polsce.

Sobota to rywalizacja czterech klas: Kobiet, MX2, MX65 i Mastersów. Nikt chyba się nie spodziewał, że właśnie ta ostatnia dostarczy wszystkim największych przeżyć. Niemal pełna maszyna, na której pojawiło się kilku świeżo upieczonych czterdziestolatków, a wśród nich Karol Kędzierski. To on zasilił top tej klasy, stając do rywalizacji z takimi sławami jak aktualny mistrz Polski Paweł Wizgier, czy pechowiec minionego sezonu Maciek Zdunek.

To ci trzej panowie mieli rozdawać karty i tak rzeczywiście było. Obydwa wyścigi niezwykle emocjonujące, do końca każdego z nich nie było wiadomo, czy pierwszy będzie Carlos, czy Maciek. Ten drugi ostatecznie był pierwszy, Kędzierski za nim, a Wizgier trzeci. Należy tylko cieszyć się z formy zawodników, wśród których mieliśmy także riderów 50+. Niestety, konkluzja po wyścigu najmłodszych nie była już tak optymistyczna. Polski motocross nam się starzeje (choć w dobrym stylu) i nie widać, abyśmy byli jednocześnie świadkami pokoleniowej zmiany.

Szanując zapał najmłodszych (wygrał bezapelacyjnie Oskar Jażdżewski) i wysiłek – również finansowy – ich rodziców, przyszłość MX jawi się dość pesymistycznie. Trzynastu zawodników na starcie to nie jest obrazek budujący, zwłaszcza że PZM nie robi nic, aby w jakikolwiek sposób zadbać o narybek w tej dyscyplinie. Potrzebna jest mądra całościowa polityka, strategia i odpowiedni budżet, dzięki czemu w długofalowym procesie doczekamy się solidnie przygotowanej przyszłej kadry.

Była kiedyś Akademia sponsorowana przez Orlen, Akademii niestety już nie ma i nic nie pojawiło się na jej miejsce. Owszem, wielki koncern wspiera Mistrzostwa Polski jako sponsor strategiczny, tyle że dodatkowej kasy jakoś kluby i zawodnicy do tej pory nie widzieli.

No nic, wracamy na tor w Olecku, na którym przez dwa dni obserwowaliśmy świetną organizację całego przedsięwzięcia. Tak jednoznacznie ocenili działania ludzi zaangażowanych w przygotowanie zawodów obecni na zawodach prezesi i działacze kilku dużych klubów. I nie była to zazdrość, ale prawdziwy podziw i szacunek dla włożonej pracy, w dodatku wykonanej z głową i nie na „odwal się”. Dowód? Mimo gigantycznej nocnej ulewy na torze nie było najmniejszej choćby kałuży czy nawet śladu błota.

Nitka była wyrównywana niemal po każdym wyścigu (za co wdzięczni byli zwłaszcza „mastersi”), a w niedzielę rano wykonano wręcz mega orkę: wyrównywanie prostej startowej, zakrętów i zjazdów jak na MXGP. Dlatego postulujemy, aby PZM zgłosił Olecko jako organizatora eliminacji Mistrzostw Europy strefy N/E. Bliżej do wschodniej granicy, kibiców kilkanaście razy więcej niż w Borkowie, przepiękna mazurska infrastruktura i regionalna kuchnia, którą zaserwowały podczas zawodów gospodynie wiejskie z okolicy. Koniec z hegemonią Gdańska, czas na ogólne wietrzenie. Szkoda, że zabrakło prezesa Mariana Zupy, na naukę nigdy nie jest za późno.

Tyle dygresji, czas na szykującą się do startu klasę Kobiet, niestety niezbyt liczną. Wszystko wskazuje na to, że o tytuł mistrzowski w tym sezonie powalczą Anna Stecjuka i Karolina Jasińska. Drugą parę stanowią Oliwia Wiśniewska i Wiktora Kupczyk. Tej ostatniej niestety w Olecku nie powiodło się w drugim biegu, trochę dziewczynę skotłowało na zakręcie z prostej startowej, ale na szczęście niegroźnie. Czekają nas jeszcze spore emocje.

