„Pierwszy guzik zapięty”. ZAREMBA STORY. Część I

Sukces w sporcie przyciąga uwagę, wzmaga emocje, i wyzwala wielkie pokłady radości. Gdy ten sukces jest budowany kilkuletnią, wytrwałą i solidną, ciężką pracą, oraz zaangażowaniem całej rodziny i grupy osób wspierających młodego sportowca, smakuje on jeszcze bardziej wybornie, a cała ekipa ma prawo wierzyć w siebie i to co robi.

Dawid Zaremba, 12 – letni mieszkaniec Kaszub został Mistrzem Polski w motocrossie (klasa 65cm). W stylu godnym prawdziwego mistrza i dominatora. Zwyciężył we wszystkich rundach i wyścigach! Wygrał także 9 spośród 10-ciu startów, co premiowane jest osobno nagrodami za tzw. holeshot. Na dodatek wygrał wszystkie 4 wyścigi Pucharu Polski, i zdobył również to trofeum.

Historia tego mistrzostwa zasługuje na szczególną uwagę, jest bowiem piękną i logiczną drogą młodego chłopaka oraz jego rodziców do sportowego sukcesu. Na dodatek w dziedzinie sportowej wymagającej wielu wyrzeczeń, poświęcenia, kosztów i mnóstwa cierpliwości. Poznajmy bliżej okoliczności w jakich rodził się sukces Dawida Zaremby. Zapytałem o nie oraz o chłodną ocenę minionego sezonu tatę Dawida, Rafała Zarembę.

Czy ten moment triumfu, gdy Dawid przejechał linię mety w Głogowie i został mistrzem kraju był wart tej całej ciężkiej pracy jaką wszyscy wykonaliście?

Rafał Zaremba: Oczywiście! Myślę ze każda praca kończąca się sukcesem jest tego warta. Co prawda czujemy jakiś niedosyt, że nie mogliśmy się sprawdzić w Europie i na świecie, ale ani ME ani MŚ Juniorów nie odbyły się niestety z powodu pandemii. Ale co mogliśmy to zrobiliśmy, a udział Dawida w zagranicznych zawodach kończył się niespodziewaną wygraną. Wiemy dobrze jak smakuje 3. i 2. miejsce w MP, i w końcu Dawcio mógł posmakować tytułu złotego. Mam nadzieję, że to zadziała na niego najbardziej motywująco, i będzie się tak samo przykładał do dalszej pracy, wiedząc jak smakuje efekt końcowy.

Sezon 2020 zaczął się dla Was przepięknie. Wygrana w Hiszpanii, a na starcie cała chmara rywali.

Zimowe zawody w Mistrzostwach Katalonii, które były dla nas takim pierwszym sprawdzianem, a przyniosły niespodziewaną wygraną. Przyjechaliśmy tam sprawdzić jak jest z formą i dość wcześnie zakosztować rywalizacji, a całkiem niespodziewanie Dawcio zajął drugie miejsce a potem wygrał II wyścig, i został zwycięzcą zawodów. To było jak prezent i mobilizujący kop, bo przecież to była dopiero połowa drogi przygotowań do sezonu. Gdy już w paru krajach zaczęło się ściganie, a my musieliśmy jeszcze długo czekać na sezon MP, pojechaliśmy na poważny sprawdzian do Czech. Tam jak wiadomo poziom wysoki, rywale mocni, trzeba cisnąć cały wyścig a nie kalkulować. I ku naszej radości, Dawid został zwycięzcą tych zawodów. Trochę niepełnych, bo odbył się tylko pierwszy bieg, a warunki były bardzo ciężkie. Ale wynik to wynik i nie było tam ani przypadku, ani pecha innych. Po prostu nasz syn okazał się najlepszy. To było coś, gdyż dawno nie ścigał się w Czechach, a Mistrzostwa Czech Juniorów są bardzo dobrym testem na jakość zawodnika. Także to dało nam dodatkową mobilizację, oraz przekonanie, że idziemy dobrą drogą, i że w MP powinno być naprawdę dobrze. Bo skoro tam poszło tak dobrze, i to w prawdziwym mokrym hardcorze, to u siebie tez powinno być zadowalająco. Zagadką było co przygotowali rywale, w jakiej oni są formie.

Obserwuję karierę Dawida od kilku lat, gdy pojawił się na arenie MX, jeszcze jako zawodnik klasy 50cm, nieistniejącej formalnie w Polsce. Od naszego spotkania w Osielcu, wygląda to wszystko jak logiczna, mądrze zaplanowana droga, z konkretnymi, sensownymi przystankami. Jak planowaliście poszczególne etapy i skąd czerpaliście wzory, inspiracje?

