Polacy pojadą na Mistrzostwa Europy do Loket. Finał eliminacji ME MX (NE) w Strykowie

Miniony niedzielny poranek nie wyglądał zbyt zachęcająco. Ołowiane chmury zawisły nad torem w Strykowie, gdzie zawodnicy szykowali się do rozegrania wyścigów w ramach ostatniej eliminacji Mistrzostw Europy MX (NE) (MX65 i MX85) i Mistrzostw Europy Kobiet.

Odczuwalne skoki temperatury mogły mieć wpływ na pracę silników dwusuwowych, zacinający deszcz mógł spowolnić bardzo szybkie tempo, jakie zaprezentowali riderzy podczas sobotnich kwalifikacji, w dodatku błoto diametralnie zmieniło charakterystykę toru. Ale motocross to przecież taka dyscyplina, w której jeździ się bez względu na pogodę, dlatego wszyscy byli ciekawi, jak poradzą sobie w nowych warunkach zawodnicy. Zwłaszcza ci, którzy w kwalifikacjach uzyskali najlepsze czasy.

Zanim jednak opadła maszyna startowa odbyła się miła uroczystość oficjalnego otwarcia zawodów z udziałem zaproszonych gości. Odegrano polski hymn i rozpoczęły się „igrzyska”. Na pierwszy ogień poszli „osiemdziesiątkarze” i tu byliśmy świadkami wielkiego dramatu Maksa Chwalika. Podczas przejazdu zapoznawczego wypięła się linka gazu w jego KTM-ie. Na nic zdały się wszelkie próby uruchomienia motocykla i nasz faworyt w tej klasie musiał zjechać do depo. Zgodnie z regulaminem pierwszy wyścig miał się odbyć pod nieobecność Polaka. A ponieważ odezwała się dodatkowo niedawno odniesiona kontuzja, Maks zrezygnował ze startu w drugim biegu. Pech, bo miał wielkie szanse, aby zakwalifikować się na wyjazd do Loket.

MX85

I pojechali… Warunki pogodowe były jeszcze znośne, młodzi kierowcy trafili na dziurę w niebie i przestało padać. Z Polaków najlepszy czas osiągnął znakomicie jadący Kuba Kowalski (8. Akademia Orlen Team), tuż za nim uplasował się Kamil Maślanka (9.). W drugim przejeździe, gdy warunki znacznie się pogorszyły, Polacy niestety nieco osłabli, więcej też było gleb. Najlepiej poradził sobie Kamil Maślanka (12.), zaraz za nim Kacper Chrostowski i Jakub Kowalski (Akademia ORLEN Team), mimo że wcześniej sczepił się z Rosjaninem i musiał gonić uciekającą stawkę .Zagraniczni rywale okazali się jednak silniejsi i na podium stanęli: Alexey Orlov, Romeo Karu i Danil Kesov. Dziesiąty był Maślanka.

Kamil Maślanka

Również w MX65 byliśmy świadkami niesamowitych emocji. Obawy budził start Mikołaja Stasiaka (Akademia ORLEN Team), który nadal miał jechać na swojej treningówce (startówka z uszkodzoną skrzynią biegów została w padoku), a to z nim wiązaliśmy największe nadzieje. Byliśmy ciekawi także startu Piotra Kajrysa (Akademia ORLEN Team), dobrego kumpla Mikołaja, ale na torze zaciętego rywala. I rzeczywiście, obydwa wyścigi to była prawdziwa uczta dla oka. Wspaniała walka, ciągłe przetasowania i fantastyczny wynik: Stasiak trzeci, Kajrys czwarty. Czyżby była szansa na podium?

Mikołaj Stasiak

Niestety, drugi przejazd odbył się w fatalnych warunkach, z którymi najlepiej poradzili sobie zagraniczni zawodnicy. Najlepsi z Polaków (ponownie Piotrek i Mikołaj, który gonił z 16. pozycji) byli na siódmym i ósmym miejscu. Na pudle stanęli: Semen Rybakov, Janis Martins Reisulis, Romeo Pikand, piąty w klasyfikacji zawodów był Mikołaj Stasiak, szósty Piotr Kajrys, dziewiąty Mieszko Polnar – znakomicie! A ponieważ w klasyfikacji generalnej ME Miko (5.) i Piotrek (8.) znaleźli się w pierwszej dziesiątce, to oni pojadą na Mistrzostwa Europy do Czech. Brawo!

Piotr Kajrys

W stawce najmłodszych zawodników znalazły się także dwie dziewczyny: Oliwia Wiśniewska i Wiktoria Kupczyk. Początkowo zastanawiano się, czy dopuścić je do zawodów, ale w końcu jednak riderki pojechały obiecując wcześniej, że będą bardzo uważać, bo reszta zawodników pójdzie pełnym ogniem. I co? I nie były ostatnie. Dlaczego to piszę? Bo okazało się, że te dwie niezwykle sympatyczne panny miały więcej odwagi, niż ich starsze koleżanki startujące w Mistrzostwach Polski. Drogie panie, strzeliłyście sobie w kolano dostarczając argumentów tym, którzy Wasze ściganie chcą zlikwidować. Zawodnik jedzie nie tylko po to, aby wygrywać… Jedzie przede wszystkim po to, aby walczyć, również z samym sobą. Przykro mi pisać te słowa tym bardziej, że to dzięki X-cross (i Elżbiecie Marcinkiewicz) PZM stworzył Puchar Polski, a potem Mistrzostwa Polski Kobiet. Tyle dygresji… Start pań to była kolejna uczta dla widzów.

Shana Van Den Vlist

Ogromne tempo i emocje, bowiem niemal do samego końca nie było wiadomo, kto zwycięży. Pierwszy bieg wygrała znakomita Sara Andersen, ale w drugim niemal przez cały czas trwania wyścigu prowadziła jej najgroźniejsza rywalka Shana Van Der Vlist. Niestety wywrotka na dwa okrążenia przed metą zaprzepaściła szanse tej zawodniczki na podium. Ostatecznie jako pierwsza została sklasyfikowana Sara, za nią Mathea Selebo i Lynn Valk. Podsumowując… Zawody bardzo udane, tor mimo fatalnych warunków w niedzielę przygotowany na poziomie europejskim, wyniki Polaków o niebo lepsze niż kadry na Mundialu. Szkoda zatem, że motocross ciągle pozostaje w cieniu piłki kopanej. Bo gdyby na MX uszczknąć nieco kasy z piłkarskiego budżetu, ale o tym można tylko pomarzyć.

Sara Andersen

P.S. Dodatkowe brawa dla komentującego zawody Sebastiana Wójcika. Live polsko-angielski mistrzowski!

WYNIKI

fot. X-cross