Pojadę ze sztywnym kciukiem – Ken Roczen

Ken Roczen odpowiada na pytania dziennikarzy podczas prezentacji teamu Honda HRC. Niemiec po wielomiesiecznej przerwie wystartuje już 6 stycznia na torze w Anaheim.

Cześć Ken, jak przebiega Twój powrót do ścigania?

Wiecie, że nie ma to jak jazda. Dużo trenowałem na siłowni, żeby odzyskać formę, niestety jeszcze jest tak, że za każdym razem gdy wsiadam na moto, odczuwam bóle ramienia i nadgarstka. Denerwująca jest ich zupełnie inna wrazliwość, muszę na nowo uczyć się ich zachowań.

Czy odniesiona kontuzja zmieniła twój sposób jazdy?

Z łokciem nie ma problemów, natomiast nadgarstek stracił dużą mobilność i to jest największy problem. Sytuacja znacznie się poprawiła, gdy zastosowaliśmy stabilizator Mobiusa. Nie sądziłem, że to działa tak dobrze! Z drugiej strony wszystkiego można się nauczyć, nawet jazdy ze sztywnym kciukiem. Jeśli coś cię ogranicza, spróbuj się do tego przyzwyczaić. Pewnie zajmie to trochę czasu, ale efekt może być zaskakujący.

Czy był taki moment, że wszystko chciałeś rzucić w diabły?

Tak, był. Kiedy po raz pierwszy poszedłem do szpitala. Odwiedził mnie lekarz który powiedział, że gdyby nie natychmiastowa operacja, to pewnie straciłbym rekę. Była straskana na miazgę. Więc powiedziałem, że najważniejsze ratować ramię, a czy będzie ono działać czy nie, to już sprawa w tym momencie drugorzędna. Potem strasznie długo musielismy czekać aż będzie jasne, czy za jakiś czas dam radę samodzielnie zjeść obiad czy wypić drinka. K… jak to wszystko się dłużyło…I ten obrzęk, który nie schodził tygodniami. Byłem załamany…

No ale wracasz na tor i to jest najpiękniejsze i najlepsze w całej tej historii. Czy wypadek sprawił, że dokonaliście zmian w motocyklu?

Bardzo mocno działaliśmy z zawieszeniem, chłopcy z Showa z którymi pracuję od dwóch lat dzielnie się spisali stosując sporo rozwiazań z motocrossu.

fot. HRC

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułSuza za Oceanem
Następny artykułZimowe upalanie w Złatnej!