Teraz wygląda to mądrze i logicznie, ale uwierz, to naprawdę była długa droga we mgle…. Myślę że to jest również sukces wszystkich ludzi których spotykaliśmy na swojej drodze. Począwszy od Jarka Potrykusa który zachęcał nas do uprawiania tego sportu, przez Mirka Kowalskiego który umocnił nas w przekonaniu, że Dawid to jest dzieciak który czuje ten sport. Dalej był Marcin Wójcik, ze swoją twardą ręką trenera, następnie Piotr Król który zainicjował starty Dawida w Holandii i w Master Kids we Francji. Duży przełom nastąpił po rozpoczęciu współpracy z Duust, czyli Markiem Dąbrowskim i Wojtkiem Chwalikiem. Z tatą Maksa mieliśmy dłuuugie godziny rozmów, wspólnych treningów i dzielenia się uwagami, doświadczeniem z sukcesów Maksa na arenie międzynarodowej. Wtedy także zrozumieliśmy na czym polega ciężka praca, jak ważne są tu szczegóły. Praca z Teamem Chwalik wyeliminowała ogrom błędów, i pokazała jaki wkład musimy włożyć, i jak dużo musimy zmienić. Marek Dąbrowski otworzył nam ogrom możliwości trenerskich jak i sprzętowych. Po raz pierwszy pojechaliśmy z teamem Duust pracować zimą z Justinem Morrisem w Hiszpani. Pamiętam rozmowę także z Danielem Jaworskim na Litwie. On zasugerował mi, że Dawid musi mieć swojego trenera I mentora, któremu zaufa. I tak zaczęła się współpraca z Uwe Carstensem, tatą Luisa… Myślę że to wzmocniło Dawida jako zawodnika. Gdy tak wymieniam tych wszystkich pomocnych ludzi, to myślę sobie że mieliśmy wielkie szczęście, że ich spotkaliśmy na swojej tak naprawdę dopiero rozpoczynającej się drodze. Obecny sukces w MP 65cm, oraz dwa poprzednie wicemistrzostwa są tego najlepszym przykładem.

Znacie smak wicemistrzostwa, znacie smak porażki, ale i smak twardej, wymagającej stalowych nerwów rywalizacji zagranicznej. Jak to wszystko pomagało Wam planować kolejne sezony, i jaki miało wpływ na Wasze decyzje?

Fakt, znamy smak każdego miejsca na podium w MP 65. Myślę że każdy sukces na daną chwilę jego zdobywania po prostu był efektem naszej pracy, i współpracy ze wspomnianymi juz osobami napotkanymi na tej naszej drodze we mgle. Po wicemistrzostwie kraju w 2018r właśnie praca jaką wykonaliśmy z Markiem Dąbrowskim i Justinem Morrisem, oraz Teamem Chwalik przyniosła upragniony efekt. Rozumieliśmy bowiem, że trzeba było naprawdę włożyć ogrom pracy w technikę jazdy Dawida. Nie było innej drogi jak tylko solidna, wytężona praca, plus cała świadomość co trzeba zrobić, co poprawić. Starty zagraniczne miały przyśpieszyć rozwój sportowy, być najlepszym sprawdzianem tego co już zrobiliśmy, ale i pomóc z przełamaniu barier psychologicznych, które bardzo często niepotrzebnie blokują głowę zawodników. I to nawet dorosłych, a co dopiero małoletnich. To nie była prosta i oczywista droga, to było raczej wyzwanie. Bardzo łatwo jest bowiem wpaść w samozadowolenie, ale tego unikaliśmy zawsze jak ognia. Najpierw nasze wysiłki przyniosły nam w pełni zasłużone 3. miejsce w 2019r. Wtedy po prostu zabrakło tych paru szczegółów które potem udało nam się konsekwentnie poprawiać. Tak by w sezonie 2020 wjechać na 1. miejsce MP, i nie przegrać żadnych zawodów w Polsce, i w startach za granicą.

Dawid jest niesamowicie pojętny, energiczny, chce trenować, a jazda i wyścigi dają mu radość. Na dodatek świetnie się uczy! Jak wypracowaliście pogodzenie tego wszystkiego z codziennością rodzinną i Waszą pracą? Przecież cały sezon jeździcie z synem na liczne zawody, treningi… Z czego trzeba zrezygnować, by tak sharmonizować życie dwojga doroslych z karierą sportową dziecka?

