Pierwsze w sezonie coroczne konkretne zawody MX się odbyły. Włoska Mantova ściągnęła pełne maszyny startowe w finałowej rundzie Międzynarodowych Mistrzostw Włoch, a angielskie Hawkstone International przyciągnęło niemal całą drugą połowę Europy.
Kto wybrał Mantovę, wygrał los na pogodowej loterii. Słońce i sucha pogoda pozwoliły na rozegranie pasjonujących wyścigów, w których doszło do pierwszych niespodzianek w tym sezonie. Dla odmiany Anglikom trafiła się makabryczna, deszczowa pogoda, która zamieniła tor w jedną wielką chlapę, fruwającą na wszystkie strony i oblepiającą ludzi oraz maszyny.
Na obydwa wydarzenia ściągnęła praktycznie większość uczestników MŚ i EMX, ale kilka zespołów fabrycznych poszło własną drogą. min. Kawasaki Monster i Yamaha, które nie przysłały swoich riderów. Romain Febvre i Clement Desalle przygotowują się do MŚ indywidualnie, podobnie jak najlepsi niebiescy (Seewer, Tonus i Paulin). Najciekawsze w Mantovie okazały się popisy zawodników, którzy dopiero debiutują w swoich klasach, albo niedawno debiutowali. Największą niespodziankę w ostatnim wyścigu (Superfinał) zrobił Mitchell Evans z Australii, od niedawna partner teamowy Toma Gajsera.

To dopiero jego pierwszy start w Europie w zawodach klasy MX1, a tymczasem… Mitch bez żadnych ceregieli zaatakował swego utytułowanego kolegę i… wyprzedził go, psując Gajserowi idealną statystykę całych Mistrzostw Italii (Gajser wygrał wszystkie poprzednie wyścigi MX1 i Superfinały od Riola Sardo, przez Ottobiano). Gajser nie odparł ataku a na dodatek został z tyłu, bowiem zdusił nieco maszynę i wytracił tempo. Tak więc ostatni bieg tych mistrzostw wygrał Evans i sposób w jaki pokonał Gajsera zapowiada chyba bardzo interesującą walkę o wysokie miejsca.
Dodajmy, że Evans mocno się rozrósł i jest wyraźnie silniejszy niż przed rokiem. Jego starcie z całą stawką rywali w Matterley Basin 1 marca zapowiada się więc bardzo interesująco. Z kolei Antonio Cairoli traktował swój pierwszy występ od GP Łotwy w Kegums w czerwcu br. roku jako rozgrzewkę, a nie walkę o cokolwiek. Dobrze startował, dwukrotnie na czele z Gajserem, ale potem Hondy wyrywały do przodu, a Tony spokojnie dowoził 3. miejsce, trzymając całkiem dobre tempo. Na ile to tempo podkręci już w walce o punkty w MŚ zobaczymy niedługo. Sumarycznie Tim Gajser został mistrzem Włoch (był nim już kiedyś, ale w MX2) klasy MX1 (3 zwycięstwa), przed Evansem i Jasikonisem.
Dalsze miejsca zajęli Ivo Monticelli i rider ze stajni Maddiich, Alberto Forato (wicemistrz Europy w klasie 250cm), a więc dwaj Włosi. A w klasyfikacji Superfinału? Dokładnie to samo! Gajser, Evans, Jasikonis. Honda takes all! Superfinał zaczął się od zbiorowego karambolu, w którym ucierpiał min. Petr Polak, natomiast potem stopniowo odpadali inni, w tym Maxime Renaux. A później doszło do wspomnianego, bezpardonowego ataku Evansa na Gajsera, który rozstrzygnął o losach tego ostatniego biegu całych mistrzostw. O ile w MX1 sprawy wyglądały za każdym razem dość podobnie (dominacja HRC Honda), to w klasie MX2 dostaliśmy prawdziwy deszcz niespodziewanych emocji. Najpierw wyrwał jak szalony po starcie młody Włoch Andrea Adamo, który po wygraniu startu jakiś czas sunął na czele, ale potem do głosu zaczęli dochodzić ci bardziej wytrawni i lepsi szybkościowo jeźdźcy, którzy dali pokaz fantastycznej i uporczywej walki.
