Nie dla wszystkich sobotnia inauguracja Rajdu Dakar okazała się szczęśliwa. Dla Joaquina Rodrigueza pierwszy oes trwał zaledwie kilkadziesiąt sekund. Portugalski jeździec uległ paskudnej wywrotce na jednej z wydm i musiał zostać przewieziony do szpitala w Ica. Z kolei 53-letni debiutant Juergen Droessiger złamał rękę.
Zatem niedziela już bez tych dwóch zawodników. A co czekało pozostałych? Dzisiejszy etap to kopne wydmy i 40 kilometrowy przejazd przez kaniony. Dużo piachu, trochę kamieni, ale była też zielona trawka. Trasa prowadziła z Pisco do… Pisco. Pisco to miasto, gdzie produkuje się flagową peruwiańską okowitę o tej samej nazwie, niestety na degustację czasu specjalnie nie było. Zawodnicy mieli do pokonania tylko 17 kilometrów dojazdówki, natomiast odcinek specjalny liczył 267 kilometrów.
Ciężkie zadanie czekało lidera Sama Sunderlanda, który jadąc jako pierwszy mógł korzystać tylko ze śladów pozostawionych przez samochody. Pierwszy way point, strata, drugi także. A na pierwszych pozycjach roszady, w których uczestniczyli Barreda Bord, Quintanilla, Van Beveren i Benavides. Laia Sanz niestety już na pierwszych kilometrach odcinka specjalnego zaczęła tracić cenne sekundy, a potem także minuty. Przed trzecim way pointem Sunderland wyraźnie przyspieszył. Podobnie zresztą jak Maciek Giemza, któremu chyba pasował długi dystans. W miarę upływu czasu sytuacja na trasie zaczęła się stabilizować. Barreda nie dawał się nikomu wyprzedzić i do mety dojechał jako pierwszy z czterominutową przewagą nad Van Beverenem (Barreda w ubiegłym roku stracił zwycięstwo z powodu kontrowersyjnej godzinnej kary). Ubiegłoroczny zwycięzca Sam Sunderland był siódmy.
Niestety pecha miał Kuba Piątek, który nie ukończył drugiego etapu Dakaru z powodu awarii silnika. Musiał zatrzymać się ledwie na 10 kilometrze odcinka specjalnego. Na zakończenie Rajdu organizatorzy mieli jakieś drobne problemy z chronometrażem, ale wszystko wskazuje na to, że fantastycznie pojechał Maciek Giemza zajmując 34 miejsce (w generalce 36-te), Paweł Stasiaczek jest 60-ty, a Berdysz 69-ty (wyniki nieoficjalne).
fot. KTM, Red Bull, ARC