Ta synchronizacja naszego życia rodzinnego, treningów i szkoły to naprawdę jest jakimś cudem. Od razu trzeba podkreślić, że bardzo dużym ułatwieniem i pomocą są nauczyciele ze szkoły Dawida, którzy mają również duży wkład w jego sukcesy. Koordynuje to wspaniale pani Asia – wychowawczyni Dawida. Nasz syn uczy się zdalnie, co nie jest łatwe, ale tutaj duże podziękowania dla grona pedagogicznego i dyrektorów: Ryszarda Peeka i Zenona Byczkowskiego, którzy cały czas starają się aby Dawid mógł połączyć szkołę treningi i zawody. Z czego trzeba zrezygnować? Z tego co zbędne, co przeszkadza, niczego konkretnego nie daje. Na pewno z lenistwa, które jest chyba przekleństwem dzisiejszej młodzieży, oraz wielu dorosłych. Musimy się całą rodziną po prostu sprężać, bo nikt z powodu naszej opieszałości, czy spóźnialstwa przecież nie będzie czekał z zawodami i innymi planami. Wymaga to wszystko dobrego współdziałania i zrozumienia w rodzinie, ale krok po kroku osiągaliśmy coraz lepsze zgranie innych spraw oraz zajęć z karierą syna. Działamy jako jedna, dobrze zgrana ekipa.

Co w tym sukcesie smakuje Wam najbardziej? Z czego prócz sukcesu Dawida jesteście najbardziej zadowoleni, i czego to Was uczy?

W sukcesie najbardziej smakuje chyba potwierdzenie że jest się na właściwej drodze, ale sukces bywa zdradliwy, i jednak uważam że to porażki uczą najwięcej, i z nich trzeba wyciągać wnioski. A z sukcesu trzeba się po prostu cieszyć, i nie zapominać że to efekt ciężkiej pracy, wielu wysiłków, potu i łez. Puchary, medale, trofea są dowodem na dobrze wykonaną pracę, ale mnie najwięcej radości daje to, gdy wszystko idzie dobrze, a cały nasz rodzinny wysiłek jest potrzebny, miał sens, daje poczucie spełnienia i jest to powodem do satysfakcji nas wszystkich.

Jak na tej drodze do sukcesu wyglądało radzenie sobie z trudnymi momentami? Czy były kryzysy i jak je pokonywaliście?

Paradoksalnie to właśnie te trudne momenty są najbardziej istotne w tej drodze do sukcesu. Gdyż one wzmacniają i budują, oraz motywują. Natomiast osiągnięcie sukcesu potrafi zgubić, i tego najbardziej się obawiam. Zobaczymy jak będzie teraz, po zdobyciu mistrzostwa. Cały czas jednak powtarzam Dawidowi i sobie, że JESTEŚMY DOPIERO NA POCZĄTKU, I TO JEST PIERWSZY SZCZEBEL W CAŁEJ DRABINIE SPORTOWEJ KARIERY. Zatem o wiele więcej jest przed nami niż za nami, i ta świadomość pomaga nam być realistami, oraz z pokorą podchodzić do tego, co sportowe życie niesie.

Niełatwy był dla nas sezon 2019, bo wtedy mimo dobrych wyników, były też i gorsze, no i trwała walka z błędami. I to na strefie eliminacyjnej do finałów ME w Loket, gdzie trzeba było pojechać dobrze 4 rundy, i wywalczyć każdy punkt. Strefa niby ta łatwiejsza (wschodnioeuropejska), okazała się jednak trudna do przejścia, bo i tam poziom poszedł w górę i każdy chciał dostać się do finału. Na dodatek Dawid długo przystosowywał się do nowszego, innego i bardziej zrywnego motocykla. Będąc drobnej budowy musiał z nami znaleźć optymalne rozwiązania, w zakresie i pozycji w jeździe, jak i paru innych detali. Zajmowało to trochę czasu, a w dodatku wciąż wtedy walczyliśmy z błędami. Jednak cierpliwie robiąc swoje, wyrwaliśmy ten finał w Loket. A w nim Dawid pojechał naprawdę ładnie, mądrze wybierając linię jazdy po starcie i nie bojąc się rywali. Zdobył swoje pierwsze i jedyne w ekipie polskiej punkty w Mistrzostwach Europy. Osobna historia to Mistrzostwa Świata Juniorów w Trentino we Włoszech. Sam udział Dawida w kadrze był dla nas wielkim wyróżnieniem i nagrodą za całą dotychczasową pracę. Tam trzeba było zmierzyć się z tym niewidocznym a groźnym przeciwnikiem jakim jest STRES. Co najważniejsze, Dawid nawet mimo gleby, do ostatnich metrów jechał swoje, poprawiając sukcesywnie pozycje. Nauczył się radzić sobie w najważniejszych wyścigach w Europie, oswoił nerwy, kontrolował jazdę. Trzeba też powiedzieć o jeszcze jednym. Mianowicie po drodze pojawiało się wielu „doradców”, którzy próbowali nas przekonywać, że to czy tamto robimy źle, że to i tamto musimy zmienić. Bo oni tak uważali… W Polsce sztuką jest dobrze robić swoje i nie oglądać się na te wszystkie podpowiedzi z boku. Bo zawsze przyjdzie ktoś, kto uważa się za lepszego i mądrzejszego, i próbuje mącić, naprawiać kogoś, samemu niekoniecznie będąc znakomitym… Mając dobrego trenera, zaufanych ludzi przy boku, trzeba wytrwale iść własną, mądrze wytyczoną drogą. I to potem zawsze procentuje. I tego się będziemy trzymać.