Najpierw ciął się Stephen Rubini z Nicolasem Lapuccim, potem z Calebem Grothuesem (Australia). Jednak od 6. miejsca po starcie z tyłu wytrwale nacierał ktoś jeszcze. Chłopak, który pojedzie pierwszy pełny sezon w MX2, a dopiero trzeci raz startuje we włoskich mistrzostwach na motocyklu 250ccm. Mattia Guadagnini, mistrz świata i Europy setek, tym razem dociera się na ćwiartce i to docieranie tak mu wychodzi, że powyprzedzał wszystkich jacy stali mu na drodze i w efekcie to on wygrał wyścig! Na siódmym kółku wyprzedził Adamo i jechał jeszcze szybciej, jakby znał na pamięć każdy metr toru. Pomyślmy… W tak doborowej stawce, wśród doświadczonych zawodników MX2, uczestników Grand Prix, ten chłopak wszystkich objechał…. Uczeń Marco i Corrado Maddiich, mistrzów i znakomitego duetu trenersko-szkoleniowego (wywiad z nimi był w wiosennym numerze magazynu X-CROSS 2019).

Znakomita jakość, prawie wieczny uśmiech na twarzy, pasja jazdy, przesympatyczna i wzorowa postawa młodego chłopaka i sportowca… klasa i wzór dla wielu. Mattia wyrasta na nową włoską gwiazdę motocrossu. Z kolei Andrea Adamo zaskoczył wszystkich swoją jazdą i szybkością. Ten mistrz klasy EMX 150 (Honda) z 2017r. prezentuje znakomitą jakość, której rozwój poszedł chyba w parze z bardzo szybkim rozwojem fizycznym tego chłopaka. W efekcie Adamo zdobył 2. miejsce w MX2 w Mantui, a łącznie tytuł drugiego wicemistrza Włoch. Mattia został wicemistrzem, a tytuł mistrza Italii MX2 wywalczył Francuz Maxime Renaux, który miał bardziej udane poprzednie dwie rundy (wygrał w Ottobiano, i był 3. w Riola Sardo).
Duże powody do radości mieli też Włosi po wyścigach setek (ci mają 2 finały). Ich młodzi ściganci dali mocny popis, choć mieli bardzo wymagających i szybkich rywali. Min. wicemistrza Europy w 85cm Francuza Prugnieresa, który mocno trzymał się czołowych miejsc, ale potem popełnił błąd i spadł na dalsze pozycje. Pierwszy bieg padł łupem Włocha Andrea Roncoliego, przed Holendrem Verbruggenem i Włochem Razzinim. Drugi wygrał jednak Duńczyk Rasmus Pedersen, przed Razzinim i Roncolim. W efekcie rundę wygrał Roncoli, przed Razzinim i Pedersenem.
A mistrzostwo Włoch powędrowało w ręce…Razziniego, co dało wybuch nieopisanej radości w jego ekipie i u bliskich. Zawodnik z charakterystyczną, kręconą czupryną, reprezentujący barwy słynnej w Italii drużyny utworzonej z wyselekcjonowanych najlepszych zawodników i wspieranej przez włoskie MSW i policję, dał piękny popis równej i skutecznej jazdy. Wicemistrzami zostali Roncoli i Pedersen, dla którego jest to ważny sukces zagraniczny. Mantova tym razem okazała się znakomitym miejscem, całkowicie różnym od katastrofalnego błota jakie widzieliśmy podczas MXGP w maju ub. roku. Warunki były bardzo dobre, kibiców naprawdę wielu, a riderzy dali widowisko jak się patrzy!
ANGLIA
Tymczasem w Hawkstone Park aura zdecydowała, że nie może być zbyt pięknie, a że akurat nadciągnął nad Wyspy zapowiadany już front sztormowo opadowy z silnym wiatrem, więc nawet wyborowa obsada tej edycji słynnych zawodów nie miała nic do powiedzenia i każdy musiał się ścigać w tragicznym błocie, w które zmienił się tor. Miejscami była to dosłownie jazda w brązowej, rzadkiej czekoladzie i ciapie! Takie warunki wymusiły na jednych nieco inną niż zazwyczaj jazdę, a na drugich zwiększoną uwagę i częstsze operowanie hamulcem.
