Nie taki diabeł straszny jak go malowali… Tak można rzec, po pierwszej rundzie eliminacyjnej Strefy North West w duńskim Esbjergu. Dawid Zaremba zdołał ugryźć tego diabła i bez kompleksów jechał swoje, wyrywając pierwsze punkty w ME.
Pierwsze zderzenie z twardą rzeczywistością europejskiego MX miało dać odpowiedź, na ile Dawid z całym swoim przetarciem w Holandii i wszystkimi umiejętnościami odnajdzie się w takiej międzynarodowej imprezie. I na ile wytrzyma jego „głowa”. Wytrzymała, a na dodatek okazało się, że młody rider z Kaszub jest w stanie pokonać niespodziewane trudności i pojechać do końca swoje.
W kwalifikacjach Dawid uzyskał 19-ty (czasówka) i 17-ty (wyścig) czas, co pokazało, że bez większych problemów dostanie się do punktowanej dwudziestki. Jak to jednak na torze bywa, wyścigi rządzą się swoimi zasadami, a naczelną z nich jest „wszystko się może wydarzyć”. I wydarzyło się! Karambole, blokowanie jadących przez leżących, żółta flaga, incydenty z nią związane (nierespektowanie flagi), plus ciężki, wąski tor i głębokie koleiny. Sporo tam było zamieszania i akcji przy naprawdę mocnym, ostrym tempie. W tym wszystkim jednak młody Zaremba umiał się odnaleźć i na dodatek potrafił wyjść obronną ręką z niejednej opresji. Efekt? Zdobyte dwa punkty w pierwszym wyścigu. Są to pierwsze polskie punkty w strefie, co jest dobrym prognostykiem dla Dawida, ponieważ wcześniej wyglądało to na porywanie się z motyką na słońce. Ta strefa jest zdecydowanie najsilniejsza i jedzie najszybciej, i to było na duńskim torze bardzo widoczne. Ale największą niespodzianką jest to, że rywalizację w klasie 65cm wygrała… dziewczyna!
Tak, Lotte Van Drunen, to ta sama riderka, która ściga się z Dawidem w Mistrzostwach Holandii. Leje równo chłopaków i tym razem również najlepiej, najsprytniej wybrnęła z wydarzeń na torze w Esbjergu. A przecież rywali było więcej niż w domu i w dodatku byli to różni, często nieznani zawodnicy z kilku krajów. A jednak to młodziutka Holenderka okazała się czarnym koniem i wywiozła główne trofeum. Wygrała pierwszy wyścig, a w drugim była trzecia, co jednak wystarczyło wobec rozmaitych przygód konkurentów. Najgroźniejszy rywal Damien Knuiman był trzeci, a drugie miejsce na podium zdobył chłopak, który mógł wszystko wygrać, ale zaliczył glebę Bradley Mesters. Całe podium dla Holendrów! Natomiast zupełnie niewiarygodne rzeczy działy się w klasie 85cm. Tu czekała nas kolejna batalia słynnego już holenderskiego duetu Kayów: de Wolfa i Karrsemakersa. Ale już pierwszy wyścig zburzył wcześniejsze założenia, bo oto Karssemakers rozpoczynał z… ostatniej, 40-tej pozycji, na skutek wywrotki! Prowadził syn mistrza mistrzów Liam Everts, ale wkrótce nadjechał świetny de Wolf i to on pociągnął do mety jako pierwszy. Everts był drugi, jednak czegoś niezwykłego dokonał na tyłach wyścigu Karssemakers! Z ostatniego miejsca przedarł się, jadąc jak huragan łamiący wszelkie przeszkody na drodze aż do 6. pozycji!