Jaką motywację i lekcję daje Wam ten sukces przed kolejnym sezonem i dalszymi etapami kariery? Pierwszy guzik u koszuli macie zapięty. Jak zamierzacie zapinać kolejne?

Tak jak powiedziałem wcześniej… porażki nas wzmacniają. W tym roku nie było porażek, ale dobrze pamiętamy poprzednie. Mamy w głowie cały czas fakt, że my się tak naprawdę wciąż uczymy. Zobaczymy jak zachowa się Dawid po tym pierwszym zapiętym guziku u koszuli, czyli sportowej kariery. To jest właśnie kolejny krok jak we mgle. I mam wielką nadzieję, ze tam dalej nie będzie przepaści…..

Co chcielibyście przekazać tym, którzy dopiero zaczynają, lub myślą nad rozpoczęciem kariery sportowej swych dzieci ( niekoniecznie w MX)???

Przede wszystkim wytrwałości, zrozumienia, i co kluczowe – skupienia się na swoim dziecku, a nie na swoich ambicjach. Bo to bywa sznurem, który się zaciska na szyi zawodnika. A już niejedna piękna kariera nagle się skończyła, bo któryś ojciec chciał sukcesu bardziej niż jego dziecko.

Zawsze w naszych rozmowach podkreślaliście znaczenie pomocy sponsorów i ludzi Wam życzliwych. Powiedzmy zatem kto z tej strony przyczynił się do sukcesu Dawida?

Jesteśmy bardzo wdzięczni całą rodziną wszystkim sponsorom i tym, którzy są sercem, portfelem, oraz sprzętem, a nawet ciałem przy nas. Od początku jest z nami Leszek Formela (Dachy Formela). On wspiera nas od momentu kiedy Dawid usiadł na motocykl. W rym roku dołączyła do nas firma BIKE BY SG, juz na przyszły sezon Chromemaster Automotive. Od 3 lat współpracujemy z JG Sport, dystrybutorem Scotta na Polskę. Również od 3 lat z Hard-Enduro.pl i DUUST. Od trzech sezonów okleja nad SM Stickers. Główne naprawy silników to MOTOLEVEL, Łukasz Pawlikowski razem z YCF Polska i Pitbike.pl wspierają nas już tez 3 lata. Z firmą GlancAuto współpracujemy już 4 lata, a od tego sezonu wspomaga nas MOTO PARTS POLSKA,Power 4 Suspension ,Gibson Tyre Technology i Denicool. Medialnie pomagają nam: Motoresults, BORN to MX, X-CROSS, Sport na kaszubach.pl.

Na koniec osobne podziękowania dla ciebie Alek, za to że od naszego spotkania w Osielcu cały czas śledzisz postępy Dawida, jesteś z nami, i też nam pomagasz w wielu kwestiach informacyjnych. oraz za możliwość wielu szczerych rozmów. Świadomość, że ktoś cały czas nam dobrze życzy i kibicuje Dawidowi jest i miła i motywująca.

Bardzo Wam dziękuję za tę szczerą rozmowę, i za dobre słowa również. Obyśmy za rok, po kolejnym sezonie mogli w takich samych pozytywach wszystko podsumować.

P.S. W części drugiej Zaremba Story, przeczytacie o emocjach jakie towarzyszą podczas wyścigów Dawida rodzicom i jemu samemu, oraz o tym jak wygląda organizacja życia i podział obowiązków. Wypowiedzą się wszyscy. Tata, mama i syn. Zapraszam serdecznie do lektury.

Tekst : Alek Skoczek, Foto: Alek Skoczek, Archiwum rodzinne państwa Zaremba.