Warunki miały rzecz jasna przełożenie na szybkość, dlatego nie zawsze wychodziło to tak, jak można się było spodziewać. Kwalifikacje pokazały kto radzi sobie w miarę najlepiej. W MX2 najlepszy czas wykręcił jednak Holender Roan Van de Moosdijk ( debiutujący w MŚ MX2 w całym sezonie) przed Tomem Vialle i Jago Geertsem. W MX1 najszybszy był Jeffrey Herlings przed brytyjskim specjalistą od błota- Shaunem Simpsonem i…Glennem Coldenhoffem, holenderskim specjalistą od błota. A w „setkach”? Anglik Bobby Bruce, przed Camdenem McLellanem z RPA i Liamem Evertsem. Wydawało się, że tragiczne warunki mogą dać dziwne rezultaty. Tylko że czołówka w MX1 i MX2 składała się akurat z czołówki riderów MŚ, a więc… zawodników wyjeżdżonych w każdych warunkach, również w bagienku…
W efekcie w I serii wyścigów mieliśmy na czele następujące nazwiska: 125cm: 1. Rizzi, 2. Everts, 3. McLellan. MX2: 1. Van de Moosdijk, 2. Hofer (debiutant z KTM Factory!) 3.Haarup, 4. Kay de Wolf (pierwszy wyścig na motocyklu 250cm w jego karierze!!!), 5. Geerts, 6. Vialle. MX1: 1. Simpson, 2. Coldenhoff, 3. Herlings, 4. Kullas, 5. Covington.
W międzyczasie okazało się, że są też niestety pierwsze ofiary początku sezonu. Na czasówce złamał obojczyk Jeremy Sydow, a inni rider solidnie naciągnął kolano, co może sporo zepsuć. Druga seria przyniosła pewne zmiany, bo najwidoczniej wjeździli się w ową maź ci zwyczajowo szybsi, i na mecie tym razem kolejność była następująca: 125cm: Liam Everts, 2. Rizzi, 3. Smulders, Finalnie zawody wygrał więc…Liam Everts i jest to spory sukces tej wielkiej belgijskiej nadziei na nawiązanie do największych mistrzów. Drugi Rizzi jest mimo włoskiego nazwiska pod flagą brytyjską, więc miejscowi mogli się cieszyć z podium swego zawodnika. Trzeci McLellan pokazuje, że dobija już do ścisłej czołówki w drugim swym sezonie w „setkach”.

MX2: 1. Tom Vialle, 2. Jed Beaton, 3. Mikkel Haarup, 4. Josh Gilbert, 5. Thibault Benistant, 6. Rene Hofer. A zatem oba wyścigi padły łupem riderów KTM Factory, co dobrze wróży jak na początek sezonu i tak ciężkie warunki. Mało tego, dzięki łącznym wynikom na podium weszli zarówno Vialle (zwycięzca!), jak i Hofer (3. miejsce). A więc mocne wejście pomarańczowych! Środkowe miejsce na podium dla Mikkela Haarupa. Czwarty Beaton a piąty… chłopaczek drobniutki, szczuplutki, ale za to jak jeżdżący! Kay de Wolf… To nazwisko będziemy jeszcze nie raz wymieniać w tym sezonie. Jesteśmy tego pewni! Wielkiego pecha miał Roan Van de Moosdijk, który drugiego wyścigu nie ukończył i nie zdobył w nim ani punktu, ale jego wygrana w pierwszym biegu to wyraźny sygnał ostrzegawczy dla rywali przed pierwszym Grand Prix. Miejcie się na baczności, bo nie tylko na piasku jestem mocny! Chcecie zobaczyć jak wyglądała jazda ze ślizgawką w Hawkstone? I fantastyczny, błyskawiczny start Toma Vialle? Oto video autorstwa serwisu Motohead

A kto zgarnął wygraną w finałowym biegu MX1? Jeffrey Herlings! Wyręczył więc w „obowiązku błotnym” swego kolegę Coldenhoffa, który tym razem znów był drugi, zaś trzeci przyjechał Simpson. Dało to więc efekt taki, że drugim wyścigiem wygrał z Simpsonem Herlings, a na najniższym stopniu podium stanął Coldenhoff. Tak więc od MXoN niewiele się zmieniło i nadal siły holendersko-brytyjskie dokonują najlepszych desantów w błocie, i zdobywają teren, wygrywając bitwy. Miał się jeszcze odbyć Superfinał, ale ze względu na katastrofalne warunki został odwołany. Na koniec ciekawostka. Następnego dnia cały tor w Hawkstone był…biały. Od śniegu, który napadał wkrótce po zawodach… Chyba organizatorzy mieli jednak szczęście w tym błotnistym nieszczęściu. Pogoda wariuje i kaprysi na całego. Zobaczymy co będzie na kolejnym, ostatnim już corocznym przedsezonowym teście, czyli na francuskim La Capelle Marival, który rozegrany zostanie już w najbliższy weekend.
Foto: Davide Messora (dzięki uprzejmości teamu Maddii Racing, za co dziękujemy) i Roberto Masaniello Grande – Mantova. Ray Archer, David Wilson Photo oraz Motonews – Hawkstone International.