Ostatni akord sezonu, czyli Mistrzostwa i Puchar Polski Cross Country w Bogumiłowie

Sekcja motocrossowa po piachu, nieco twardsze leśne dukty, setka riderów walczących o pudło w klasyfikacji generalnej sezonu, industrialny krajobraz. Taka była ostatnia runda Mistrzostw Polski i Pucharu Polski Cross Country w Bogumiłowie zorganizowana na torze Red Point przez Motopower Kleszczów.

Do dwudniowych zmagań zgłosiła się niemal cała czołówka polskiego CC, m.in. z walczącymi o mistrzowskie tytuły Damianem Azminem i Pawłem Szturomskim. W sile 36 riderów wystartowali jeźdźcy MP, natomiast zdecydowanie liczniej (77) zaprezentowali się zawodnicy Pucharu Polski.

Oczywiście mogło być lepiej, ale jak na stan kryzysowy ewidentnie przeżywany przez polski motorsport offroadowy nie popadajmy w pesymizm. Szkoda tylko, że ku pokrzepieniu serc nie pojawił się nikt z Głównej Komisji Sportów Motocyklowych, że o prezesie PZM już nie wspomnę.

Zważywszy na fakt, że na zakończenie zawodów wręczano także puchary w ramach zakończonego Pucharu Polski obecność przedstawiciela Okręgu Łódzkiego to stanowczo za mało. Ale nic w tym dziwnego, bo jakiej dyscyplinie poświęca się najwięcej miejsca na związkowym portalu? Pit bike’om. Od dawna relacji z MX, Enduro czy CC jak na lekarstwo. Znak czasu?

Ostatnia runda CC odbyła się na terenach dobrze znanych wszystkim miłośnikom off roadu. To przecież w pobliskim Bełchatowie rozgrywano kultowy, niestety historyczny już Megawatt. Spadkobiercami tradycji jest niewątpliwie klub Motopower, który od kilku lat gospodarzy na industrialnych terenach pozyskanych dzięki staraniom Fundacji Rozwoju Gminy Kleszczów, której prezesem jest pani Mariola Rybarczyk.

W każdej sytuacji można na nią liczyć, nawet na pomoc finansową, to dzięki niej podpisano umowę na bezpłatne dzierżawienie terenu przez kolejne trzy lata. Klub to trzydziestu zawodników z licencją startujących w MP i PP CC, zajmujących tam czołowe pozycje. Działa bez sponsorów i mimo wysokiej pozycji w zawodniczym rankingu, wsparcia nie ma nawet ze strony lokalnego samorządu, choć gmina Kleszczów to najbogatsza gmina w Polsce.

Piotr Suszyński: „Zawody sfinansowaliśmy bez czyjegokolwiek wsparcia. Niestety od momentu rozpoczęcia działalności najbogatsza gmina w Polsce, na której terenie działamy, nie dała ani grosza. Dlatego staramy się sami zarobić, aby móc sfinansować takie imprezy jak Mistrzostwa Polski. Organizujemy pikniki dla dzieci, zapraszamy wszystkich chętnych na treningi z własnym chronometrażem i tak składając przez rok grosz do grosza jesteśmy w stanie przygotować tor, wynająć spych, zapewnić opiekę medyczną i tak dalej. Nasi zawodnicy startują w wielu imprezach w całym kraju i muszę się pochwalić, że w tym roku po ostatniej rundzie Pucharu CC znaleźliśmy się na trzecim miejscu w klasyfikacji klubowej”.

