Gdy jedni szykują sprzęty, aby odlecieć w ciepłe kraje, inni nie zważając, że „taki mamy klimat” ruszają w bój na ojczystej ziemi.
Tym razem dokładnie setka upalaczy trafiła pod Kozienice, w gościnne progi Zakładów Silikatowych Żytkowice. Miejscem upalania miała być miejscowa kopalnia piachu, czyli sprawa od razu była jasna, w jakich warunkach przyjdzie się zmierzyć riderom. Teren fantastyczny, wymagające hardkorowe podjazdy, cała masa piaszczystych muld, hopek, wzgórków i pagórków.
W takich to okolicznościach rywalizowali mniej lub bardziej wprawieni endurowi wyjadacze. W przeciwieństwie do ubiegłorocznej imprezy, całkowicie amatorskiej, w tej mieliśmy już profesjonalny pomiar czasu (Klub Motorowy Cross Lublin), znakomitego sędziego i animatora ważnych wydarzeń motocyklowych Mirka Pleskota, karetki, toj tojki, angielskie sandwicze z bekonem. Plus konferansjerka ulubieńca wszystkich Artura Łuczaka, dla którego podniesione błotniki na takiej imprezie to sprawa oczywista, o której nawet nie wypada wspominać. Najliczniej rzecz jasna obsadzona była klasa Amator, w której pojawił się znany i Wam i nam Dariusz Feliks-Obrycki, swego czasu współautor znakomitych video relacji dla Motowizji, w Licencji wystartował min. wytrawny jeździec Rafał Galiński, w Juniorach pojawił się gość ze Wschodu Kyrylo Tarasevych (drugi na pudle), a w klasie Junior 85 młodziutki narybek polskiego enduro, najmłodsi uczestnicy IV Edycji Pogoni za Bałwanem, ze zwycięzcą Maksem Cioskiem na czele.
Warto dodać, że najmłodszy z nich to dziewięciolatek Józek Gałecki, druga ciekawostka to fakt, że trzech Juniorów pojechało na pit bike’ach i… dali radę. Niedzielny poranek okazał się niezbyt łaskawy, mżył drobny deszcz i było dość zimno. Na szczęście dość szybko rozpalono kilka ognisk a zapach pieczonego mięsiwa pozwolił zapomnieć o przejmującym chłodzie. Sprawna praca biura oraz odbioru technicznego sprawiły, że kolejek nie było. To ważne, bowiem na zawodników czekała trudna trasa, pętla o długości około 10 kilometrów (wraz z Testem Enduro), którą trzeba było pokonać czterokrotnie. O miejscu w klasyfikacji decydował czas przejazdu w dwóch Testach Enduro i najmniejsza ilość punktów karnych uzyskanych w Teście Rozruchu, na PKP i PKC. No i pojechali…
Niektórzy od razu pełnym ogniem, co zaowocowało już po pierwszym okrążeniu zbetonowanymi rękami, inni rozważnie, z minuty na minutę coraz szybciej wchodząc na pełne obroty po pewnym czasie. Poziom zawodników zróżnicowany, sprzęty od nówek (na przykład Beta) po wiekowe zabytki, ciuchy markowe albo pościągane gdzieś z demobilu. Ale to wszystko nie miało i tak znaczenia, bowiem liczył się przede wszystkim fun, dobra zabawa i szczęśliwe powroty na padok. I były (służba medyczna interweniowała tylko raz), co jest bez wątpienia zasługą świetnie przygotowanej i otaśmowanej trasy, flagowych obecnych tam gdzie trzeba, mobilnych klubowiczów zabezpieczających wybrane odcinki jak należy. Na trasie pojawiło się też sporo kibiców, którzy dzięki przygotowanym mapkom docierali tam, gdzie było najciekawiej. Na przykład na piaszczystą hałdę wysoką na kilkanaście metrów, z której zjeżdżało się na ogół bez problemów, jednak z wjazdem były już większe kłopoty.
Czasami trzeba był spróbować parę razy, nikt jednak nie rezygnował, bo w końcu nikt nikogo nie ściągał tutaj na siłę. Tej jednak nie wszystkim starczało do końca, część zjeżdżała z trasy przed czasem. Nikomu to jednak nie psuło dobrego nastroju, czego dowodem frekwencja przy wręczaniu nagród. Zwycięzców oklaskiwali niemal wszyscy startujący, co na zawodach rzadko się zdarza. W „dowód wdzięczności” organizatorzy poczęstowali obecnych mandarynkami i bananami. Niby drobiazg, a jednak ktoś wpadł na taki właśnie pomysł, co jeszcze bardziej sfraternizowało całe towarzystwo.
Jak się to wszystko zaczęło? W 2014 roku spotkali się w kilku chłopa: Maciej Majcher, Piotr Kwaśnik, Piotr Faustman, Krzysiek Nowakowski… Skład, w jakim jeżdżą na Mistrzostwa i Puchar Polski CC zdecydował, że założą w Kozienicach własny klub (do tej pory korzystali z gościnności Radomskiego Towarzystwa Motocyklowego). Jak postanowili, tak zrobili. „Bałwana” wymyślił Artur Łuczak, imprezę total amatorską dla znajomych. Ale gdy imprę zorganizowali w roku ubiegłym, trochę się przerazili, bo zjechało im prawie 70 luda. Organizacyjnie nieco im się posypało, w paru sprawach dali ciała, ale wyciągnęli wnioski i tegorocznego „Bałwana” przygotowano na tip top. Wcześniej jednak trafili do dyrektora Pawła Kosteckiego, dogadali się co do możliwości pojeżdżawek po terenach należących do Zakładów Silikatowych, ustalono zasady obowiązujące Kozienicki Klub Motorowy i poleciało.
Inicjatywę wsparła sołtys Brzustowa Dorota Michałowska, burmistrz miasta i gminy Kozienice Piotr Kozłowski oraz dr Marcin Zmitrowicz z Kozienickiego Centrum Rekreacji i Sportu. Z takim błogosławieństwem można góry przenosić, nic zatem dziwnego, że klubowicze z wielką ochotą zabrali się do roboty. Jako że teren jest wprost wymarzony pod enduro sprint, więc w takiej formule zorganizowano tegoroczne zawody. Nas także to miejsce oczarowało, dlatego już dzisiaj zgłaszamy je do organizacji Mistrzostw Polski Enduro… Chłopaki ogarną temat, gdyż wsparcie dostali gigantyczne. Bo to mają do siebie małe społeczności lokalne, że się po prostu jeszcze ludziom chce, i nikt nie pyta za ile, tylko mówi ile może dać.
WYNIKI
Junior 85 – 1. Maksymilian Ciosek, 2. Bartosz Kowalski, 3. Franciszek Piekarski
Junior – 1. Przemysław Jesień, 2. Kyrylo Tarasevych, 3. Ernest Wawer
Licencja – 1. Kamil Gryzio, 2. Daniel Lipniacki, 3. Jarosław Wiśniewski
Amator – 1. Adam Lesiak, 2. Piotr Świątek, 3. Norbert Matysiak
Więcej przeczytacie w styczniowym X-cross
fot. X-cross