Natomiast MX2 niczym nas nie zaskoczyło: Tomasz Wysocki zwycięzca, przed Staszkiewiczem i Makhnovem. A w MX2 Junior same swojsko brzmiące nazwiska: Makhnov, Volovich i Nielsen. Na marginesie dodajmy, że w MX2 doszło do bardzo ciekawej sytuacji, bowiem holeshota zdobyli dwaj jeźdźcy: Wysocki i Volovich i nikt nie potrafił rozstrzygnąć czyja szprycha była pierwsza. Taka była sobota, a gdy późnym popołudniem na tor wyjechały spychy, dzieciaki szalały w ustawionym na padoku basenie a starsi kosztowali lokalnej okowity i grillowych specjałów. Jak powiedział jeden z uczestników: „gdybym wiedział, że taki extra będzie catering, nie ciągnąłbym z domu nawet kromki chleba. Kartacze były rewelacyjne!”.

Także w niedzielę od rana dymiły grille, upał nieco zelżał, a powietrze odświeżyła nocna ulewa. Tego dnia harmonogram był nieco krótszy, ale poziom adrenaliny nadal wysoki. W klasie MX125 dwa razy wygrał Aleh Makhnov. Największym pechowcem okazał się Seweryn Gazda, który jak stwierdził sędzia skoczył przy podniesionej żółtej fladze. Na szczęście to był jedyny incydent regulaminowy.

Czekaliśmy z niecierpliwością na osiemdziesiątkarzy. Chłopaki pomykają z pazurem, nie oszczędzają siebie i maszyn, skaczą whipy, jednym słowem gdyby nie charakterystyczne „bzykanie komara” pomyślałbyś openy jadą. Pierwszy bieg padł łupem Kacpra Andrzejewskiego, drugi Dawida Zaremby, który stanął na najwyższym stopniu pudła.

Na koniec klasa Open, mocno okrojona, bo na maszynie stanęło ledwie 19 zawodników w tym pięciu cudzoziemców. Skromna ta nasza klasa „królewska”. Na starcie tuzy polskiego MX: Wysocki, Staszkiewicz, Barczewski, Nerush, Volovich. Tomek w pierwszym przejeździe objął prowadzenie od czwartego okrążenia, jednak w drugim biegu coś poszło nie tak i zaliczył wywrotkę. Krótki postój mistrza natychmiast wykorzystał Jakub Barczewski, który skoczył jak lampart, minął Wysockiego i pognał przed siebie. Ale radość Kuby nie trwała zbyt długo, dokładnie tyle, ile Wysocki potrzebował na odrobienie strat. Zrobił to perfekcyjnie, by powrócić na pozycję lidera.

I na tym kończy się nasza relacja. Między kolejnymi biegami sporo rozmawialiśmy na temat sytuacji w polskim MX, o tym w jaki sposób wymusić na Związku większe zaangażowanie finansowe wspierające najmłodszych riderów i zawody. Organizacja rund mistrzowskich to statutowy obowiązek Związku, ale nie klubów ponoszących ogromne koszty ich przygotowania. Czekamy również na informację jaki jest udział finansowy Orlenu w Mistrzostwach Polski i jak wygląda „podział łupów”. Próbowaliśmy swego czasu dowiedzieć się, ile „piniendzy” wpływa do Związku, niestety zasłaniano się stwierdzeniem, że to tajemnica handlowa. Tajemnica handlowa? A co to PZM to prywatna firma?

Na koniec pragniemy poinformować, że quadomen, przewodniczący GKSM nie dosiada już swojego rydwanu, którym powozi teraz zawodowy ratownik. Widać dotarło, że nie taka rola przewodniczącego. Niestety to jedyna dobra wiadomość dotycząca PZM.

WYNIKI

fot. Krzysztof Hipsz