Pierwszy dzień zawodów okazał się niezwykle pechowy dla jednego z pretendentów do podium w klasie Junior. Maksymilian Ciosek: „Na drugim kółku po sekcji leśnej w zakręt wjechało nas trzech, i to dosyć blisko siebie. Chciałem pójść po wewnętrznej, ale jeden z kolegów nie wiedział gdzie uciec i zjechał też do wewnętrznej. Próbowałem się ratować, ale uderzyłem mocno w skarpę, wyprostowało mi nogę w drugą stronę. Zjechałem na padok, ale jak się później okazało kolano ok i rzepka też. Noga co prawda boli przy chodzeniu, jednak robię wszystko, żeby pojechać jeszcze w zawodach w Kozienicach i Nieradzie. Podsumowując sezon: w MP Enduro, w klasie Junior jestem czwarty, w MP Cross Country też czwarty, choć była szansa na pudło. No cóż, nie udało się”.

Z kolei Pawłowi Szturomskiemu (Master) i Damiana Azmina (Senior) dwie ostatnie rundy dały nie tylko zwycięstwo w każdej z nich, ale przyniosły także tytuły mistrzowskie. Damian wywalczył także nagrodę specjalną za holeshota: voucher ufundowany przez InterMotors, dystrybutora produktów Athena (drugi voucher trafił do rąk Juniora Jakuba Bolka startującego w Pucharze Polski).

Damian Azmin: „ Rok startowy 2022 zaczynałem po rekonwalescencji złamanej ręki. Ostro przepracowany sezon zimowy wraz z moim trenerem personalnym przyniósł rezultat już podczas pierwszej rundy MP CC w Głogowie, gdzie zająłem pierwsze miejsce. To dobrze rokowało na przebieg pozostałych rund i tak też się stało. Żałuję jedynie, że w pewnym momencie wypadek Dawida Babicza wyeliminował go z dalszych rozgrywek. Był on dla mnie znakomitym rywalem, ścigaliśmy się szprycha w szprychę, a dzielące nas różnice czasowe to były ledwie sekundy.

Obecność na torze zawodnika takiej klasy jak Dawid była bardzo motywująca. Niestety stało się jak się stało. Widzę jednak, że takich wymiataczy jak Babicz zaczyna nam przybywać. Mam tu na myśli choćby Tymka Bachledę startującego jeszcze w klasie Junior (którą nb. wygrał w tym roku) i kręci czasy niesamowite. Podobnie jak Karol Królikowski, kolejny młody wilk, który może w przyszłości nieźle namieszać w Seniorach. Tak więc w przyszłość patrzę optymistycznie, choć sam zamierzam na jakiś czas poświęcić się triathlonowi i biegom wytrzymałościowym. Czy kosztem CC? Zobaczymy.”

Paweł Szturomski, który wygrał w swojej klasie wszystko co było do wygrania w minionym sezonie, najbardziej obawiał się właśnie ostatniej rundy. Dlaczego? „Bo wszystko mogło się zdarzyć za sprawą dwóch riderów walczących o drugie miejsce na pudle. Chodzi o Roberta Warchoła i Jakuba Majchrzaka – znakomicie jeżdżącego debiutanta w klasie Master. A wiesz co się dzieje, gdy poziom adrenaliny przekracza górną granicę? Ja zwycięstwo miałem właściwie w kieszeni, oni walczyli o wszystko.

Maneta opór i walka do ostatniej kropli krwi. Dlatego postanowiłem pojechać zachowawczo na piachu, żeby się nie przewrócić i nie polec, a w lesie starałem się precyzyjnie wybierać ślady. Swojej Husqvarny byłem raczej pewien, zrobiłem jej mały remont, wymieniłem tłok, łańcuszek rozrządu i choć zaliczyła kilka sezonów zawsze mogłem na niej polegać. No i się udało, strategia na niedzielę zdała egzamin i kolejne zwycięskie punkty wpisałem na swoje konto”.

Na koniec nagrody, puchary i przyjacielskie pożegnania, bo przecież spotkają się wszyscy najwcześniej za pół roku. Niektórzy wyjeżdżali z tytułami, inni z zebranymi grzybami, których wszędzie było zatrzęsienie, ale wszystkim na pewno na długo pozostanie w pamięci widok pobliskiej ściany lasu w bajecznych, złotojesiennych kolorach. (tekst i zdjęcia Krzysztof Hipsz).