Ten niewiarygodny wręcz wyczyn miał swoje dobre konsekwencje dla młodego Holendra, bowiem drugi wyścig wyszedł mu znacznie lepiej i lepszy w nim okazał się tylko – a jakże- de Wolf. Wobec tego, jak i wobec miejsc pozostałych na mecie, podium końcowe miało następujący wygląd: 1. de Wolf, 2. Everts, 3. Karssemakers. A więc młody Kay mimo widma klęski zdołał jeszcze wyszarpać podium! Czapki, chusty i kapelusze z głów! Tak jeżdżą mistrzowie!. Gdyby nie młody Everts, to całe podium znowu byłoby holenderskie… Syn legendy jeździ jednak coraz skuteczniej i wyraźnie aspiruje do bycia najlepszym. W krótkiej rozmowie podczas mistrzostw ADAC w Drehnie Stefan Everts powiedział nam, że wprawdzie widzi jeszcze trochę błędów u syna, ale wszystko jest na dobrej drodze i najważniejsze, że chodzi tylko o takie błędy, które daje się eliminować, zaś „głowa” i serce są odpowiednio ukształtowane i gotowe do rywalizacji o najważniejsze trofea. Cóż, mając takiego mentora i taki wzór, młody Liam ma chyba z połowę sukcesu już w kieszeni. Rafał Zaremba: „Najbardziej czekaliśmy na to, jak Dawid wytrzyma psychicznie wyścigi. Jak to wszystko co dotąd jeździł, startował, trenował i przyswajał przełoży się na jazdę i zachowanie w pierwszym, tak trudnym przejeździe. I ku naszej radości ten pierwszy mocny, trudny test zdał. Obserwując jego jazdę widać było, że nie zrażał się przejściowymi niepowodzeniami, kłopotami w jakich się znalazł. Jest pewne, że mogło być lepiej, bo porównując czasy i tempo oraz rywali widzieliśmy, że Dawid jest w stanie utrzymywać się ok. 15. miejsca. A to jak na debiut i taki poziom jest całkiem dobrze. Tor był trudny, miejscami niepewny, dziurawy, miękki, wybitnie pod Holendrów. Oni sobie świetnie radzą na takim podłożu. Dawid specjalistą od miękkich torów nie jest, więc tym większe nasze zadowolenie, że pierwszy egzamin zdał i jeszcze jakieś punkty jednak wywozi. Co dalej? Jestem pewien, że choć wprawdzie rundę eliminacyjną w Finlandii odpuścimy, to jednak po wszystkich rundach Dawid będzie szybszy. Ta rywalizacja mu nie tylko służy, ale całkiem pasuje, odpowiada. On się tu szybko uczy, oswaja i przede wszystkim nie boi, nie czuje wcale gorszym a to jest ważne. Zresztą atmosfera jest sprzyjająca. Z Lotte Van Drunen się znamy i z jej rodziną, przyszli do nas też Van Erpowie (Ivano Van Erp, mistrz świata juniorów w klasie 65cm w 2017), więc było miło. Patrycja wyściskała Lotte po tym zwycięstwie, bo cieszyło nas ono też bardzo. Tego że dziewczynka wygra z tyloma dobrymi chłopakami nie spodziewaliśmy się. Zawody trochę takie jakby nie do końca „oprawione” wizualnie, ale pod kątem przestrzegania regulaminów było bardzo restrykcyjnie. Wracamy więc całkiem zadowoleni, z ulgą w sercach. I dziękujemy tym, którzy w nas wierzyli, sponsorom i wszystkim, którzy nas wspierają. Kay Karssemakers: Jestem trochę niepocieszony, bo chciałem walczyć o zwycięstwo, ale jak pomyślę, co mogło być ze mną po tym pierwszym, nieudanym starcie, to chyba trzeba się cieszyć. Pogoń z 40-tego miejsca na 6-te była szalona, ale skuteczna. Robiłem wszystko co mogłem i to się opłaciło. Dzisiaj jednak Liam (Everts) i de Wolf byli tym razem lepsi, szybsi. Ale to nie koniec i zrobię wszystko,o by kolejnym razem być najlepszym.